Piotr Voelkel – przedsiębiorca, znawca sztuki i promotor polskiego designu, mecenas wielu projektów kulturalnych i edukacyjnych, odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju i promocji polskiej przedsiębiorczości oraz za osiągnięcia w działalności społecznej – w rozmowie z redaktorką Karoliną Koziołek opowiada o ciągłej zmianie świata na lepsze, nieustannym szukaniu nieszablonowych rozwiązań, elastyczności w działaniu i gotowości na to, co przyniesie jutro.
Zarządzanie uczelnią wyższą
Karolina Koziołek: Jak doszło do tego, że objął Pan funkcję założyciela Uniwersytetu SWPS?
Piotr Voelkel: Ponad 13 lat temu spotkałem się z założycielami wówczas jeszcze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej: profesorami Andrzejem Eliaszem, Januszem Reykowskim i Zbigniewem Pietrasińskim. Okazało się, że ci trzej wybitni psychologowie nie mają sukcesorów, którzy mogliby kontynuować ich misję i szukają kogoś, kto poprowadzi ich uczelnię dalej. Zależało im na tym, aby przekazać szkołę osobie, która zagwarantuje jej dalszy rozwój i doceni akademicką potęgę przyszłego uniwersytetu. Szczęśliwie doszliśmy do porozumienia.
Rektorem SWPS pozostał profesor Andrzej Eliasz. Było to bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ wiedza i doświadczenie, którymi się ze mną dzielił, pozwoliły mi poznać uczelnię i uniknąć poważnych błędów. Przekazanie funkcji założyciela (jest to nazwa formalna wynikająca z zapisów w ustawie) odbyło się na przestrzeni kilku lat naszej bliskiej współpracy, z udziałem profesorów Reykowskiego i Pietrasińskiego, którzy wspierali ten proces.
Prof. Andrzej Eliasz, minister Lena Kolarska-Bobińska i Piotr Voelkel podczas konferencji prasowej informującej o powstaniu pierwszego prywatnego Uniwersytetu w Polsce.
Jak to wpłynęło na Pana życie?
P.V.: Organizacją, jaką de facto jest uczelnia, zarządza się bardzo specyficznie. Do większości decyzji trzeba przekonać całą kadrę. Nie jest to firma, w której można odgórnie wydawać polecenia. Uniwersytet SWPS pójdzie w danym kierunku, pod warunkiem, że większość pracowników uzna sens takiego działania. Musiałem zatem poznać i wziąć pod uwagę wiele zależności i komplikacji, jakie wytwarza takie wyjątkowe środowisko, po to, żeby móc po partnersku – we współpracy z zarządem uczelni – wpływać na jej zmiany.
Dzisiaj wraz z obecnym rektorem Romanem Cieślakiem i dyrektor generalną Ewą Ger funkcjonujemy bardzo sprawnie. Darzymy się dużym zaufaniem, szacunkiem i sympatią. Mamy podobne cele dla Uniwersytetu. Wiemy, jak chcemy go zmieniać w obliczu zagrożeń, jakie niesie otoczenie i przyszłość. Wiemy, że Uniwersytet może być dla nas arką Noego, która chroni studentów i kadrę przed niezbyt czystą wodą za burtą.
Jak Pan widzi rozwój Uniwersytetu SWPS? Jakie wyzwania przed nim stoją?
P.V.: Nie ulega wątpliwości, że niezwykle trudno jest przygotowywać młodych ludzi do sytuacji, która nadejdzie. A przecież dzisiaj przyjmujemy na studia kogoś, kto wyjdzie poza mury uczelni za pięć lat. Przy obecnym tempie zmian, jakie zachodzą na świecie – a jesteśmy na styku wielkich rewolucji – nasz absolwent najprawdopodobniej będzie musiał pracować w zupełnie innym środowisku niż to, które jest teraz.
