logo

logo uswps nazwa 3

Blog Strefy Kultur

Jerozolimska dzielnica Mea Shearim – podróż w przestrzeni i w czasie

Dzielnica ta jest, po Starym Mieście, jedną z największych turystycznych atrakcji Jerozolimy. Stanowi rodzaj enklawy, w której spotkać można potomków wschodnioeuropejskich chasydów i podobno przypomina wyglądem żydowskie sztetle rozsiane kiedyś gęsto na terenach Wschodniej Europy. Spacer po Mea Shearim jest więc nie tylko spotkaniem z malowniczą egzotyką żydowskiej ultraortodoksji, ale także rodzajem jedynej w swoim rodzaju podróży w czasie. 

Mea Shearim jest jednym z pierwszych osiedli mieszkalnych zbudowanych pod koniec XIX wieku poza murami Starej Jerozolimy. Charakterystyczne dla tej dzielnicy są niskie domy i wąskie uliczki, z których wchodzi się w jeszcze węższe, przeważnie zaniedbane i dość zaśmiecone zaułki, a z nich w podwórka zwykle pełne suszącego się na sznurach prania.

Spacerując po Mea Szearim można rzeczywiście poczuć się jakby cofnęło się w czasie i znalazło nagle w świecie znanym nam z powieści Singera czy Stryjkowskiego i z archiwalnych fotografii. Ciasne uliczki niezależnie od pory dnia zwykle pełne są przechodniów. Łatwo odnieść wrażenie, że życie toczy się tu na ulicy. Nic dziwnego. Rodziny są tu liczne, nierzadko kilkunastoosobowe, a mieszkanka malutkie. Zwłaszcza w upalne lato nie sposób w nich usiedzieć. W domu się śpi i jada posiłki, ale poza tym życie toczy się w ciasnych podwórkach i na wąskich uliczkach. Zwłaszcza w szabat. Wtedy Mea Szearim zapełnia się odświętnie ubranymi rodzinami spacerującymi środkiem wąskich jezdni, bo tego dnia samochody nie są tu wpuszczane, a wylotowe uliczki tej dzielnicy zastawione są na całej szerokości przenośnymi barierkami. 

Haredim, bo tak ich się określa w Izraelu, zamieszkujący Mea Szearim, stanowią hermetyczną społeczność, żyjącą własnym życiem, izolującą się na różne sposoby od otaczającego świata. Dwie rzeczy odgrywają w ich życiu dominującą rolę: religia i tradycja. Ta pierwsza to oczywiście judaizm, ale w jego, najogólniej mówiąc, najbardziej konserwatywnej i rygorystycznej postaci. Jeżeli zaś chodzi o tradycjonalizm, to wyraża się on w stylu życia odwołującym się do obyczajów panujących w żydowskich społecznościach wschodniej Europy w XVIII czy XIX wieku. Obyczaje te przeniesione są w sposób literalny i przestrzegane z drobiazgową dokładnością dziś w zupełnie odmiennym, bliskowschodnim kontekście, co może robić niesamowite wrażenie. Bo tradycjonalizm mieszkańców Mea Szearim wyraża się na przykład w ubiorze. Noszenie ciężkich, ciemnych ubrań, dokładnie takich jakie nosili kiedyś przodkowie na Wołyniu czy Podolu, w izraelskich temperaturach dochodzących latem nierzadko do 40 stopni Celsjusza, musi być prawdziwą torturą. Ale dla ultraortodoksów najważniejsza jest tradycja, więc niezależnie od pogody, mężczyźni noszą tu czarne marynarki, lub sięgające do połowy łydki chałaty. Z gołą głową nie chadza tu żaden mężczyzna. Nawet mali, kilkuletni chłopcy noszą tu aksamitne czarne jarmułki1. Ich starsi bracia, ojcowie i dziadkowie, jarmułki takie przykrywają wytwornymi czarnymi kapeluszami, które przy uroczystych okazjach zamieniają na obramowane futrem majestatyczne wysokie sztrejmle2. Kiedyś w Europie obszywano je futrem lisim albo sobolim. Tutaj podobno najczęściej jest to futro kuny lub norki. W deszczowe dni sztrejmle owijane są szczelnie przezroczystą folią dla ochrony przed zmoknięciem. Nic dziwnego. To zwykle najdroższa rzecz jaką posiadają ci ubodzy przeważnie ludzie. Cena takiego obszytego futrem paradnego nakrycia głowy waha się podobno od kilkuset do kilku tysięcy dolarów.

