Kultura
„Chcę odkryć siebie”, czyli rozwój osobisty we współczesnej kulturze
Taka sytuacja: Wielka Brytania, lata 80. XX wieku. Uniwersytet. Do gabinetu profesora literatury angielskiej Franka Bryanta (Michael Caine) przychodzi młoda fryzjerka Rita (Julie Walters) i chce dowiedzieć się, czy została przyjęta na kurs z literatury. Marzy o tym, by nauczyć się sztuki interpretacji tekstów kultury, bo wierzy, że dzięki temu jej nudne, bezbarwne życie u boku męża robotnika stanie się bardziej wartościowe. I tak oto rozpoczyna się „Edukacja Rity”, film, który niemal w całości poświęcony jest rozwojowi osobistemu. Żyjemy w czasach, gdy rozwój osobisty wyskakuje z lodówki, z szafki ze słodyczami, z kanapy. Chwyta nas za rękę i prowadzi do szkół, na studia, szkolenia i na rower. My jesteśmy jak ta Rita, Rozwój Osobisty to nasz profesor. Jaki jest stosunek współczesnej kultury do paradygmatu nieustannej przemiany? Czy człowieka stać jest na ciągłe stawanie się? Komentarza do tekstu udzieli dr Małgorzata Bulaszewska, kulturoznawca i filmoznawca z Uniwersytetu SWPS.
Rozpoczęcie: Ty też jesteś jak Rita, czyli obietnica
W momencie, gdy Rita uświadamia sobie, że świat, który do tej pory budowała, nie jest jej światem, że został narzucony jej przez rodzinę, partnera, normy, słowem – determinanty środowiskowe, już wie, że zmienić musi się wszystko. Kultura uwielbia takie historie. Przytoczmy mit o Odyseuszu, który jest historią wewnętrznej metamorfozy, szekspirowskiego Hamleta, rodzimego Jacka Soplicę aka księdza Robaka. Widzimy po imionach, że przemiana w sztuce dotyczyła przede wszystkim mężczyzn. Dziś jest inaczej. Przemiana to głównie domena kobiet, a na potwierdzenie tych kulturowych spostrzeżeń z pomocą przychodzi nam nauka zakończona żeńską końcówką – statystyka. Przeprowadzane badania szacują, że to kobiety się kształcą, to one więcej czytają, to one coraz szybciej awansują. To one też – stety, niestety – są głównymi adresatami kampanii reklamowych marek odzieżowych, produktów, takich jak kosmetyki czy suplementy diet. Wychodząc od przekazu „girl power”, „siła jest kobietą”, wielkie koncerny zachęcają do zakupu, namawiają nas do ryzyka, zapraszają do świata obietnic możliwych do zrealizowania, chociaż często iluzorycznych. Rita też ulega. Czarowi literatury. Inny nośnik kulturowy, ale oddziaływanie to samo.
Rita, krok pierwszy i drugi. Rozwinięcie
Rita wie, że musi coś ze sobą zrobić. Odważnie i bez skrępowania przychodzi do profesora Franka Bryanta: blond włos, szpilka, wyzywający ciuch. Ten zdziwiony jej bezpośredniością i prostolinijnością, wyjmuje esej podpisany Rita S. Pyta się, skąd to „s”, na co Rita tłumaczy się, że to skrót od Suzanne, którą nie chce już być. A imię Rita wzięła od autorki książek, zapewne nie najlepszych, skoro profesor nie rozpoznaje ani nazwiska pisarki ani tytułu jej „dzieła”. Rozbrojony jej szczerością, pyta o motywy złożenia swojej pracy na kurs literatury. Na co Rita odpowiada, że chce odkryć siebie. Już w samej zmianie imienia, widzimy zapowiedź metamorfozy, a dążenie do niej jest niczym innym, jak rozwojem par exellance. Bez znaczenia jest więc, że książki, które do tej pory znała Rita przynależą najprawdopodobniej do literatury gorszego sortu. Książki zbójeckie to właśnie wszak te, które popychają do wewnętrznej rewolucji. Rita dąży do zmiany. I to właśnie większość z nas robi. Dążymy do uzyskania tytułu magistra, doktoratu, dobrego stanowiska, świetnej figury, muskularnej sylwetki. Czasami dążymy do tego, by wyrwać się ze społecznych nizin, toksycznych relacji, środowisk, które nie są gotowe na nasze wybicie się na niepodległość. Krokiem pierwszym jest chęć. Drugim – rozpoczęcie działań.