Kluczem do sukcesu jest umiejętność pracy w multidyscyplinarnym zespole, umiejętność rozmawiania z ekspertami z różnych dziedzin, umiejętność wyjścia poza własne doświadczenia i szukania ludzi, którzy widzą świat inaczej – to jedyna szansa na sprawne funkcjonowanie w zmieniającym się świecie. Nie możemy być specjalistami zamkniętymi w szczelnym silosie. Musimy być otwarci i elastyczni, a przede wszystkim musimy być odważni – bo lęk zamyka nas na innych, na zmiany. Niestety, polska szkoła – a nierzadko też polska rodzina – motywuje dzieci poprzez wzmacnianie lęku. Wyśmiewa się idealistów, tych, którzy „porywają się z motyką na słońce”. Uważam, że to jeden z najgłupszych polskich zwrotów. Trzeba próbować, bo tylko w ten sposób możemy odkryć własną ścieżkę i szybszą drogę na górę. A jak wiemy, dla wszystkich celem jest szczyt.
Ale na szczycie jest tak mało miejsca. Jak my się tam wszyscy zmieścimy?
P.V.: Fakt, że to jest cel, nie oznacza, że wszyscy tam równocześnie dojdziemy.
Czyli niektórzy utkną po drodze...
P.V.: Chodzi o to, by iść wyżej, zmieniać orbitę.
Odwaga w szukaniu nowych rozwiązań
Jak doszło do powstania School of Form – studiów na kierunku wzornictwo – w uczelni o profilu społecznohumanistycznym?
P.V.: Prowadziłem różne firmy, wśród nich VOX Meble oraz VOX Profile, chciałem tworzyć własne oryginalne produkty. Szukałem do tego projektantów i miałem z tym spore kłopoty, bo absolwenci ASP byli zainteresowani projektowaniem dzieł sztuki, czyli rzeczy nowatorskich i unikalnych, przy czym często nieużytecznych i nienadających się do produkcji masowej. Borykałem się z tymi komplikacjami. Specjaliści wykształceni w Polsce nie zawsze umieli projektować przydatne produkty rynkowe. Oczywiście po drodze poznałem projektantów, którzy postrzegali już swoją rolę inaczej niż tylko przez pryzmat artysty. Zacząłem myśleć o stworzeniu wydziału projektowania, który będzie przygotowywał studentów do pracy z myślą o potrzebach klienta, zdolnych porozumieć się z przemysłem. Wiedziałem, że z takim myśleniem o projektowaniu polskie firmy stać na zbudowanie unikalnej, oryginalnej oferty i wypromowanie w świecie własnej marki.
Jeździłem w tamtym czasie na różne targi i w Eindhoven poznałem najpierw Zuzę Skalską – analityczkę trendów w designie, biznesie i innowacjach, a potem ona poznała mnie z Lidewij Edelkoort, światowej sławy trendsetterką. Wspólnie zaczęliśmy zastanawiać się, czy nie warto otworzyć uczelni w Poznaniu. Lidewij Edelkoort postawiła jeden warunek: że nie będzie to kopia Design Academy w Eindhoven, w której była wtedy dyrektorem. Uważała że trzeba pójść dalej, zbudować nowy model edukacji odpowiadający na aktualne potrzeby.
Lidewij Edelkoort - współzałożycielka School of Form, wybitna holenderska badaczka trendów. Uznana za jedną z 25 najbardziej wpływowych osób w świecie mody („Time”) i jedną z 40 najbardziej wpływowych osobowości w świecie designu („Icon”).
Rozważania, dyskusje i rozmowy trwały trzy lata, aż odkryliśmy wspólnie, że tak naprawdę zaplecze dla Design Academy mamy w Polsce i jest nim Uniwersytet SWPS, który kształci psychologów, politologów, socjologów, filozofów i antropologów, a współczesny projektant musi zacząć od wiedzy o człowieku. Dopiero świadomość tego, w jakim obszarze utyka człowiek bez odpowiedniego wsparcia ze strony produktów, może stanowić punkt wyjścia do projektu. Wychodząc z tego założenia, stworzyliśmy projekt School of Form.
Czyli pomysł, żeby połączyć projektowanie z naukami humanistycznymi, należał do Lidewij Edelkoort?
