Ma 1,55 m wzrostu, długie włosy i kobiecą figurę. Gdy wchodzi na spotkanie, emanuje energią, której – wydawałoby się – ludzkie ciało nie jest w stanie pomieścić. Raz na jakiś czas zarzuca na plecy trzydziestokilogramowy plecak i idzie zdobywać górski szczyt. Kilimandżaro, Mount Blanc, Elbrus. Teraz nadszedł moment na Aconcaguę. Zuzanna Andruczyk, studentka I roku psychologii biznesu na Uniwersytecie SWPS podpowiada, co przydaje się do osiągnięcia sukcesu, nie tylko wspinaczkowego.
Po pierwsze – pasja
Marta Nizio, redaktorka strony internetowej Uniwersytetu SWPS: Skąd się w Tobie wziął pomysł na góry?
ZUZANNA ANDRUCZYK: Na pewno duża zasługa rodziców, bo to oni zaszczepili we mnie sport, który zresztą sami bardzo chętnie uprawiają. Ponieważ zawsze lubiłam jeść, doszłam do wniosku, że muszę znaleźć dla tej „przypadłości” jakiś balans. W liceum zaczęłam jeździć na rowerze, najpierw mniejsze odległości, a potem coraz dalsze. Apetyt rośnie w miarę jedzenia – to moje ulubione przysłowie. Szybko znalazło swoje zastosowanie w kolarstwie. Potem przerzuciłam się na jazdę po górach. Trafiłam też na kilka zbójeckich książek, które odmieniły moje życie.
Czyli tak naprawdę wspinaczka zrodziła się z inspiracji?
– Tak. Wanda Rutkiewicz, Agnieszka Bielecka, Martyna Wojciechowska to silne kobiety, z pasją, prawdziwe bohaterki, które udowodniły, że MOŻNA. I właśnie to słowo – MOŻNA jest moim życiowym credo. Wiele przeczytałam o tych niezłomnych kobietach i doszłam do wniosku, że można być i silną i kobiecą, i że udowadnianie komukolwiek, że jest się właśnie taką, to niekoniecznie najlepszy sposób na motywowanie siebie. Dlatego skupiam się na wizualizacji celu i na tym, co mi osiągnięcie sukcesu da.
Po drugie – siła
No właśnie, a jak to jest z tą siłą fizyczną? Masz bardzo kobiecą figurę, a przecież taka wyprawa na kolejny szczyt Korony Ziemi wymaga nie lada przygotowań, organizacyjnych i fizycznych.
– Poniekąd obalam krążący stereotyp, że kobieta, która oddaje się tego typu pasji, zaniedbuje siebie. Chodzę kilka razy w tygodniu na siłownię, wyciskam siódme poty i robię to, owszem, bo wiem, że muszę być przygotowana kondycyjnie na wspinaczkę – to jedno, a drugie – zwyczajnie dzięki temu dbam o swoje ciało. Kobieta w górach to nie oksymoron, dlatego nie czuję potrzeby chowania swojej kobiecości. Wręcz ją eksponuję i cieszy mnie to szczerze, gdy moi kompani, w czasie drogi, mogą mnie traktować partnersko. Ostatecznie i tak najważniejsze jest to, co się ma w głowie.
Tak, bo siła fizyczna powinna iść w parze z siłą psychiczną.
– Sukces w górach to wypadkowa zarówno siły fizycznej, jak i psychicznej. Psychika to tak naprawdę 75 proc. gwarancji osiągnięcia celu. Jeśli w głowie przekroczysz samego siebie, to Twoje ciało zrobi to samo. Mam dość duży kontakt z różnymi osobami, prowadzę wykłady motywacyjne, w trakcie których opowiadam m.in. o swojej pasji do gór, o stawaniu się coraz lepszą wersją siebie samego, o przekraczaniu własnych granic. Ponieważ studiuję psychologię i wiążę z nią swoje życie, fascynuje mnie człowiek, a przede wszystkim praca z nim nad nim. To, co wydarza się po drodze do celu, jest czasami dużo ważniejsze niż cel.
Gdy już zrzuci się z człowieka pozory tych współczesnych prawd o świecie, natrafia się na istotę najczęściej poszukującą. I ja tak chcę patrzeć na ludzi właśnie. A gdy już się czegoś w życiu poszukuje, to bez ciężkiej pracy się nie obejdzie. Ciężka praca to podstawa w osiągnięciu celu, niezależnie od tego, czy jest to wspinaczka, czy też projektowanie ubrań.
Po trzecie – ciężka praca
No właśnie, jak na dwudziestolatkę dużo mówisz o ciężkiej pracy, chociaż żyjemy w czasach, w których dominuje pragnienie szybkiego i łatwego dorabiania się wielkich pieniędzy, bez wielkich poświęceń.
– Rzeczywiście, mogłoby się wydawać, że żyjemy w takich czasach. Ale to jest generalizowanie. Gdy już zrzuci się z człowieka pozory tych współczesnych prawd o świecie, natrafia się na istotę najczęściej poszukującą. I ja tak chcę patrzeć na ludzi właśnie. A gdy już się czegoś w życiu poszukuje, to bez ciężkiej pracy się nie obejdzie. Ciężka praca to podstawa w osiągnięciu celu, niezależnie od tego, czy jest to wspinaczka, czy też projektowanie ubrań. Jeszcze zależy wszystko od tego, na jakim poziomie zawodowstwa chcesz się znaleźć. Zakładam, że na szczycie. A na pewno w korespondencji do własnych możliwości.
