logo

logo uswps nazwa 3

Blog Strefy Kultur

Tajemnice jerozolimskiej Ściany Płaczu

Ściana Płaczu uważana jest za jeden z wizualnych symboli Jerozolimy i jednocześnie jedną z jej największych turystycznych atrakcji. Nic dziwnego. Widok pogrążonych w modlitwie, kołyszących się rytmicznie, spowitych w pasiaste chusty modlitewne brodatych mężczyzn, ma sobie rzeczywiście coś fascynującego, a ponadto wizyta pod Ścianą Płaczu jest dla wielu osób jedyną, a w każdym razie rzadką okazją do przyjrzenia się z bliska żydowskim praktykom religijnym. Ale Ściana jest nie tylko ważnym miejscem praktyk religijnych żydów z całego świata, ale także symbolem żydowskiej tożsamości narodowej. To dlatego właśnie u jej stóp odbywają się różne uroczystości państwowe, a młodzi izraelscy żołnierze składają przysięgę wojskową.

To, co nazywamy „Ścianą Płaczu”, to właściwie cały kompleks modlitewny obejmujący rozległy plac przylegający do wysokiego na 6 pięter muru długości około 60 metrów, opasującego z zachodniej strony Wzgórze Świątynne. Mur ten zbudowany został z olbrzymich bloków jerozolimskiego wapienia jako mur oporowy, mający na celu ochronę wzgórza świątynnego przed osuwaniem się, kiedy na rozkaz króla Heroda w roku 19 p.n.e., przystąpiono do rozbudowy Świątyni Jerozolimskiej. Sama świątynia została zburzona przez Rzymian już w kilkanaście lat po zakończeniu prac budowlanych w roku 70 naszej ery. Za to mur oporowy przetrwał do naszych czasów, choć w swych wyższych partiach, obok kamieni pamiętających czasy króla Heroda i Jezusa, zawiera również nowsze elementy, którymi w ciągu wieków uzupełniano powstałe w nim ubytki. Mur ten góruje dziś nad rozległym placem, na którym zbierają się i modlą pobożni Żydzi, a ponadto w niektóre święta organizowane są tam oficjalne uroczystości. Warto też wiedzieć, że swój dzisiejszy wygląd miejsce to zawdzięcza wyburzeniu całego kwartału budynków, które się tu poprzednio znajdowały. Wcześniej, do roku 1967, modlitewne miejsce pod Ścianą Płaczu miało postać wąskiego korytarza kilkumetrowej szerokości przylegającego bezpośrednio do muru.

Plac u podnóża Ściany Płaczu jest dziś podzielony na trzy części. Bezpośrednio do samego muru przylega odgrodzona parkanem od reszty placu strefa modlitewna o szerokości około 20 metrów, dodatkowo rozdzielona na dwie części: większą męską i mniejszą kobiecą. Wstęp do obu tych części jest wolny, przy zachowaniu podziału płci, z tym że mężczyźni muszą bezwzględnie pamiętać o nakryciu głowy. Pozostała część placu jest ogólnodostępna i, poza szabatami i okresami świątecznymi, nie obowiązują na niej żadne specjalne ograniczenia ani nakazy. Oczywiście oczekuje się, że odwiedzający uszanują powagę miejsca, ale nie oznacza to na przykład zakazu głośnych rozmów, spacerów, palenia papierosów, spożywania przekąsek, czy używania telefonów komórkowych, a przybywające pod Ścianę Płaczu grupy młodzieży często w tym właśnie miejscu manifestują swoje uczucia narodowe i religijne poprzez zbiorowe tańce i śpiewy. Wolno fotografować, pamiętając jednak, że niektóre przebywające tam osoby mogą sobie tego nie życzyć. Jak zawsze i wszędzie zalecane są więc w tej kwestii takt i empatia. Natomiast w okresach świątecznych, oraz we wszystkie szabaty, to znaczy od zachodu słońca w piątek do zachodu słońca w sobotę, kategorycznie zabronione jest na całym placu Ściany Płaczu używanie telefonów komórkowych oraz aparatów fotograficznych, a także palenie papierosów. Warto o tym pamiętać i bezwzględnie tej zasady przestrzegać, bo inaczej spotkamy się z natychmiastową i z reguły bardzo stanowczą reakcją otoczenia.