P.V.: Tak, uczciwie trzeba powiedzieć, że ona przyniosła ten pomysł, uznając, że to jest kluczowe dla sensu pracy projektowej. Projektant musi znać socjologię, filozofię, antropologię i szukać wiedzy o człowieku – albo podręcznikowej, albo wynikającej z tego, że przygląda się ludziom. Trzeba było też tych projektantów skonfrontować z technologią, więc powstało duże zaplecze warsztatowe, żeby rozumieli komplikacje wynikające z ograniczeń technicznych.
School of Form to niezwykle ważny projekt na skalę globalną. Przyjeżdżały do nas delegacje różnych uczelni z Europy, Izraela, USA, by zobaczyć, jak to funkcjonuje, i wielu zaczęło kopiować ten projekt, uważając, że jest odkrywczy i skuteczny.
Lidewij była zachwycona świeżością pomysłów naszych studentów. Wielu z nich zrobiło później karierę w zagranicznych koncernach, część otworzyła własne firmy. Jestem przekonany, że polski przemysł dostał szansę, aby móc produkować własne, oryginalne produkty rodzimych projektantów.
Myślę, że w przypadku School of Form można mówić o Pana odwadze w podejmowaniu wyzwań i szukaniu nieszablonowych rozwiązań. Moje kolejne pytanie dotyczy odwagi, ale bardziej ogólnie. Czy w Polsce uczelnia może być odważna? Jak Pan wyobraża sobie uniwersytet przyszłości?
P.V.: W strategii Uniwersytetu SWPS pojawiają się trzy kluczowe słowa: odwaga, odpowiedzialność i otwartość. My tę odwagę interpretujemy na różne sposoby. Po pierwsze, chodzi o to, żeby wyposażając studentów w wiedzę i umiejętności, ośmielać ich; żeby nie bali się tego, co na zewnątrz i tego, co przyniesie przyszłość. Uczymy ich pracy w zespole, w przypadku School of Form dajemy im kompetencje techniczne, umiejętności manualne i produkcyjne, bo wierzymy, że „umiem” daje nam dużo więcej odwagi i pewności siebie niż „wiem”. Chcemy tak edukować studentów, by stawiali czoło temu, co dzieje się wokół i nie bali się nadchodzących zmian.
Nasza odwaga przejawia się także w ciągłym dostosowywaniu projektów studiów do kolejnych wyzwań współczesnego świata. Nieustannie modyfikujemy realizowane programy kształcenia i zgłaszamy nowe. Wchodzimy na zupełnie nowe obszary, między innymi na obszar zarządzania, informatyki i myślimy o kolejnych zmianach.
Informatyki widzianej z bardzo nietypowej perspektywy...
P.V.: Dzisiaj aplikacjami zajmują się przede wszystkim informatycy i ekonomiści, którzy skupiają się na tym, jak optymalizować programy i skutki finansowe, zapominając o człowieku i jego potrzebach. Bywa, że idą jeszcze dalej, czyli próbują uzależnić użytkownika od aplikacji, po to, by zebrać możliwie najwięcej informacji na jego temat, a następnie sprzedać tę wiedzę innym usługodawcom.
My myślimy o informatyce, która ma bliski kontakt z psychologią i humanistyką. Chcemy wykształcić studentów, którzy będą potrafili zdefiniować problem z perspektywy człowieka i jego potrzeb. Wspierać i chronić ludzi, a nie ich zamiast uzależniać i osaczać.
Odpowiedzialność za otoczenie społeczne
SWPS jest pierwszym prywatnym uniwersytetem w Polsce. Nie ma innej prywatnej szkoły, która dostała ten zaszczytny tytuł. Jaka jest rola w społeczeństwie takiego pierwszego prywatnego uniwersytetu?
P.V.: Aby uzyskać status uniwersytetu, uczelnia musi spełnić bardzo konkretne wymagania wynikające z aktywności środowiska naukowego, i to w wielu dziedzinach. Zostaliśmy uniwersytetem tylko dzięki temu, że wysoko cenimy naukowców i tworzymy dla nich odpowiednią przestrzeń do aktywności badawczej. Co więcej, do tego środowiska naukowego zapraszamy studentów. W rezultacie bardzo wielu profesorów to nasi wychowankowie. Uczelnię założyli wybitni profesorowie z Polskiej Akademii Nauk, ale dzisiaj mamy własną kadrę: wielu studentów tu pozostaje i pracuje naukowo, wielu młodych profesorów jest absolwentami naszej uczelni.