Ale na idei ciężkiej pracy nie można zajechać bez jakichś dodatkowych profitów. Co Ci te góry dają, poza satysfakcją z drogi i osiągnięcia celu?
– Chyba nikt by mi nie uwierzył, gdybym powiedziała, że wystarczają mi piękne widoki i miłość do gór. Z tą miłością to też jest ciekawa sprawa, bo czasami się zdarza, że w trakcie podróży myślę sobie: „po co mi to wszystko?”. Tak jak w każdej relacji, tak i w tej, z górami, jest moment kryzysu, pogłębionej analizy, bo w górach raczej nie rozmawiasz z towarzyszami, nie zawiązujesz przyjaźni opartych na pokrewieństwie intelektów, prędzej przeżyć. Paradoksalnie – jesteś w grupie, ale przede wszystkim spędzasz czas ze sobą. Słyszysz własne myśli, planujesz, marzysz, kłócisz się ze sobą. Góry pozwalają mi na samotność, w której rodzą się dobre rzeczy.
Nie trzeba jednak się w te góry wybrać, żeby czuć się samotnym.
– Niby tak, ale to jest inny rodzaj samotności, niż być samotnym w mieście. Otacza cię nieobliczalna natura, nie możesz tak naprawdę kontrolować całkowicie sytuacji, bo nigdy nie wiesz, czym cię np. zaskoczą warunki pogodowe. Sprawdzasz siebie w najbardziej nieoczekiwanych momentach i ta silna koncentracja na jednym – by przetrwać, w dobie tak wielu zewnętrznych bodźców, które ciągle wyrywają cię z koncentracji nad jedną rzeczą, jest dla mnie czymś bezcennym. Góry dały mi pewność siebie, nigdy nie cierpiałam na jakieś wielkie jej deficyty, ale wzmocniły moją wewnętrzną konstrukcję. Też są sposobem na życie, bo mam silną potrzebę identyfikowania się z jakąś wyższą ideą niż tylko ja i mój dobrostan.
Po czwarte – służba innym
Tak, i właśnie pewnie dlatego każdą swoją podróż dedykujesz jakimś społecznym akcjom.
– Zgadza się. Wspomagam fundację Rak’n’Roll Wygraj Życie. Moja ukochana babcia zmarła na raka, więc temat jest mi szczególnie bliski. Zachęcam ludzi do zbiórki na ten szczytny cel i kwota, którą wyznaczam, jest tej samej wysokości, co szczyt, na który się wspinam. Moja pierwsza wyprawa została sfinansowana przez różne firmy z Suwałk, rodzinnego miasta. Samodzielnie chodziłam na spotkania z różnymi ważnymi i decyzyjnymi ludźmi, żeby zainwestowali we mnie i w moje marzenie. To właśnie wtedy, gdy napotkałam dobrą wolę, doszłam do wniosku, że skoro mi udzielono pomocy, chcę podać pałeczkę w sztafecie dalej.
I zbliżającą się wyprawę także dedykujesz walce z rakiem?
– Tak. Wchodząc na Aconcaguę, postaram się wspomóc fundację Rak’n’Roll, zbierając na jej rzecz 6962 zł - czyli dokładnie tyle, ile mierzy mój kolejny szczyt. Na ten moment udało się zebrać prawie 5,5 tysiąca, trochę jeszcze brakuje, więc zachęcam do przekazywania funduszy na ten niezwykle ważny cel.
Czy to motywuje bardziej? Pomoc innym?
– To motywuje przede wszystkim! Właśnie wtedy, kiedy opadasz z sił, kiedy już myślisz, że nie jesteś w stanie, dociera do Ciebie, że gdzieś tam, na dole, w bardziej wydawałoby się sprzyjających warunkach, jest ktoś w bardzo niesprzyjającej sytuacji, ktoś, kto być może chętnie by się z tobą zamienił, pomimo tej chwilowej niewygody, którą odczuwasz. Zapominamy o tym często, że samo życie jest wartością. Niestety, niektóre refleksje rodzą się w bólu.
Po piąte – optymizm
Ale nie dajesz się. I chyba większość ludzi się nie daje. Mamy zbiórki publiczne, jest tyle możliwości pomocy, wsparcia.
– Tak, i to jest piękne. Gdy myślisz utopijnie – że jesteś tylko elementem machiny zwanej państwem, możesz zatracić ten naturalny humanizm. Co nam pozostaje, tak naprawdę, gdy już trafiasz na swojego przeciwnika, czy to w postaci złego nawyku czy to w postaci choroby? Walczysz! Bo można! Bo życie jest naprawdę fascynujące. Nawet najbardziej przykre doświadczenie jesteś w stanie przekuć w coś wartościowego. I to mnie napędza.
Więc wierzysz, że ludzie są dobrzy?
– Ja to wiem!
Informacje o zbiórce
Aby wspomóc zbiórkę pieniędzy na walkę z rakiem, zapraszamy na profil Zuzany Andruczyk – Z na szlaku.
fot. Zuzanna Andruczyk, Arkadiusz Maliński