Plac przy Ścianie Płaczu spełnia dziś funkcję synagogi, to znaczy że mężczyźni przychodzą tu odmawiać trzykrotnie w ciągu dnia nakazane na te pory modlitwy oraz modlić się wspólnie w szabaty i święta. Wyznawcy judaizmu odwiedzający to miejsce licznie również w innych porach dnia, modlą się tu najczęściej słowami psalmów. Wiele osób kieruje w tym miejscu także swoje prośby do Boga zapisując je na kartkach, które następnie wkładane są w szczeliny w murze. Taką kartkę można tam nawet umieścić zdalnie, korzystając z Internetu. Dzięki specjalnej aplikacji przesyła się tekst prośby, który za niewielką opłatą ktoś potem drukuje i w naszym imieniu umieszcza w szczelinie pomiędzy kamiennymi blokami Ściany Płaczu. Za pośrednictwem kamer internetowych można też na żywo obserwować Ścianę Płaczu przez 24 godziny na dobę. Kamery wyłączane są tylko w czasie szabatów i świąt1*.

Z jerozolimską Ścianą Płaczu wiąże się wiele wyobrażeń, które często wymagałyby weryfikacji, a przy tym kryje ona w sobie wiele tajemnic, których rąbka przy tej okazji warto uchylić, zarówno przed tymi, którzy albo już mieli okazję ją osobiście zobaczyć, albo planują to miejsce zwiedzić w przyszłości. 

Warto na przykład wiedzieć, że sami Żydzi nie używają nazwy „Ściana Płaczu”, pod jaką w Polsce znamy to miejsce, a nawet jej raczej nie lubią. Ma ona dla nich zabarwienie pejoratywne. Sami posługują się określeniem „Mur Zachodni” (po hebrajsku „HaKotel HaMa’arawi”) a w potocznej wersji skróconą jego wersją „Kotel”, czyli „mur”. Oczywiście jeśli będąc w Jerozolimie spytamy kogoś o drogę do „Ściany Płaczu” (po angielsku „The Wailing Wall”) nikt się na nas, jako na turystów, nie obrazi. 

