Utrata stanowiska nie jest łatwym przeżyciem, warto jednak uświadomić sobie, że jest wpisana w każdą karierę zawodową. Od tego, jak uporządkujemy emocje w momencie porażki, zależy, czy i jak szybko znowu rozwiniemy skrzydła.

O radzeniu sobie z porażkami zawodowymi opowiada Izabela Kielczyk, psychoterapetka i psycholog biznesu, absolwentka Uniwersytetu SWPS.

Piąć się po szczeblach kariery - ten znany związek frazeologiczny obrazuje dość powszechne przekonanie, że robienie kariery oznacza drogę tylko w górę, na sam szczyt. Tymczasem prawdziwa ścieżka kariery zawodowej coraz rzadziej przebiega w ten sposób. Częściej jest wędrówką po górach - zaliczamy szczyt, potem musimy zejść w dolinę, aby wspiąć się na kolejny, niekiedy nawet wyższy. Zejście w dół nie jest łatwe, szczególnie kiedy nie robi się tego z własnej woli. Wtedy pojawia się uczucie poniesionej porażki. Jak uporządkować emocje, aby stać się odpornym na ciosy i to, co początkowo bierzemy za niepowodzenie, zmienić w sukces?

Uczucia muszą wybrzmieć

Odporności na niepowodzenia nabywamy od urodzenia - już jako dzieci ponosimy pierwsze porażki i uczymy się wychodzenia z kryzysu. Dlatego tak ważne jest nieizolowanie dzieci od sytuacji stresowych, powinny poznać smak porażki i uczucia jej towarzyszące, dowiedzieć się, że mają do nich prawo i trenować radzenie sobie z nimi. Pewna doza niepowodzeń zaliczonych w dzieciństwie jest jak szczepionka - uodparnia, pozwala w dorosłym życiu przetrwać w trudnych sytuacjach i znowu rozwinąć skrzydła. W psychologii nazywa się to rezyliencją, używa się także określeń: „sprężystość", „odporność psychiczna", „umiejętność odbijania się od dna".

Ludzie, którzy mają tę cechę, łatwiej radzą sobie z niepowodzeniami i stresem. Takim np. jak degradacja, która wiąże się często z utratą poczucia bezpieczeństwa i mocnym obniżeniem samooceny. Szczególnie dotkliwa może być wtedy, gdy praca nadaje sens życiu, a swoje poczucie wartości postrzega się przez pryzmat aktywności zawodowej. Ciężko zniosą ją również pracownicy, którzy byli lojalni wobec pracodawcy, mocno zaangażowani i nie spodziewali się degradacji. Czują zawód, rozgoryczenie, złość czy smutek.

Dobrze zdać sobie sprawę z tego, że uczucia towarzyszące utracie stanowiska są naturalnie wpisane w etap naszej kariery zawodowej. Trzeba pozwolić im wybrzmieć, zamiast im zaprzeczać. Ulgę przyniesie rozmowa z kimś bliskim, komu można się wyżalić. Ten moment narzekania jest potrzebny, aby oswoić się z porażką i wtedy się odbić. Ważne jednak, aby nie trwał miesiącami.

Oswoić porażkę pomaga odpowiednie jej zdefiniowanie. Częstą reakcją na trudną sytuację jest myślenie typu „jestem ofiarą" (złego szefa, zawiści, reorganizacji) albo „mam pecha". W pierwszym momencie takie podejście przynosi ulgę, bo zdejmuje z osoby zdegradowanej odpowiedzialność i daje natychmiastowe rozgrzeszenie. Ale na dłuższą metę może uwięzić w pułapce, bo skoro nic od nas nie zależało, to po co się starać? Dlatego mimo poczucia krzywdy warto się zastanowić, na jakie rzeczy w zaistniałej zawodowej sytuacji mieliśmy wpływ, a na jakie nie, żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość. A następnie pomyśleć, co konkretnie możemy zrobić, jakie są drogi wyjścia z kryzysu. Osoba koncentrująca się na przyszłości odzyskuje poznawczą, a w efekcie faktyczną kontrolę nad sytuacją i zaczyna ją zmieniać.