 Wspomniałem wcześniej o małych chłopcach, a to dlatego, że duża ilość małych dzieci na ulicach jest tym, co chyba jako pierwsze rzuca się w oczy w tej dzielnicy. Chłopcy w jarmułkach z długimi pejsami, dziewczynki, nawet te najmniejsze, w zapiętych pod szyję, długich za kolana sukieneczkach. Każda idąca ulicą mama prowadzi tu co najmniej kilkoro dzieci, pchając zwykle przed sobą jeszcze wózek z niemowlakiem. Często zobaczyć tu możemy też całkiem małe, kilkuletnie dzieci wędrujące chodnikiem samodzielnie lub w niewielkich grupkach. Kilkulatki prowadzą za rączkę jeszcze młodsze od siebie maluchy. W wielodzietnych rodzinach, a przeciętna ultraortodoksyjna rodzina posiada od ośmiorga do dwanaściorga dzieci, maluchy muszą wykazywać się samodzielnością i opiekować jedne drugimi. Innej rady nie ma.

Kobiety w Mea Szearim też ubierają się raczej na ciemno, obowiązkowo w długie suknie i bluzki z długimi rękawami. Na głowach noszą przeważnie ciasno związane chustki albo specjalne gęste siatki szczelnie okrywające włosy, jako że ultraortodoksyjne mężatki w żadnym wypadku nie powinny ich pokazywać obcym mężczyznom. Możemy więc być pewni, że piękne długie włosy niektórych pań chodzących ulicami Mea Szearim z odkrytymi głowami, to po prostu peruki. Niby włosy, ale nie własne, więc omija się w ten sposób surowe zakazy, jednocześnie respektując je. 

Pozycja kobiety w ultraortodoksyjnych społecznościach, to osobny i ważny temat. Przede wszystkim dlatego, że sytuacja, w której oczekuje się od niej przede wszystkim zajmowania domem i rodzenia dzieci (średnio od 8 do12!), definiuje jej los nie tylko w perspektywie życia osobistego, ale również zawodowego i społecznego, a fakt, że najczęściej nie dysponuje ona własnym majątkiem ani finansami, określa z kolei jej pozycję w rodzinie, jako osoby całkowicie zależnej od męża. Łatwo sobie wyobrazić jakie może to rodzić konsekwencje.

Skoro poruszyliśmy już temat finansów, to warto wspomnieć, że chasydzi, tak samo jak w ogóle członkowie społeczności ultraortodoksyjnej, to ludzie w przeważającej masie raczej ubodzy. Jest to konsekwencją tego, że pewna część ultraortodoksyjnych mężczyzn (ojców rodzin) nie pracuje tu zarobkowo, ale spędza czas w jesziwach3 (w przypadku żonatych mężczyzn nazywa się je „kolelami”), gdzie przez wiele godzin dziennie zajmują się czytaniem i analizowaniem tekstów religijnych. Źródłem ich utrzymania są zasiłki i stypendia wypłacane przez rozmaite instytucje religijne, a w ostatnich latach również przez państwo Izrael. Jest oczywiste, że wysokość tych świadczeń jest umiarkowana i pozwala wielodzietnym rodzinom jedynie na życie na bardzo skromnym poziomie.