Trzeci stopień wtajemniczenia, czyli ciąg dalszy środka
Rita przechodzi do kolejnego etapu: wdrażania. Zaczytuje się książkami, które rekomenduje jej profesor. Rozmawia z nim godzinami, coraz lepiej je interpretuje i każdego dnia dokonuje się w niej zmiana w skali mikro. Dociera do niej, że nie może już odnaleźć się w tych schematach, w których funkcjonowała do tej pory. Drażni ją jej mąż, który przestaje ją rozumieć i który nie czuje w sobie motywacji do zmiany. Drażni ją jej rodzina. Scena, w której Rita siedzi w gronie bliskich na obiedzie i patrzy na nich na poły z niesmakiem, na poły z niedowierzaniem, że wywodzi się z tego zaklętego kręgu, uświadamia jej, że powrotu do nich już nie ma. Wyszła ze swojej strefy komfortu. I my też ją opuszczamy. Gdy robimy trzeci krok, musimy zdawać sobie sprawę, że dotarliśmy do momentu, gdy zmiana się konstytuuje, i że rozhulaliśmy się na dobre z tym całym rozwojem. Dlatego też nie opuszczamy konferencji przed uzyskaniem certyfikatu, nie rezygnujemy ze studiów na czwartym roku, nie zatrzymujemy samolotu, gdy jesteśmy w połowie trasy do nowego miejsca, w którym zaczniemy nowe życie. Rozwój zobowiązuje.
Krok czwarty, czyli zrzucenie skóry. Koniec
Nasza nie tylko sympatyczna już, lecz także odmieniona bohaterka, musi udowodnić sobie i innym, że jej wysiłek się opłacił. Nim jednak do tego dojdzie, musi uregulować pewne sprawy w życiu osobistym. Porzuca męża, nie jest w stanie już udawać, że może z nim cokolwiek budować. Musiałaby oszukać siebie, a gdy pojawia się chęć szczera do zmiany – dysonansem by było funkcjonowanie w kłamstwie. Rita zmienia także swój wygląd – już nie jest jasną blondynką w kusych sukienkach. Widzimy kobietę, która nie potrzebuje zwracać na siebie uwagi wyglądem. Chce być doceniana za intelekt. Za rozwojem często idzie zmiana charakteryzacji. Nie jest to istotne, czy robimy to mniej lub bardziej skromnie i konwencjonalnie. Nasz wygląd to zazwyczaj rodzaj manifestu: szaleństwa i ekstrawagancji, piękna i harmonii, normalności i dystansu. Tyjemy, chudniemy, zmieniamy kolor włosów. Zrzucamy skórę, by odrzucić starą tożsamość i wejść w nową/nowego siebie.
Koniec końców, czyli nowy początek
Koniec końców Ricie udaje się przystąpić do egzaminów, które, wiemy, pójdą jej naprawdę dobrze. Profesor poświęcił jej wiele czasu, przekazał wiedzę, która trafiła na podatny grunt. Przy okazji Ricie udało się dokonać czegoś więcej: wpłynęła swoją osobowością na Bryanta. Pokazała mu, że i on, a może on tym bardziej, ma szansę z poradzeniem sobie z nałogiem. Mamy tu klasyczną realizację przysłowia: uczeń przerósł mistrza. W tym wypadku to uczennica przerosła mistrza. Profesor musi symbolicznie opuścić pole, które zaanektowała Rita. Koniec końców – nastał nowy początek i nowy porządek. Kultura męska – w historii o Ricie i profesorze – ustępuje nieco kulturze kobieciej.
Film z 1983 nawiązuje do mitu o Pigmalionie i Galatei. Nie jest jednak pełną realizacją toposu, który przez wieki przewijał się a to w dziełach literackich, a to w malarstwie. Nowa Galatea odrzuciła swoją przedmiotowość, o czym Ricie nie trzeba już przypominać.