O wiele ważniejszą rzeczą niż ewentualne kontrowersje związane z nazwą, jest jednak wyjaśnienie, czym w istocie jest „Ściana Płaczu”. Powszechnie mówi się o niej, że to „najświętsze miejsce judaizmu”, ale to określenie niewiele wyjaśnia, a w dodatku nie jest właściwie zgodne z prawdą. Dla pobożnych Żydów jedynym świętym miejscem było sanktuarium świątynne, czyli puste pomieszczenie nazywane „Świętym Świętych”, do którego nikt poza najwyższym kapłanem (i to tylko raz w roku!) nie miał wstępu, w którym, jak wierzono, przebywał sam Bóg. Jego obecność, nazywana Szechiną uświęciła to miejsce na zawsze. Dziś nie ma pewności, gdzie dokładnie na Wzgórzu Świątynnym miejsce to się znajdowało. Wiedza ta dawno już zatarła się w pamięci członków Narodu Wybranego, jako że od zburzenia Świątyni w 70. roku naszej ery, czyli przez ostatnie prawie dwa tysiąclecia, przeważnie nie mieli oni wstępu na teren Wzgórza Świątynnego, a często mieli nawet zakaz przebywania w ogóle w mieście Jerozolimie. Wtedy, kiedy jednak im na to zezwalano, gromadzili się i modlili tak blisko świętego miejsca, jak to tylko było możliwe. Dlatego najpierw, przez kilka pierwszych stuleci po zburzeniu świątyni, modlili się, jeśli mogli, przy jednej z bram w murze świątynnym, tej o której wiedziano, że znajdowała się najbliżej zburzonego „Świętego Świętych”. Potem, kiedy dostęp do tej bramy zasypano, czy zamurowano, przenieśli się do najbliższego dostępnego publicznie miejsca przy murze otaczającym wzgórze świątynne, czyli w miejsce określane dziś jako Ściana Płaczu. Tradycja modlitw w tym właśnie miejscu trwała przez kolejne stulecia i przerwana została jedynie zajęciem w roku 1948 części Jerozolimy przez Jordanię, w wyniku którego Żydom uniemożliwiono dostęp do Ściany Płaczu. Zmieniło się to dopiero po odwojowaniu Starego Miasta przez Izrael w roku 1967. Wzgórze Świątynne jest jednak dziś, tak jak przez ostatnie bez mała dwa tysiąclecia, wciąż niedostępne dla żydowskich praktyk religijnych. Powody tego są dwa. Po pierwsze zabraniają tego sami rabini, bo jako że nie wiadomo, gdzie dokładnie mieściło się Święte Świętych, wchodzący dziś na plac świątynny Żydzi mogliby w związku z tym nieświadomie dopuścić się aktu świętokradztwa naruszając świętość tego niedotykalnego miejsca. Istotną rolę w opinii rabinów odgrywa także to, że wstęp do świątyni dozwolony był wyłącznie osobom pozostającym w stanie czystości rytualnej, który to stan jest dla żyjących dzisiaj Żydów z różnych powodów nie do osiągnięcia. Po drugie zaś, niedostępność ta wynika z dzisiejszego statusu prawno-politycznego Wzgórza Świątynnego, nad którym obecnie kontrolę sprawują muzułmanie. Po wyparciu wojsk jordańskich ze wschodniej części Jerozolimy w roku 1967, Izrael pozostawił w rękach muzułmańskich samo Wzgórze Świątynne, gwarantując sobie tylko nieskrępowany dostęp żydowskich wiernych do Ściany Płaczu. W sensie formalno-prawnym, jako nieruchomość, pozostaje ono dziś w gestii króla Jordanii, co nie oznacza jednak, choć niektórzy tak o tym mówią, że jest jego prywatną własnością. Sprawa ta, jak wiele innych w dzisiejszej Jerozolimie, jest po prostu jak widać „skomplikowana”.

Jak zatem z powyższego jasno wynika, Ściana Płaczu nie była nigdy i nie jest też dzisiaj „miejscem świętym” a jedynie miejscem gromadzenia się i modlitw, a więc raczej czymś w rodzaju synagogi pod gołym niebem, a synagogi nie są dla Żydów świętymi miejscami. W tym miejscu warto zauważyć, że choć w powszechnym mniemaniu synagogi są czymś w rodzaju „żydowskich kościołów”, to między kościołem, czyli świątynią, a synagogą, czyli domem modlitwy, jest zasadnicza różnica. W kościele – w sensie w jakim to słowo z pewnością rozumie większość czytelników, składana jest ofiara, a obecność Boga ma fizyczny, realny charakter (w tabernakulum, albo w czasie Przeistoczenia). Samo pomieszczenie nabiera dzięki temu, przez kontakt z Bogiem, sakralnego (świętego) charakteru. Tymczasem synagoga, która nazywana jest po hebrajsku bejt midrasz (dom modlitw), albo beit ha kneset (dom zgromadzeń), to jest po prostu pomieszczenie do którego Żydzi przychodzą wspólnie się modlić i w którym przechowywana jest Tora, czyli zwój biblijny. Ale o ile ważne i godne szacunku może być to co się w synagodze robi, to samo pomieszczenie (które nie musi nawet być osobnym, specjalnym budynkiem, ale może nawet być tymczasowo wynajętym skromnym pokoikiem), nie ma sakralnego charakteru. Przekłada się to na stosunek wiernych do samych tych miejsc, oraz pozwala lepiej zrozumieć reguły dotyczące zachowania w nich etc. To znaczy, że synagogi traktuje się z szacunkiem, ale poza porami modlitw dopuszczalne jest w nich o wiele bardziej swobodne zachowanie, w porównaniu z tym, co znamy na przykład z katolickich kościołów. Ściana Płaczu również może być uznana za synagogę, bo na skutek splotu rozmaitych historycznych okoliczności powstał zwyczaj modlenia się w tym miejscu, ale ze świętością ma związek, głównie asocjacyjny. Można by co najwyżej powiedzieć, że Ściana Płaczu to miejsce u ś w i ę c o n e przez zanoszone w nim od wieków przez pobożnych Żydów do Boga żarliwe modlitwy. Oczywiście, jako miejsce "uświęcone tradycją modłów" Ściana Płaczu jest godna szacunku i specjalnego traktowania, ale słowo „uświęcone” ma w tym przypadku raczej charakter literacki, czy emocjonalny niż teologiczny.