W tym miejscu konieczne jest już pewne wyjaśnienie „terminologiczne”. Otóż w odniesieniu do mieszkańców Mea Szearim używa się często zamiennie określeń „ultraortodoksi” lub „chasydzi”. Nie są to jednak synonimy. Mieszkający w Mea Szearim chasydzi to tylko jedna ze społeczności wchodzących w skład tej części wyznawców judaizmu, których określa się „ultraortodoksami”. Warto przy tym zauważyć, że wśród ogółu Żydów żyjących dziś na świecie ultraortodoksja stanowi nurt w sensie ilościowym marginalny. W Izraelu jej reprezentanci stanowią zaledwie 8-10 procent ogółu obywateli. Chasydów jest oczywiście jeszcze mniej, a ich liczbę szacuje się odpowiednio na 3-5 procent. Zdecydowana większość obecnie żyjących Żydów, to albo przedstawiciele różnych odmian i nurtów postępowego i liberalnego judaizmu reformowanego (zwłaszcza w USA), albo osoby definiujące się jako niereligijne. Może się to wydawać dość dziwne, bo jednocześnie judaizm i wynikające z niego zasady dotyczące życia codziennego, są wyraźnie obecne w codziennym życiu państwa Izrael i jego obywateli. W szkołach państwowych obowiązkowo naucza się religii żydowskiej, powszechnie świętowany jest szabat (dniem wolnym od pracy jest tu sobota, a nie niedziela), w czasie którego nieczynne są sklepy, kina, teatry, sale koncertowe, nie działa też publiczna komunikacja. W podobny sposób obchodzone są tu żydowskie święta religijne, a w wojsku i instytucjach państwowych przestrzega się z reguły koszernych przepisów pokarmowych. Jest to jednym z paradoksów charakterystycznych dla współczesnego Izraela, kraju założonego przez wyemancypowanych, świeckich żydowskich syjonistów i socjalistów z Europy, ale w którym wiele aspektów związanych z judaizmem jako religią uznaje się dziś za ważny wyraz i zarazem symbol żydowskiej tożsamości. Można powiedzieć, że współcześnie w Izraelu mamy trzy funkcjonujące równolegle w stosunku do siebie społeczności: świecką, umiarkowanie religijną i ultraortodoksyjną. Potwierdzi to każdy, kto po krótkiej choćby wizycie w Jerozolimie wybierze się do Tel Avivu i będzie mógł porównać życie w tych dwóch miastach. 

Mieszkańcy Mea Szearim, jak już powiedzieliśmy, to chasydzi, czyli członkowie

rozmaitych, często niewielkich mikrospołeczności, identyfikujących się poprzez osobę duchowego przywódcy każdej z takich grup, czyli cadyka. Jest on obdarzany przez nich olbrzymim autorytetem, zresztą nie tylko w kwestiach religijnych, bo należący do jego ugrupowania chasydzi zasięgają jego rady i opinii we wszystkich właściwie ważniejszych kwestiach życiowych. 

Chasydyzm powstał w XVII wieku na Podolu jako ruch odnowy religijnej wśród prostych, ubogich i niewykształconych mas żydowskich. Od początku spotkał się z oporem wśród mitnagdim (hebr. „przeciwników”), którzy największą wagę przywiązywali zawsze do wykształcenia religijnego i studiowania ksiąg świętych. W przeciwieństwie do nich chasydzi byli religijnym ruchem mistycznym. Cóż to właściwie oznacza? Otóż wyraża się to podporządkowaniem całego życia dążeniu do świętości i odczuwaniu obecności Boga w codziennym życiu. Pobożny chasyd właściwie nieustannie myśli o Bogu i w jakimś sensie stara się pozostawać z nim w stałym duchowym kontakcie poprzez modlitwę, ale także poprzez różne rytuały. 