Jako uczelnia prywatna, która utrzymuje się z czesnego studentów, nie zapominamy jednocześnie o tym, jak ważne są proces i jakość kształcenia. Tak więc Uniwersytet SWPS stoi na dwóch nogach. Jedna noga to nauka i badania, a także europejska reputacja w tym zakresie. Druga – solidna opieka i troska o studenta i jego przyszłość. Robimy wszystko, żeby studenci czuli się u nas komfortowo i wiedzieli, że mogą się tu wiele nauczyć, a także liczyć na naszą pomoc. Budujemy też trzecią nogę. Chcemy być potrzebni i użyteczni dla polskiego biznesu i społeczeństwa. Dzielić się wiedzą z firmami, urzędami i organizacjami pozarządowymi. Wspierać je poprzez szkolenia, konsultacje oraz prowadząc dla nich specjalistyczne badania. Działamy już w tym zakresie, a możliwości współpracy są ogromne.
Mówił Pan już o wartościach i mam pytanie o kolejną wartość Uniwersytetu: odpowiedzialność. W czym ona się przejawia?
P.V.: Po pierwsze, odpowiedzialność za studentów i za ich przyszłość zawodową. Robimy wiele, by móc obserwować studentów w trakcie studiów i możliwie najlepiej ich wspierać, tak żeby osiągnęli swoje apogeum i poszli we właściwym kierunku.
Po drugie, odpowiedzialność za kraj i świat, w którym funkcjonujemy. Uważamy, że jako uniwersytet musimy próbować wpływać na to, by nasze otoczenie zmieniało się w dobrym kierunku; żebyśmy byli krajem ludzi odważnych, otwartych na innych, kochających wolność i doceniających to, że tak wiele osiągnęliśmy po 1989 r. Chcemy być źródłem prawdy, która jak czysta woda daje zdrowie społecznej debacie, wspiera demokrację i przynosi wolność.
Gdzieś obok tego jest też chęć pokazania studentom wartości, jaką jest sztuka. Uważam, że artysta jest dobrym przykładem dla młodych ludzi, bo pokazuje, że czerpiąc z własnej ciekawości i korzystając ze swoich umiejętności, można robić rzeczy szalone i realizować marzenia. Dlatego robię wszystko, by studenci mieli kontakt z artystami i z dziełami sztuki. Czujemy się odpowiedzialni za to, żeby otworzyli się na sztukę i na sugestie z tamtego pięknego, kolorowego, ciekawego świata. Sam wiele zawdzięczam współpracy z artystami.
Uczelnia wychodzi ze swoimi usługami do różnych środowisk – prowadzi Klinikę Terapii Poznawczo-Behawioralnej w Warszawie, Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną oraz Środowiskowe Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Poznaniu.
P.V.: Tak, pomagamy dzieciom, młodzieży, a także osobom dorosłym w radzeniu sobie z zaburzeniami zdrowia psychicznego, spowodowanymi przeciwnościami losu, których pandemia przysporzyła jeszcze więcej. Mamy też gotowość do wspierania lekarzy w ich trudnej misji.
Tego rodzaju poradni będzie kiedyś dużo więcej – chcielibyśmy, żeby kliniki Uniwersytetu SWPS istniały w każdym mieście, choć dzisiaj, kiedy tak wiele usług przeniosło się do Internetu, możemy już teraz świadczyć usługi w całym kraju. Wiem jak psycholog, psychoterapeuta może poprawić jakość życia i zdrowie. Z drugiej strony chcemy nie tylko kształcić psychologów, lecz także pokazywać ich przydatność, a co ważniejsze, tworzyć dla nich miejsca pracy.
