Kluczem do udanego życia jest dzisiaj sukces. Chociaż nie potrafimy zdefiniować, o jaki sukces nam chodzi, wierzymy, że jego osiągnięcie jest najważniejsze. O porażkach chcemy jak najszybciej zapomnieć. A to błąd, ponieważ to one uczą przezwyciężać słabości i wady - mówi dr Konrad Bocian, wykładowca Uniwersytetu SWPS.
Erin Motz, nauczycielka jogi, która pozwala sobie i swoim uczniom na bycie niedoskonałymi, napisała kiedyś na Twitterze: „Sukces to nagromadzenie wszystkich naszych porażek". Słowa te odzwierciedlają wiedzę współczesnej psychologii na temat tego, jak myślenie, osobiste przekonania oraz zachowanie wpływają na szansę osiągnięcia sukcesu. Zacząć należy oczywiście od oswojenia się z porażkami. Nie jest to łatwe, gdyż mózg dysponuje kilkoma sprytnymi mechanizmami obronnymi, które potrafią nas od porażek szybko uwolnić.
Doskonałe alibi
Głównym celem tych mechanizmów jest ochrona samooceny, a ponieważ - jak pokazały badania prof. Bogdana Wojciszke i jego zespołu - jest ona silnie uzależniona od sprawczości, czyli tego, jak kompetentni i sprawni jesteśmy w wykonywaniu codziennych zadań, informacje o porażce traktowane są jako zagrażające samoocenie, a tym samym szybko neutralizowane. Psycholog społeczny Janusz Czapiński w 2009 roku zapytał reprezentatywną grupę Polaków, od czego lub od kogo zależało, czy poprzedni rok był dla nich udany, czy nieudany. Ponad 81 proc. uczestników podało, że korzystny rok zależał od nich samych, a tylko 29 proc. wzięło odpowiedzialność za rok nieudany. W tym samym roku prof. Wojciszke wraz z kolegami przeprowadził badanie, w którym wykazał, że przekonanie o niesprawiedliwości świata jest silnie uzależnione od sukcesu (zdany egzamin na prawo jazdy) lub porażki (egzamin oblany). Innymi słowy, nie dostanę prawa jazdy, gdyż świat jest niesprawiedliwy, a ludzie nieuczciwi i niegodni zaufania, a nie dlatego, że zabrakło mi odpowiednich umiejętności. W psychologii zjawisko to nazywane jest egotyzmem atrybucyjnym, czyli tendencją do wyjaśniania porażek czynnikami zewnętrznymi (nie miałem czasu na naukę do egzaminu), a sukcesów czynnikami wewnętrznymi (wiadomo, jestem świetnym kierowcą). Inną dobrze znaną każdemu z nas techniką obronną jest samoutrudnianie. Mimo to często nie zdajemy sobie sprawy z jej stosowania. W obliczu niepewności lub zagrożenia własnej wartości potrafimy angażować się w działania, które nasze szansę na sukces obniżą, jednocześnie jednak uwalniają od niewygodnej odpowiedzialności za porażkę. Z tego powodu, zamiast przygotowywać się do czekającego nas wyzwania, przypominamy sobie o nieumytym samochodzie, wiadomościach, na które mieliśmy odpowiedzieć kilka dni wcześniej, zaległych porządkach domowych, a nawet o bliskiej osobie w potrzebie. Gdy już zmierzymy się z porażką, mamy doskonałe alibi pod ręką - to oczywiście nie była nasza wina. Jest jeszcze jedna rzecz, a dokładnie przedmiot, który jak nic innego pomaga przestać myśleć o sobie: nasz stary dobry przyjaciel telewizor. Badania dwójki profesorów - Sophii Moskalenko i Stevena Heinego - które przeprowadzili w 2003 r., dostarczają niezbitych dowodów wyjaśniających, dlaczego tak chętnie oglądamy telewizję. W jednym z eksperymentów uczestnicy rozwiązywali test zdolności intelektualnych, po którym część z nich dowiadywała się, że wypadła powyżej przeciętnej (sukces) lub poniżej (porażka). Później każdy z uczestników zostawał na sześć minut w pokoju z włączonym telewizorem, a badacze rejestrowali ukrytą kamerą ich zachowanie. Okazało się, że osoby przekonane o osiągnięciu sukcesu oglądały telewizję średnio 147 sekund, podczas gdy te, które poczuły smak porażki, wpatrywały się w ekran aż 242 sekundy. Według badaczy myślenie o sobie jest często nieprzyjemne, ponieważ ukazuje rozbieżność pomiędzy tym, jacy jesteśmy, a tym, jacy chcielibyśmy być. Telewizja pozwala więc łatwo skierować myśli na inny tor lub po prostu myślenie wyłączyć. Przypomina to trochę działanie leków przeciwbólowych, których najważniejszą cechą jest szybkość działania i skuteczność w przynoszeniu ulgi.
Przekonanie o niesprawiedliwości świata jest silnie uzależnione od sukcesu lub porażki. W psychologii zjawisko to nazywane jest egotyzmem atrybucyjnym, czyli tendencją do wyjaśniania porażek czynnikami zewnętrznymi, a sukcesów – wewnętrznymi.