Degradacja wiąże się często z utratą poczucia bezpieczeństwa i mocnym obniżeniem samooceny. Szczególnie dotkliwa jest wtedy, gdy praca nadaje sens życiu, a poczucie wartości postrzega się przez pryzmat aktywności zawodowej. Dobrze jest wiedzieć, że uczucia towarzyszące utracie stanowiska są naturalnie wpisane w karierę. I trzeba pozwolić im wybrzmieć, zamiast im zaprzeczać.

Polisa na kłopoty

Trudno w sytuacji utraty stanowiska zobaczyć pozytywy. Ale moment zatrzymania w karierze może być okazją, by przyjrzeć się z perspektywy jej przebiegowi, wsłuchać się w swoje prawdziwe odczucia i zastanowić, czy na pewno wszystko nam odpowiadało. Niektóre osoby dochodzą do wniosku, że właściwie z różnych względów źle się czuły na wyższym stanowisku. Wtedy pojawia się uczucie ulgi i zaczynają cieszyć się z degradacji, bo w końcu nie muszą brać odpowiedzialności za cały zespół, jak to często określają: użerać się z ludźmi. I z większym zadowoleniem wykonują swoją pracę. W procesie odzyskiwania zawodowej równowagi bardzo pomocna jest grupa wsparcia, zarówno osobista (rodzina, przyjaciele, znajomi), jak i zawodowa (zaprzyjaźnieni specjaliści, mentorzy, eksperci). W rozmowach z tymi ludźmi z pewnością okaże się, że ktoś z nich przeżywał podobne chwile i może się podzielić swoim doświadczeniem, co pozwoli spojrzeć na własną sytuację z innej perspektywy. Taka grupa to prawdziwa „polisa na kłopoty" – zawsze dostarcza bezcennego wsparcia emocjonalnego, odbudowuje nadzieję, poczucie wartości i siłę, pomaga pokonać bezradność wobec narastających problemów. W sytuacji kryzysu, gdy nie radzimy sobie ze swoimi uczuciami i nie potrafimy ponownie mocno stanąć na nogi, warto także skorzystać z pomocy psychologa czy zawodowego coacha.

Uczciwy bilans

Pierwszym krokiem na drodze opanowania emocji i wychodzenia z sytuacji kryzysowej powinna być rozmowa z przełożonym o powodach degradacji. Jeśli przyczyną nie były okoliczności zewnętrzne, warto zapytać, dlaczego podjął taką decyzję, jakie nasze działania i cechy jego zdaniem zaważyły. Ta wiedza powinna pomóc wyciągnąć wnioski na przyszłość i wskazać kierunki działania. Podobnie jak zrobienie bilansu zawodowego. Rozpoznanie własnych kompetencji twardych – konkretnych, wymiernych, niezbędnych do wykonywania danej pracy, które można potwierdzić dyplomami, certyfikatami, świadectwami. A także kompetencji miękkich, które dotyczą cech psychofizycznych i umiejętności społecznych –zarządzania własną osobą, motywacji oraz umiejętności interpersonalnych (np. kreatywność, praca w zespole, dynamizm działania, a nawet poczucie humoru). Uczciwie zrobiony bilans to start do myślenia o nowej roli zawodowej lub nowym miejscu na rynku racy, gdzie potwierdzone kompetencje mogą się przydać. Ale też informacja zwrotna – jakie umiejętności należy wzmocnić lub rozwinąć, aby zdobyć kolejne stanowisko.