Mitnagdim i chasydzi wspólnie stanowią dziś to, co składa się na judaistyczną ultraortodoksję. Z czasem początkowe różnice między tymi ugrupowaniami straciły na znaczeniu, animozje osłabły, ale obie społeczności wciąż zachowują poczucie odrębnej tożsamości wyrażające się w stylu życia i przestrzeganych tradycjach, w tym również tych dotyczących ubioru. W absolutnie największym uproszczeniu można powiedzieć, że chasydzi, to ci noszący długie pejsy i chałaty, a w dni świąteczne podobne do szlacheckich żupanów kapoty i kitle przepasane czymś co kojarzy się ze znanymi nam z historii i literatury pasami słuckimi. Natomiast pozostali ultraortodoksi, czyli mitnagdim, to ci którzy noszą białe koszule i czarne lub granatowe marynarki, a wychodząc z domu na głowę wkładają piękne kapelusze. Oni też noszą pejsy, ale zwinięte w sposób dyskretny za uszami i niewidoczne na pierwszy rzut oka.

Sama Mea Szearim to dzielnica w przeważającym stopniu chasydzka, ale już otaczające ją osiedla, takie jak Geula, Zichron Moshe czy Mekor Baruch, zamieszkane są przez innych „niechasydzkich” ultraortodoksów (mitnagdim). Na ulicach tej części miasta spotykamy jednych i drugich – „wymieszanych” – i dla postronnego obserwatora stanowiących jednolity, ultraortodoksyjny, tłum.

Przyglądając się egzotycznie ubranym, brodatym i pejsatym jerozolimskim ultraortodoksom, koncentrujemy się automatycznie na ich wyglądzie. Nie zawsze natomiast mamy świadomość istnienia fascynującej, duchowej warstwy ich życia. Jak wspomniałem wcześniej, jest ono skoncentrowane na kwestiach religijnych w stopniu, w naszych czasach i naszym kręgu cywilizacyjnym, już właściwie niespotykanym. Dla objaśnienia na czym to polega, tłumaczę często, że dobrze jest wyobrażać sobie chasydów jako takich „żydowskich zakonników”, mnichów, tyle że prowadzących życie rodzinne, jako że posiadanie rodziny i płodzenie dzieci uważane jest w judaizmie za realizację jednego z najważniejszych przykazań bożych. 

Każda ich aktywność życiowa – sen, jedzenie, praca, świętowanie, wreszcie uprawianie seksu – podporządkowana jest religijnym nakazom i zakazom żydowskiej halachy4. Podporządkowanie to, wprowadzając niezwykłą mistyczną dyscyplinę w codzienne życie, podnosi jednocześnie wszystkie te zwykłe życiowe czynności do rangi czegoś w rodzaju rytuału religijnego, uświęca je i sprawia, że pobożny chasyd od rana do wieczora nie przestaje myśleć o Panu Bogu. Jego życie w ten sposób nie tylko nabiera sensu, ale też godności i znaczenia. 

Tego jak wygląda dziś z bliska i w szczegółach życie mieszkańców Mea Szearim niełatwo się dowiedzieć. Żyją oni bowiem we własnym, osobnym świecie. Mają własne szkoły, sklepy, bóżnice. Z obcymi kontaktów się praktycznie nie utrzymuje, poza własną dzielnicę prawie się nie wychodzi, telewizji się nie ogląda, radia raczej nie słucha, a zamiast gazet czyta się informacje zamieszczane na rozklejanych na murach plakatach, nazywanych paszkwilim. 

Izolowanie się społeczności ultraortodoksyjnej, a chasydów z Mea Szearim dotyczy to w szczególności, sprawia że wiedza o nich składa się przeważnie z rozmaitych stereotypów oraz utrwalonych, uparcie powtarzanych przez przewodniki turystyczne nieaktualnych opinii. Problem w tym, że niełatwo je zweryfikować, bo aby to zrobić, trzeba by jakoś przekroczyć granicę ultraortodoksyjnego świata, a jest to w praktyce bardzo trudne, a w wielu przypadkach właściwie niewykonalne. 

