Ludzie
Duńska instrukcja szczęścia
Picie kawy o poranku, obecność ludzi, których się kocha, wiosna po zimie, obrona pracy magisterskiej, widok konta po wypłacie – to dla większości z nas jedne z najszczęśliwszych chwil czy stanów świadomości, które – używając slangu młodzieżowego – „robią nam dzień”. Permanentne uczucie szczęścia jednak nie jest ani łatwe ani możliwe do osiągnięcia, a zwykłe stwierdzenie, że „trzeba chcieć”, to dla większości z nas za mało. Od jakiegoś jednak czasu panuje przeświadczenie, że szczęście da się okiełznać, wystarczy tylko zastosować się do kilku np. duńskich zasad. Co daje ludziom szczęście? Dlaczego tak chętnie poddajemy się różnym koncepcjom osiągania szczęścia? Czym jest nowy trend w natarciu, czyli duńskie „pyt”? Komentarza do artykułu udzieli dr Karol Jachymek, kulturoznawca z Uniwersytetu SWPS.
Tęsknota za utopią
W oświeceniowej powiastce filozoficznej autorstwa Voltaire’a, w której wydarza się chyba wszystko, co we współczesnych książkach fantasy razem wziętych, poznajemy przyjaznego bohatera Kandyda, optymistę, który we wszystkim, co go spotyka, doszukuje się pozytywów. Losy bohatera są zawiłe i pełne zrywów akcji. Pewnego razu Kandyd zbacza z drogi po raz 2896 i trafia do Eldorado, zamieszkałej przez racjonalne i sprawiedliwe społeczeństwo, kierujące się dobrem ogółu. W powiastce idealnie zobrazowano powiązanie miejsca ze szczęściem, które jest stare jak świat.
Takich oświeceniowych krain było całkiem sporo – w tym jedna autorstwa Ignacego Krasickiego, który w „Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkach” stworzył wyspę Nipu, utopię, opartą na koncepcji J. J. Rousseau. Źródeł gatunku utopii należy się doszukiwać choćby w „Państwie” Platona czy dosłownie w „Utopii” Tomasza Morusa, który nie dość, że przedstawił idealne państwo, to jeszcze idealny system społeczny. Sam tytuł – „Utopia” – Morus mógł utworzyć zarówno od greckiego outopos (gr. ou – nie, topos – miejsce, nie-miejsce, miejsce, którego nie ma, nieistniejące), jak i od eutopia (dobre miejsce). Istnieją domniemania, że ta dwuznaczność była przez pisarza zamierzona.
Utopie, podobnie jak motywy arkadyjskie, wyrażają tęsknotę człowieka za lepszym światem. Te tęsknoty ludzi wszystkich epok odnajdujemy w różnych koncepcjach na życie. Na przykład w Danii.
Dania, czyli suma lepszych światów
Filozofie mówiące o tym, co może dać nam szczęście przychodzą do nas z różnych długości i szerokości geograficznych. Pokazują, że wystarczy zastosować się do kilku prostych reguł, a życie spokojne, harmonijne i co za tym idzie – szczęśliwe będzie na wyciągnięcie ręki.
W ostatnich latach przeżywaliśmy różne koncepcje, które podpowiadały, jak osiągnąć szczęście: duńskie „hygge”, japońskie „ikigai”, szkockie „cosagach”, szwedzkie „lagom”. Najnowszym wynalazkiem jest „pyt”. I co ciekawe, „pyt” znowu jest duńskie. Jeśli marzymy sobie czasami o rycerzu w lśniącej zbroi, który przyjedzie na białym rumaku i wyciągnie nas z opresji, lub jeśli śnią nam się piękne, muskularne ramiona a la Sylwester Stalone, które wyrzeźbimy sobie ciężką pracą na siłowni i dzięki którym nasze problemy rozwiążą się same, to może nie wywierajmy na losie i sobie zbyt dużej presji: „pyt” nas wyzwoli. „Pyt” to wykrzyknienie na codzienne frustracje. Gdy wydarza się coś niemiłego, irytującego, wystarczy powiedzieć „pyt” i robi się (w założeniu) lepiej. Polskim odpowiednikiem może być np. „no trudno” lub „zdarza się”. „Pyt” daje komfort myślenia, że presja bycia perfekcyjnym to niewłaściwy kierunek i szkoda na niego energii, przychodzi z pomocą osobom zestresowanym, a takich, jak wiemy, mamy bez liku – i pomaga w znalezieniu balansu między życiowymi wyzwaniami a zdrowym dystansem do wszystkiego, co nam się przytrafia.