Rozładowanie frustracji

Najtrudniejszą psychologicznie sytuacją wydaje się dalsza, po zdegradowaniu, zawodowa obecność w tej samej firmie. Dawni podwładni stają się kolegami z pracy i trzeba sobie z nimi na nowo ułożyć relacje, a dotychczasowe nawyki dają o sobie znać. Trudno np. zrezygnować z władczego tonu. Dobrze jest więc napisać sobie na kartce: „Już nie jestem szefem, teraz jestem ich kolegą z działu". Ale to nie przychodzi łatwo i zabiera trochę czasu. Tym bardziej że „nowi" koledzy często wykorzystują sytuację, aby powiedzieć byłemu przełożonemu, co im się w nim nie podobało. W ten sposób pracownicy „dają wypłatę" zdegradowanemu szefowi. Nie trzeba tego słuchać ze spuszczoną głową, można powiedzieć, że nie chcemy o tym rozmawiać. Ale to, jak nas odbierali inni, może być cenną lekcją pokory i wskazówką na przyszłość.

W nowej sytuacji często pomaga poczucie humoru - umiejętność rozładowywania napięcia śmiechem pokazuje innym, że mamy dystans do tego, co się wydarzyło. Należy także dać sobie czas na przystosowanie do nowych okoliczności, poczuć się w nich dobrze, komfortowo, nie robić niczego na siłę. Nie wchodzić w relacje, w których niekoniecznie czujemy się dobrze, ale także się nie izolować. Jeśli zespół zaproponuje wspólne wyjście po pracy, to z tego nie rezygnować, lecz także się do tego nie zmuszać. Mimo rozmaitych negatywnych uczuć starać się jednak być dobrym kolegą, nie przenosić na innych swojej frustracji. A dla rozładowania wybrać się na trening lub wyżalić komuś bliskiemu. Może się przecież zdarzyć, że jeśli na naszą degradację nie wpłynął brak kompetencji, tylko inne okoliczności, to szefowie ponownie zaproponują wyższe stanowisko. Zamiast więc biernie na to czekać, warto rozejrzeć się, czy nie ma wakatu przy innym projekcie. I dać przełożonemu do zrozumienia, że czujemy się na siłach, aby go poprowadzić i chętnie byśmy się tego podjęli.

Siła zmian

Jeżeli wolimy jednak poszukać pracy w innej firmie, to warto zrobić to w miarę szybko, nawet jeśli oferowana praca będzie poniżej naszych kompetencji. Nowa praca w nowym środowisku to zawsze szansa na wzięcie oddechu, poznanie innych ludzi i otwarcie się na nowe możliwości (np. na nową ścieżkę kariery). Można wykorzystać ten czas na podniesienie kwalifikacji, poświęcenie się hobby, rodzinie, a także na szukanie lepszej posady. Ważne, aby nie siedzieć bezczynnie, bo wtedy faktycznie zaczyna się wierzyć w to, że nikt nas nie chce. Nie należy przy tym bać się tego, że w CV pokażemy obniżenie stanowiska, co może być źle przyjęte przez kolejnego pracodawcę. Wszystko zależy od tego, jak przedstawimy sytuację: można powiedzieć, że chcieliśmy poznać pracę z innej perspektywy. W obecnych, niestabilnych czasach reorganizacji zawodowej, kiedy na rynku pracy jest coraz mniej kandydatów, którzy pół życia przepracowali w jednej firmie, pracodawcy już inaczej czytają CV. Pod uwagę brana jest kreatywność, chęć rozwoju i zmiany, umiejętność łamania schematów. Dlatego wbrew pozorom utrata stanowiska i otwarcie się na nowe może nam wyjść na korzyść. 

 

Artykuł był publikowany w kwietniowym wydaniu "Newsweek Psychologia Extra 2/17”.
Czasopismo dostępne na stronie sklep.newsweek.pl

izabela kielczyk

O autorce

Izabela Kielczyk – absolwentka Uniwersytetu SWPS, członek Samorządu Zawodowego Psychologów Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Założyła i prowadzi Pracownię Psychorozwoju. Ukończyła profesjonalny kurs coachingu w ośrodku INTRA, rekomendowanym przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne. Certyfikowany terapeuta skoncentrowany na rozwiązaniu TSR oraz certyfikowany coach International Coaching Community (ICC).
www.izabela.kielczyk.pl

Artykuły

Zobacz także

Group 426 Group 430 strefa zarzadznia logo 05 logo white kopia logo white kopia