A zatem dwie rzeczy zdołaliśmy już sobie wyjaśnić. Wiemy już, że Ściana Płaczu wcale niekoniecznie nazywa się Ścianą Płaczu, i że określanie jej „najświętszym miejscem judaizmu”, należy traktować raczej jako literacką metaforę, niż termin oddający jej religijną istotę. 

Kolejną wartą wyjaśnienia sprawą jest to, że często możemy usłyszeć, iż „Ściana Płaczu” jest „jedyną pozostałością Świątyni Jerozolimskiej”. Otóż owszem, jest pozostałością, ale jak to już teraz wiemy, nie samego budynku świątyni jako takiej, i w dodatku na pewno nie jedyną. Aby to lepiej zrozumieć, trzeba sobie spróbować wyobrazić jak to wszystko musiało kiedyś wyglądać. Otóż na płaskim, sztucznie przez Heroda powiększonym o jedną trzecią wzgórzu Moria, otoczonym dla ochrony przed osuwaniem się murami oporowymi, utworzono plac w którego centrum znajdowało się sanktuarium, czyli „Święte Świętych”. Przed nim umiejscowiony był ołtarz, na którym spalano ofiary. Wszystko to było otoczone murem tworząc tak zwany Dziedziniec Kapłanów, na który jak nazwa wskazuje wstęp mieli wyłącznie kapłani. Dookoła niego znajdowały się otoczone kolejnymi murami Dziedzińce: Mężczyzn, Kobiet i wreszcie Pogan. Tylko ten ostatni był miejscem dostępnym dla nie-Żydów. Całości wielkiego kompleksu architektonicznego jaki zbudował król Herod dopełniały jeszcze otaczające cały ówczesny plac świątynny portyki. Jak z tego wynika dzisiejsza Ściana Płaczu nie może być oczywiście traktowana jako pozostałość samej świątyni, jako że jest jedynie elementem całej monumentalnej architektonicznej konstrukcji jaką stanowiło za czasów Heroda Wzgórze Świątynne, zresztą wcale nie jedynym, który przetrwał do naszych czasów, jak się powszechnie uważa. Ściana Płaczu, jest bowiem zaledwie niewielką, niczym nie przesłoniętą dziś i dlatego widoczną, częścią „zachodniego muru oporowego”. Jego reszta wciąż istnieje, tyle że jest niewidoczna, bo jego dolna partia skryta jest obecnie kilkanaście metrów pod ziemią, a górną zasłaniają budynki dzisiejszego Kwartału Muzułmańskiego. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć te inne pozostałości murów wzgórza świątynnego koniecznie powinien zaplanować wizytę w tak zwanym „Tunelu Ściany Płaczu”. Odwiedziny w nim to ciekawa przygoda i znakomity sposób by lepiej poznać historię Jerozolimy, zapoznając się z fascynującymi wynikami odkryć archeologów badających podziemia okolic Ściany Płaczu. 