Jesteśmy też otwarci na współpracę z biznesem. Uniwersytet SWPS jest bardzo użytecznym partnerem dla organizacji, bo potrafimy rozwiązywać wiele problemów, z którymi borykają się firmy. Pokazujemy im wagę emocji i człowieka w biznesie. Wspieramy przedsiębiorstwa, szkolimy pracowników, robimy badania klientów, pomagamy poznać i zmieniać kulturę organizacyjną firm, pomagamy przebudowywać strukturę, stworzyć nową strategię, jak również odkrywać i rozwijać ukryty potencjał, który może być gwarancją sukcesu tej strategii.
Otwartość i konsekwencja w działaniu
Została nam ostatnia wartość – otwartość, którą SWPS ma zapisaną w swojej misji. Co to oznacza, że jedną z wartości Uniwersytetu jest otwartość?
P.V.: Przejawów otwartości jest wiele. Kluczowe jest dla nas założenie, aby być jako środowisko otwarci na wymianę międzynarodową. Dotyczy to studentów z różnych krajów oraz wykładowców z różnych regionów świata. Chcemy też być uczelnią, która działa multidyscyplinarnie. Robimy wszystko, by Uniwersytet SWPS nie był zestawem silosów: prawnicy, projektanci, psychologowie, socjologowie, politologowie. Staramy się tworzyć międzywydziałowe projekty i międzywydziałowe studia, żeby wprowadzić psychologię, która jest naszym najbardziej aktywnym obszarem naukowym i dydaktycznym, w inne obszary.
Między innymi w informatykę, gdzie potrzeba wiedzy o człowieku, aby rozumieć, dla kogo i po co projektujemy tę całą cyfrową rzeczywistość.
Wprowadziliśmy elementy psychologii do zarządzania, bo chcemy wyposażać przyszłych menedżerów w wiedzę humanistyczną. Tak naprawdę przyszły szef firmy nie zarządza Excelem i ekonomicznymi parametrami, tylko ludźmi. Zwłaszcza że wzorujemy się na profesorze Jerzym Hausnerze i koncepcie Firmy-Idei, czyli przedsiębiorstwa, które istnieje dla wartości ważniejszych niż zysk, a sam zysk jest jedynie narzędziem do osiągania wyższych celów.
Wystąpienie Piotra Voelkela podczas seminarium Firma-Idea: zarządzanie - ludzie - wartości (Uniwersytet SWPS w Warszawie, 26.04.2017 r.)
Podobnie w School of Form, gdzie humanistyczna wiedza o człowieku jest początkiem projektowania i myślenia o produkcie czy usługach. W School of Ideas chcielibyśmy, żeby wiedza o człowieku i całe humanistyczne i kulturowe przygotowanie absolwenta pozwalało mu zaprojektować dobre relacje i usługi.
O czym Pan dzisiaj marzy? Jako biznesmen, inwestor, mecenas sztuki, a zarazem człowiek bardzo mocno stąpający po ziemi?
P.V.: Te marzenia koncentrują się wokół dwóch obszarów. Pierwszy dotyczy rodziny. Przede wszystkim chcę utrzymać dobre relacje z dziećmi i wnukami i móc kibicować wnukom w rozwoju. Obserwowanie ich sprawia mi niezwykłą frajdę, bo to są cudowne dzieciaki i ubóstwiam czas, który spędzamy razem na wsi. To marzenie w części się realizuje, a ciągle jest nadzieja, że można to rozwijać dalej, lepiej, bardziej.
Drugi obszar jest związany z projektami biznesowymi. Co pewien czas udaje mi się zrealizować projekty z zakresu edukacji, sztuki i budownictwa, które zwracają uwagę świata, cieszą się uznaniem, otrzymują nagrody oraz wyróżnienia. Cieszę się, że mam świetny zespół, z którym prowadzimy tak unikalne i ważne działania. Jestem szczęśliwy, że robimy rzeczy, z których będziemy dumni, i mam nadzieję, że miło będzie te obiekty kiedyś oglądać, zbierać pozytywne oceny międzynarodowego środowiska. Dziś mam ogromny komfort robienia tego, co chcę, co mnie inspiruje, z partnerami, których lubię i cenię.
Czy pandemia zmieniła Pan podejście do życia i pracy?