Do takich uparcie powtarzanych, a niezgodnych z prawdą poglądów na temat społeczności ultraortodoksyjnej, należy między innymi ten, że jej członkowie mówią wyłącznie w jidysz i nie używają języka hebrajskiego5 uważając, że mówienie na co dzień tym świętym językiem jest bluźnierstwem, jako że ten język Biblii, powinien służyć wyłącznie do kontaktu z Bogiem. To pogląd nie mający dziś pokrycia w rzeczywistości, ale utrwalony i powtarzany przez turystyczne przewodniki, a nawet przez wielu Izraelczyków. Dzisiejsi mieszkańcy Mea Szearim znają oczywiście hebrajski, choć w kontaktach miedzy sobą mogą na co dzień porozumiewać się w jidysz albo w innych językach, na przykład w farsi, ladino, wreszcie po angielsku – zależnie od tego z jakiego kraju przybyły tu ich rodziny.

Według innego mylnego stereotypu izraelscy ultraortodoksi ze względów religijnych mają nie uznawać państwa Izrael. Tymczasem znakomita większość haredim nie tylko uznaje, a w każdym razie toleruje istnienie państwa Izrael, utrzymując się z przyznawanych im przez nie zapomóg i świadczeń, ale bierze również aktywny udział w życiu politycznym kraju, głosując na reprezentujące społeczność ultraortodoksyjną skrajne, religijne partie polityczne.

Jeśli będąc w Jerozolimie wybierzecie się do Mea Shearim, przy wejściu na teren tej dzielnicy przywitają was olbrzymie tablice z napisami w języku hebrajskim i angielskim. To apele mieszkańców o to, żeby turyści nie wchodzili tam w grupach oraz żeby przestrzegali zasad skromności dotyczących ubioru. Żadnych mini spódniczek, szortów, ani wydekoltowanych T-shirtów. Źle widziane są też panie ubrane w spodnie lub bardzo obcisłe stroje. Mężczyźni także raczej nie powinni tu wchodzić w szortach. 

Często bywałem pytany, czy i co grozi tym, którzy by się do wyżej wymienionych apeli nie stosowali. Odpowiadam wtedy najczęściej pytaniem:

 A dlaczego ktoś miałby się do nich nie zastosować? Przecież jeśli wybieramy się do kogoś z wizytą, to naturalne jest, że szanujemy jego obyczaje i staramy się nie urazić go swoim zachowaniem. To kwestia taktu, wrażliwości i dobrego wychowania. 

Dodatkowo warto mieć na uwadze, że z powodów, które przedstawiłem już wcześniej, teren dzielnicy ultraortodoksyjnej, choć sprawia wrażenie przestrzeni publicznej, należy właściwie traktować jako czyjąś przestrzeń prywatną. I zachowywać się tam, jak w czasie wizyty u kogoś w domu. Po prostu. 

Lista rzeczy, o których należy pamiętać, wybierając się na zwiedzanie Mea Shearim, nie jest zresztą specjalnie długa. Pierwsza i bardzo ważna kwestia, to jak już wspomniałem odpowiedni ubiór. Dotyczy to obu płci, choć w większym stopniu kobiet. Ogólna zasada brzmi: jak najmniej odkrytego ciała, a więc żadnych minispódniczek, dekoltów, odkrytych ramion, czy szortów. Kolejna ważna rzecz, to odpowiednie zachowanie. Najlepiej zachowywać się w sposób niezwracający na nas uwagi, spacerować najlepiej pojedynczo, a nie w dużych grupach. Mężczyźni i kobiety powinni starać się unikać gestów fizycznej bliskości – obejmowania się, przytulania czy całowania. Należy też bardzo uważać z fotografowaniem. Wiele osób może sobie tego nie życzyć, niektórzy z powodów religijnych. To bardzo trudny do spełnienia warunek, bo potrzeba utrwalenia ultraortodoksyjnej egzotyki jest przecież taka naturalna. Proponuję więc używać aparatu fotograficznego bardzo dyskretnie, nie robić zbliżeń, a zwłaszcza nie fotografować bez pozwolenia twarzy mijanych osób. Choć rozumiem ciekawość i chęć podpatrzenia życia mieszkańców dzielnicy w detalach, stanowczo odradzam zaglądanie, a zwłaszcza wchodzenie, na podwórka między domami. Mieszkańcy Mea Szearim traktują je jako przestrzeń prywatną, suszą tam pranie, przechowują rozmaite domowe sprzęty, przesiadują popołudniami, więc wtargnięcie w tę przestrzeń może być przez nich uznane za poważne naruszenie ich prywatności i wzbudzić rozmaicie okazywany sprzeciw. Bo to trochę tak, jakby bez zaproszenia pakowało się komuś do mieszkania. 