Jest on obecnie udostępniony do zwiedzania w grupach z przewodnikiem. Wejście do niego znajduje się w podcieniach jednego z budynków otaczających plac modlitewny. Można go zwiedzać po dokonaniu przez telefon lub Internet rezerwacji2*

Określenie „tunel” jest w tym przypadku trochę nieścisłe, bo właściwie jest to nie tyle tunel, ile raczej coś w rodzaju podziemnego korytarza, przebiegającego na głębokości kilkunastu metrów pod ziemią wzdłuż całej podstawy zachodniej części muru, powstałego przez połączenie ciągu odkopanych pomieszczeń i pustych podziemnych przestrzeni, nad którymi przez wieki nadbudowywano kolejne warstwy budynków. Tylko ostatnią jego część, powstałą przez przyłączenie odkrytego przy tej okazji, wykutego w skale starego kanału wodnego doprowadzającego za czasów Heroda wodę z sadzawki Struthion do Świątyni, można by nazwać właściwym tunelem. 

W trakcie zwiedzania tunelu naszą uwagę na pewno zwrócą tkwiące w podstawie muru oporowego potężne bloki skalne. Największy z nich waży 520 ton i jest jednym z najcięższych obiektów, jakie kiedykolwiek podniosły istoty ludzkie bez maszyn o napędzie mechanicznym. Do dziś nikt nie potrafi wytłumaczyć, w jaki sposób takie kolosalne bloki skalne były w tamtych czasach transportowane, bo i dziś byłoby to dużym wyczynem inżynierskim. Posuwając się dalej tunelem wzdłuż podstawy muru zachodniego, w pewnym momencie dojdziemy do miejsca, w którym archeolodzy odsłonili bruk ulicy z okresu herodiańskiego prowadzącej wzdłuż muru na Wzgórze Świątynne. W momencie zburzenia świątyni przez Rzymian w 70 roku naszej ery nie zdołano jej jeszcze dokończyć. Nie obrobiony do końca kamień noszący ślady uderzeń oskarda jest dowodem nagłego przerwania prac kamieniarskich. Jest właściwie pewne, że bruk uliczki nosi na sobie ślady stóp Jezusa, który musiał nią chodzić udając się do Świątyni gdzie jak wiemy wielokrotnie bywał, modlił się i nauczał.

Ostatnią część tunelu stanowi wspomniany wcześniej kanał wodny doprowadzający wodę z sadzawki Struthion. Warto wspomnieć, że woda potrzebna była w Świątyni Jerozolimskiej w bardzo dużych ilościach, nie tylko dla celów spożywczych, ale również dla obmyć rytualnych, a także w związku z tym, że w świątyni codziennie zabijano rytualnie w ofierze setki, a podczas wielkich świąt może nawet i tysiące zwierząt. Świątynia Jerozolimska była bowiem nie tylko centrum życia religijnego ludu Izraela, ale także czymś w rodzaju wielkiej rytualnej ubojni zwierząt ofiarnych, a więc właściwie wielkim, zresztą niezwykle sprawnie działającym, przedsiębiorstwem, na którym opierała się właściwie ekonomia całego ówczesnego żydowskiego państwa. Żyli z niej przecież okoliczni hodowcy owiec, kóz, bydła i gołębi, które trzeba było zakupić, żeby móc je następnie złożyć w ofierze w świątyni. Stanowiła również źródło utrzymania dla wszystkich, którzy czerpali zyski z zapewniania gościny dziesiątkom, a według niektórych historyków nawet setkom tysięcy przybywających do Świątyni pielgrzymów. Źródła podają także, że bezpośrednio w świątyni zatrudnionych było stale siedem tysięcy kapłanów i dziesięć tysięcy lewitów podzielonych na 24 zmiany, które w kilkumiesięcznych odstępach odbywały w niej swoje tygodniowe „dyżury”. Przy tym wszystkim trzeba też pamiętać, że także sama, trwająca przez blisko pięćdziesiąt lat przebudowa świątyni, dawała stałe zatrudnienie wielu tysiącom robotników budowlanych i rozmaitych rzemieślników. Można więc bez żadnej przesady powiedzieć, że Świątynia Jerozolimska była nie tylko centrum kultu religijnego, ale również sercem i podstawą systemu ekonomicznego i politycznego ówczesnego państwa żydowskiego. W tym kontekście wydaje się zrozumiałe, że dość bezwzględnie rozprawiano się z tymi, którzy jak Jezus, poddawali jej działanie publicznej krytyce, lub podejrzani byli (w wypadku Jezusa oczywiście niesłusznie) o nawoływanie do jej zburzenia.