Saga o ludziach lodu1
Dlaczego to właśnie Dania cieszy się mianem krainy szczęśliwości? Kiedy myśli się o Danii, ma się skojarzenia dość typowe: państwo północne, więc chłodno nawet latem, dużo deszczu i pochmurnych dni. Najbardziej znanym filozofem jest Kierkegaard, prekursor egzystencjalizmu, a więc koncepcji, która zakłada, że człowiek jest nieograniczony w swojej wolności, a przez to samotny, zatroskany i zalękniony. Pisarzem po dziś czytanym, który wliczany jest do grona najsłynniejszych Duńczyków na świecie, jest Hans Christian Andersen, twórca baśni, w których nie brakowało takich tematów, jak bieda, cierpienie i smutkek. Skąd więc ten fenomen Danii w kontekście szczęścia?
Zagadkę wyjaśniają wskaźniki mierzące zadowolenie z życia. Od lat to właśnie Duńczycy zajmują pierwsze miejsce w kategorii najszczęśliwszych ludzi na świecie. Dania jest krajem, w którym panuje społeczny dobrobyt, pracuje się po 37 godzin w tygodniu, a 6 tygodni wakacji rekompensują wszelkie niedogodności „dorosłego” życia. Duńczycy udzielają się w różnych organizacjach społecznych, klubach czy stowarzyszeń, dbając tym samym o relacje z ludźmi. Za duńskie „carpe diem” odpowiada najbardziej jednak wysoki poziom zabezpieczenie socjalnego, zaufania społecznego i oczywiście wysoka stopa życia.
Komentarz dr. Karola Jachymka
Tęsknota za cudownym miejscem, które daje nam szczęście, towarzyszy człowiekowi od stuleci. Zaryzykuję stwierdzeniem, że większość religii, które przebiły się do szerszego grona odbiorców, nie miałyby racji bytu, gdyby właśnie obietnicy wiecznej szczęśliwości nie gwarantowały. Współcześni ludzie, którzy w krajach wysokorozwiniętych mają dostęp niemal do większości dóbr, a zrozumieli, że dostęp do dóbr nie jest gwarantem szczęścia, zaczęli poszukiwać koncepcji na życie, które łączą dobra cywilizacji z określonym postępowaniem i pozytywnym, choć umiarkowanie, nastawieniem. Okazuje się, że Duńczycy świetnie wykształcili w sobie łączenie jednego z drugim, chociaż na poziomie obiektywnego rozważania Dania taka zimna, mroczna i nieprzystępna. Wychodzi jednak na to, że stan szczęścia jest stanem umysłu, a stoickie korzystanie z epikurejskiej filozofii przyjemności – tak to przewrotnie określmy – to rzeczywisty złoty środek. Pierwsze filozofie szczęścia zatoczyły koło, co też pokazuje, że choć szczęście jest trudne w praktyce, to łatwe w teorii.
O komentatorze
dr Karol Jachymek – doktor kulturoznawstwa, filmoznawca. Zajmuje się społeczną i kulturową historią kina (zwłaszcza polskiego) i codzienności, metodologią historii, zagadnieniem filmu i innych przekazów (audio)wizualnych jako świadectw historycznych, problematyką ciała, płci i seksualności, wpływem mediów na pamięć indywidualną i zbiorową, społeczno-kulturowymi kontekstami mediów społecznościowych oraz blogo- i vlogosfery, a także wszelkimi przejawami kultury popularnej. Współpracuje m.in. z Filmoteką Szkolną, Nowymi Horyzontami Edukacji Filmowej, Against Gravity, KinoSzkołą i Filmoteką Narodową – Instytutem Audiowizualnym. Prowadzi warsztaty i szkolenia dla młodzieży i dorosłych z zakresu edukacji filmowej, medialnej i (pop)kulturowej oraz myślenia projektowego i tworzenia innowacji społecznych. Autor książki „Film – ciało – historia. Kino polskie lat sześćdziesiątych”.
Przypisy
1 Nawiązanie do słynnej serii książek norweskiej pisarki Margarit Sandemo. Fabuła serii rozgrywa się w Skandynawii, a całość ma dość mroczną atmosferę, nawiązującej do literatury grozy i fantazy.
Tekst: Marta Nizio, Redakcja Uniwersytetu SWPS