P.V.: Doświadczenia z zeszłego roku skłoniły mnie do wielu refleksji. Odkryłem, że można żyć inaczej – i że jest to szczęśliwsze życie. Przede wszystkim zrozumiałem, że mój dotychczasowy plan, mój pomysł na to, żeby za wszelką cenę zawrócić rzekę, która płynie w innym kierunku, niż planowałem – był bardzo kosztowny emocjonalnie i energetycznie. Owszem, przynosił czasami spektakularne zwycięstwa, ale był okupiony wieloma trudnymi sytuacjami, konfliktami i gniewem. Odkryłem, że to nie ma sensu, że dużo lepiej jest płynąć z nurtem, a gdy zbliżają się wodospady, mocniej złapać wiosła. Kiedy wypadnę z kajaka, to zawsze znajdzie się ktoś, kto rzuci koło ratunkowe.
Drugą ważną rzeczą, jaką odkryłem, jest fakt, że nie jesteśmy w stanie sprostać oczekiwaniom wszystkich dookoła. Pomógł mi w tym wybudowany przez nas budynek Bałtyk, który przez jednych jest uznawany za dzieło sztuki, nagradzane w międzynarodowych konkursach, a przez innych uważany za paskudztwo szpecące poznańską panoramę. Budynek jest jeden, a oceny skrajnie różne. Przekładając to na swoje życie, doszedłem do wniosku, że nie należy się w ogóle przejmować tym, co myślą o mnie inni ludzie, ponieważ ich ocena mojej osoby ma niewiele wspólnego ze mną – to raczej wynik ich własnych doświadczeń. Najlepiej widać to po reakcjach na nasze błędy. Wszyscy ci, którzy nas cenią i lubią, chętnie przychodzą z pomocą. Z kolei osoby, które z nami rywalizują, czy źle nam życzą – będą robić wszystko, żeby nam przy okazji zaszkodzić, upokorzyć. Świadomość tych mechanizmów pozwala mniej zważać na wrogie i krytyczne uwagi nieprzychylnych i po prostu ułatwia bycie szczęśliwym.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Voelkel
założyciel Grupy Kapitałowej VOX – firm z branży budownictwa, wykończenia i aranżacji wnętrz, współtwórca Concordia Design – centrum designu i kreatywności w Poznaniu, założyciel Fundacji VOX-Artis Promocji Polskiej Sztuki Współczesnej oraz prezes Wielkopolskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, którego kolekcja współtworzy stałą ekspozycję sztuki współczesnej w poznańskim Muzeum Narodowym. Jest także założycielem funduszu stypendialnego Talenty, wspierającego najbardziej uzdolnioną młodzież.
W 2008 roku został prezesem zarządu spółki Instytut Rozwoju Edukacji, która przejęła funkcje założyciela Uniwersytetu SWPS. We współpracy z Lidewij Edelkoort, wieloletnią szefową Design Academy w Eindhoven, stworzył na Uniwersytecie SWPS nowatorską koncepcję programową School of Form nagrodzoną przez MNiSW. Jest również współzałożycielem Collegium Da Vinci w Poznaniu oraz Zespołu Szkół Da Vinci: szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum akademickich.
Karolina Koziołek
Absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracowała jako sekretarz literacki w Teatrze Nowym im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu, a potem jako dziennikarka w „Głosie Wielkopolskim”, gdzie przeprowadziła wywiady z dziesiątkami osób. Obecnie prezes Fundacji Fundacji VOX-Artis Promocji Polskiej Sztuki Współczesnej.
wróć na stronę główną Jubileuszu 25-lecia uczelni →
Życie, rozwój, biznes, humanistyka, marzenia...
Wywiad z Piotrem Voelkelem przeprowadzony w ramach projektu Można! przez Andrzeja Tucholskiego, absolwenta psychologii biznesu na Uniwersytecie SWPS.
Żeby kochać pracę, trzeba kochać życie
Podczas Forum Zamknięcia Kampanii „Praca? Lubię to!” Piotr Voelkel opowiada o swojej osobistej drodze do sukcesu i wyzwaniach, jakie niesie ciągły rozwój.