Według Słownika Języka Polskiego PWN rozwój to proces przechodzenia do stanów lub form bardziej złożonych lub pod pewnym względem doskonalszych. Czasy, w których żyjemy, dbają o to, byśmy nie poprzestawali na kształtach i genach danych nam w pakiecie od rodziców i w dziedzictwie po przodkach. Te dane są już dziś niewystarczające. Mamy możliwość na ciągłe stawanie się, udoskonalanie, jak w definicji, jak to zrobiła Rita. Koniec końców, dlaczego mielibyśmy nie skorzystać?
Komentarz dr Małgorzaty Bulaszewskiej
Sztuka filmowa jest tym środkiem wyrazu, w którym przemiany bohaterek są widoczne od razu. Czasami mamy do czynienia z małymi krokami, jak choćby w filmie „Olbrzym”(1956) , w którym jedna z bohaterek – Leslie (Elisabeth Taylor) nie chce być tylko żoną bogatego hodowcy koni z Teksasu. Leslie zaczyna od rzeczy prozaicznej, a mianowicie to ona, zostając panią domu, chce decydować, jak mają wyglądać jej śniadania. Następnie poszerza wpływy, oddając się działaniom społecznym w odległych rejonach rancza zamieszkiwanych przez biednych pracowników męża i ich rodziny. Co robi? Zapewnia im opiekę lekarską. Kluczowym momentem jest udział Leslie w rozmowie mężczyzn na tematy polityczne, rozmowa ta odbywa się w jej własnym salonie, lecz tradycyjnie kobiety w tego typu rozmowach nie uczestniczyły. Innym przykładem są dwie świetne zagrane przez Julię Robetrs role. W „Pretty Woman” (1990), grając prostytutkę, potrafi stawiać granice prywatności, nie wszystko jest na sprzedaż. Zaczyna kiełkować w niej potrzeba zmiany własnego życia. Ostatecznie postanawia wrócić do szkoły i się wykształcić. Jednocześnie to właśnie postępowanie Vivian jest przyczynkiem do zmian zachodzących w głównym bohaterze. W „Erin Brockovich” (2000) Roberts gra samotną matkę, źle wykształconą, bez pracy. To w jaki sposób walczy o pracę, a po jej otrzymaniu, jak dojrzewa i rozwija się, jakiej przemiany dokonuje, jest imponujące. Egzemplifikacji wspaniałych przemian kobiecych, ich rozwoju podyktowanego wewnętrzną potrzebą, w kinie jest wiele, choć oczywiście coraz więcej we współczesnych produkcjach. Przytoczone filmy i główne bohaterki mają na celu zwrócenie uwagi właśnie na to, że nie jest to domena ostatniej dekady. A mimo to, jeśli mówimy o rozwoju człowieka, w kulturze zwykle mnożone są przykłady męskich bohaterów. Być może zbyt rzadko w mediach powołujemy się na żeńskie bohaterki.
O komentatorze
dr Małgorzata Bulaszewska – kulturoznawca, filmoznawca i medioznawca. Bada popkulturowe zachowania i działania internautów ze szczególnym uwzględnieniem użytkowników polskiej blogosfery o tematyce lifestylowej. W ramach swojej pracy naukowej zajmuje się również tematyką mody w kulturze oraz trendami społecznymi. Interesuje się filmem w kontekście historycznym oraz archetypami w popkulturze. Autorka wielu artykułów naukowych: „Blog to … blog. Analiza pojęcia w kilku wybranych perspektywach badawczych” (2015), „Zasiedlenie polskiej blogosfery przez digital imigrants. O cyfrowych aktywnościach popkulturowych” (2015), „Sieć narzędziem przemocy w rękach digitals native. Popkulturowe aktywności digital imigrants w polskiej blogosferze” (2015), „Wybrane problemy i wyzwania społeczne. Filozofia – psychologia – socjologia – demografia – ekonomia społeczna (2016), „Rola błazna w kulturze. Przedstawiciele archetypu w polskiej przestrzeni medialnej początku XXI wieku (2016).
Tekst: Marta Nizio z Redakcji Uniwersytetu SWPS