W czasie szabatu, czyli od piątkowego popołudnia do sobotniego wieczoru, obowiązują tu dodatkowe ograniczenia. W szabat pod żadnym pozorem nie należy fotografować, ani w ogóle korzystać na ulicy z telefonu komórkowego oraz palić papierosów. Wszyscy tu świętują szabat i rygorystycznie przestrzegają związanych z tym zwyczajów. Od ewentualnych gości oczekuje się, że będą się do tych zwyczajów stosowali. 

Mówimy tu dużo o rozmaitych związanych z judaizmem zakazach i nakazach. Nic dziwnego więc, że religia ta postrzegana jest z zewnątrz przede wszystkim jako zbiór niezrozumiałych i często utrudniających codzienne życie ograniczeń. Najłatwiej dostrzegalne są rozmaite ograniczenia związane ze świętowaniem szabatu: zakaz włączania i wyłączania jakichkolwiek urządzeń elektrycznych i spalinowych, gotowania, prania, pisania, dotykania pieniędzy, telefonowania, przedzierania papieru (na przykład toaletowego!), czesania się, obcinania paznokci i wielu, wielu innych rzeczy. W czasie weekendu nie można więc słuchać radia, czy oglądać telewizji, ani wybrać się na samochodową przejażdżkę, czy gotować jedzenia. Wydaje się, że przestrzeganie tych zakazów i nakazów wywraca życie do góry nogami. Być może. Ale warto zrozumieć, że w świętowaniu szabatu nie o to w gruncie rzeczy chodzi. Bo szabat jest dla Żydów świętem. I to wielkim świętem. Myślę, że my w Polsce mamy tylko jedno takie święto, które pod względem intensywności przeżywania, wyjątkowości atmosfery, religijnego i rodzinnego charakteru porównać można do szabatu, obchodzonego c o  t y d z i e ń w ortodoksyjnych domach żydowskich. To Wigilia Bożego Narodzenia! Wyobraźmy sobie, że pobożni Żydzi obchodzą taką „wigilię” w każdy szabat!

Ale żeby czas szabatu był czasem świętym, wyjątkowym, trzeba go w specjalny sposób odróżnić od czasu powszedniego. Jak? Poprzez pewne rytuały, ale także poprzez wprowadzenie zasad dotyczących sposobu przeżywania tego czasu, które sprawią, że różnica między dniem powszednim a świętem nie będzie abstrakcyjna, symboliczna, ale bardzo, bardzo konkretna. To ważne, bo jak powiedział jeden z najwybitniejszych współczesnych żydowskich myślicieli Abraham Joshua Heschel:

 „Kto chce wkroczyć w świętość dnia szabatu, musi oddalić się od nerwowości i zabiegania dnia codziennego, aby zaufać Bogu i zrozumieć, że świat został stworzony bez pomocy człowieka, że jest darem dla niego”6.