Ukończywszy zwiedzanie tunelu można wyjść z niego wyjściem prowadzącym na Via Dolorosa w Kwartale Muzułmańskim lub powrócić z przewodnikiem do wejścia znajdującego się przy Ścianie Płaczu. 

Kończąc te rozważania mam nadzieję, że prostując rozmaite potoczne sądy na temat jerozolimskiej Ściany Płaczu i odsłaniając różne jej tajemnice, nie rozczarowałem jednak nikogo z czytelników. Przyjeżdżając do Jerozolimy trzeba się nastawić na to, że wiele rzeczy może nas tu zaskoczyć, że będziemy musieli wiele rzeczy przemyśleć na nowo. Ale chyba nic w tym dziwnego. To miasto jest przecież niezwykłe, bo jest jednocześnie Wschodem i Zachodem, Europą i Azją. Jest wyjątkowe, bo gdzie indziej jeszcze można tak jak tu, naocznie konfrontować się ze stuleciami, a nawet tysiącleciami? A to tego jeszcze ta intensywna koncentracja pobożności — chrześcijańskiej, żydowskiej, muzułmańskiej — w ich niemal niezliczonych odmianach. 

 

1* Transmisję na żywo można obserwować m. in. za pośrednictwem stron: https://www.skylinewebcams.com/pl/webcam/israel/jerusalem-district/jerusalem/western-wall.html https://thekotel.org/en/western-wall/western-wall-cameras/
https://www.earthcam.com/world/israel/jerusalem/?cam=jerusalem

2* Zarezerwować wizytę i wykupić bilety najwygodniej także za pośrednictwem Internetu na stronie:
https://ticketsoft.co.il/reservintres/index.jsp?referentId=15&siteId=12&activityGroup=1&lang=en&_ga=2.196678251.695208419.1632165922-209613583.1632165922

dr Marek Suchan

dr Marek Suchar
autor

Doktor psychologii, nauczyciel akademicki, badacz historii i kultury Jerozolimy. Absolwent studiów judaistycznych oraz studiów z zakresu archeologii biblijnej w Wyższej Szkole Filologii Hebrajskiej. Autor pięciu książek i kilkudziesięciu artykułów poświęconych historii i współczesności Izraela. W latach 2010–2022 prowadził wykłady i prelekcje m.in. dla Polsko-Izraelskiej Grupy Parlamentarnej w Sejmie RP, na Uniwersytecie Otwartym przy Żydowskiej Gminie Wyznaniowej w Gdańsku oraz w Centrum Kultury i Edukacji Żydowskiej i Fundacji Bente Kahan we Wrocławiu. Od 2022 r. jest kierownikiem merytorycznym studiów podyplomowych judaistyka stosowana na Wydziale Psychologii w Sopocie Uniwersytetu SWPS.

 

kanały

zobacz też

strefa psyche strefa designu strefa zarzadzania strefa prawa logostrefa kultur logo