Poprzez świętowanie szabatu człowiek ma nauczyć się przyjmować ten dar z wdzięcznością i pokorą wobec Stworzyciela. Jeżeli to zrozumiemy, to może mniej oporu będzie budziła konieczność podporządkowania się przez nas dość banalnym w gruncie rzeczy ograniczeniom w czasie spaceru po tej dzielnicy.

Jak napisałem wcześniej, wizyta w Mea Szearim może sprawiać wrażenie podróży w czasie. Może też być niezwykłym przeżyciem również dlatego, że daje możliwość przyjrzenia się z bliska społeczności, która żyje według reguł dawno zapomnianych przez dzisiejszy świat – powszechnie ulegający przymusowi nieustannych zmian i nieznającego granic rozwoju, bezwzględnie podporządkowany zasadzie korzyści, nieuznający potęgi czasu w swoim kulcie wiecznej młodości i zmieniony przez zdobycze współczesnej techniki w niedoceniającą powagi przestrzeni globalną wioskę.

 

1* jarmułka - w jidysz „jarmulke”, po hebrajsku „kipa”- niewielka czapka okrywająca szczyt głowy, noszona na znak szacunku do Boga, będąca jednocześnie wyrazem żydowskiej tożsamości.

2* sztrejmel - wysoki kapelusz obramowany futrem, noszony przez chasydów wyłącznie w czasie szabatów, świąt i przy bardzo uroczystych okazjach (śluby, pogrzeby, uroczystości z okazji obrzezania, czy bar micwy). Rózne grupy używają także odmian sztrejmla określanych jako spodiki lub kołpaki (kolpiki).

3* jesziwa - średnia lub wyższa szkoła religijna, przeznaczona dla młodzieży męskiej, która wstępuje do niej po zakończeniu nauki w chederze, gdzie głównym przedmiotem nauczania jest Biblia hebrajska. W jesziwie chłopcy rozpoczynają studiowanie traktatów Talmudu. Ukończenie jesziwy nie jest równoznaczne z uzyskaniem tytułu rabina, tylko nieliczni spośród absolwentów dostępują ordynacji rabinicznej.

4* Halacha jest zbiorem żydowskich praw religijnych, które wywodzą się z pisanej i ustnej Tory. Dosłownym tłumaczeniem tego terminu może być określenie „sposób zachowania”, bo odnosi się ona nie tylko do praktyk i wierzeń religijnych, ale także do wszystkich własciwie aspektów codziennego życia. 

5* jidysz i hebrajski należą do różnych grup językowych, Hebrajski to język semicki, w którym napisana została Biblia, i którego uwspółcześniona wersja jest językiem, którym mówi się we współczesnym Izraelu. Natomiast jidysz to język germański z elementami hebrajskiego i języków słowiańskich, którym mówili Żydzi mieszkający w krajach Centralnej i wschodniej Europy.

6* Abraham Joshua Heschel, Szabat i jego znaczenie dla współczesnego człowieka, Atext,Gdańsk 1994

dr Marek Suchan

dr Marek Suchar
autor

Doktor psychologii, nauczyciel akademicki, badacz historii i kultury Jerozolimy. Absolwent studiów judaistycznych oraz studiów z zakresu archeologii biblijnej w Wyższej Szkole Filologii Hebrajskiej. Autor pięciu książek i kilkudziesięciu artykułów poświęconych historii i współczesności Izraela. W latach 2010–2022 prowadził wykłady i prelekcje m.in. dla Polsko-Izraelskiej Grupy Parlamentarnej w Sejmie RP, na Uniwersytecie Otwartym przy Żydowskiej Gminie Wyznaniowej w Gdańsku oraz w Centrum Kultury i Edukacji Żydowskiej i Fundacji Bente Kahan we Wrocławiu. Od 2022 r. jest kierownikiem merytorycznym studiów podyplomowych judaistyka stosowana na Wydziale Psychologii w Sopocie Uniwersytetu SWPS.

 

kanały

zobacz też

strefa psyche strefa designu strefa zarzadzania strefa prawa logostrefa kultur logo