Pasja do nauki lub głód aprobaty
Jeżeli już uda się nam na chwilę zastanowić nad poniesioną porażką, niestety nie mamy gwarancji, że czegoś się dzięki niej nauczymy. W dużej mierze zależy to od nastawienia lub - mówiąc precyzyjniej - sposobu myślenia (ang. mindset) o własnej osobowości. Profesor psychologii Carol Dweck z Uniwersytetu Stanforda od ponad 20 lat zajmuje się badaniami, w których sprawdza, jak poglądy na naturę ludzką wpływają na zachowanie, radzenie sobie z porażkami, a nawet relacje w związkach. Profesor Dweck odkryła, że około 40 proc. ludzi wyznaje teorię stałości cech (ang. fixed mindset), czyli uważa, że charakter, inteligencja oraz zdolności kreatywne zostały przez nich odziedziczone i są na tyle stałe, iż nie można ich zmienić. Oznacza to, że dla tego typu osób sukces oraz unikanie porażki za wszelką cenę stanowi główne podłoże ich samooceny. Dzięki sukcesom mogą potwierdzić, że są mądre i utalentowane, ale źle znoszą niepowodzenia. Dla ludzi z takim nastawieniem, jak tłumaczy prof. Dweck, głównym celem w życiu jest ciągłe udowadnianie sobie, że mają charakter, osobowość lub inteligencję. Prawie każda życiowa sytuacja - i nie ma znaczenia, czy chodzi o pracę, czy związek z partnerem - stwarza okazję do sprawdzenia samego siebie i potwierdzenia własnych zdolności. I prawie zawsze kończy się wystawieniem sobie oceny: wygrałem albo przegrałem. Z kolei również 40 proc. ludzi wyznaje teorię wzrostu (ang. growth mindset). Dla nich każde wyzwanie powyżej posiadanych umiejętności to okazja do nauki, a każda porażka postrzegana jest nie jako dowód na brak inteligencji, ale zachęta do cięższej pracy i rozwoju. Osoby o takim nastawieniu do siebie wierzą, że posiadamy podstawowe zdolności, oczywiście każdy na innym poziomie, jednak możemy je rozwijać przez wysiłek i zdobywane doświadczenia. Nie oznacza to wcale, że te osoby są przekonane, iż wszyscy możemy stać się, kim chcemy. Jest to raczej wiara w to, że każdy człowiek ma ukryty potencjał, którego nie można przewidzieć, ponieważ jego odkrycie możliwe jest wyłącznie dzięki pasji, treningowi i ciężkiej pracy. Co istotniejsze, dla osób wyznających teorię wzrostu porażka nie jest zniechęcająca. Sprawia ona, że postrzegamy siebie jako osoby, które się uczą, a nie przegrywają. Taki sposób myślenia o porażce nie jest rozpowszechniony w naszej kulturze. Badania prof. Dweck wykazały, że nastawienie do natury cech rodzi się bardzo wcześnie w naszym życiu. Już czterolatki wykazują mentalność wzrostu lub stałości, co sugeruje, że znaczenie może mieć fakt, wjaki sposób chwalimy dzieci za osiągnięcia. W jednym z eksperymentów prof. Dweck poprosiła ponad 100 nastolatków o rozwiązanie 10 w miarę wymagających zadań z testu na inteligencję. Po skończeniu sprawdzianu połowa uczestników została pochwalona za posiadane zdolności (uzyskałeś X punktów, musisz być bardzo mądry), a pozostali za włożony wysiłek (uzyskałeś X punktów, musiałeś bardzo ciężko pracować). Ta prosta manipulacja skierowała nastolatków w kierunku teorii stałości lub wzrostu. Pierwsza grupa nie chciała podjąć się kolejnego wyzwania, z którego mogła się czegoś nauczyć, podczas gdy w drugiej grupie aż 90 proc. uczniów było gotowych do niego przystąpić. Gdy w kolejnym, trudnym zadaniu wszystkim poszło źle, dzieci z pierwszej grupy (podkreślenie zdolności) przestały wierzyć, że są utalentowane, z kolei dla tych z drugiej (podkreślony wysiłek) był to wyłącznie sygnał do cięższej pracy.
Nigdy się nie poddawaj!
Często słyszymy, że mimo niepowodzeń nie powinniśmy się poddawać. Brzmi to jak oklepany frazes, jednak lata badań profesor psychologii Angeli Lee Duckworth i jej zespołu niezbicie wykazały, że dwie cechy charakteru przewidują, w jakim stopniu możemy osiągnąć postawiony sobie cel: wytrwałość oraz samokontrola. Nie zawsze jednak musimy posiadać obie, aby pokonywać przeciwności losu. O wiele ważniejsze, jak udowodniła prof. Duckworth, jest to, że obie te cechy mają większe znaczenie przy osiąganiu sukcesu niż talent lub posiadane umiejętności. W rzeczywistości okazuje się, że poziom inteligencji czy wyniki w testach nie są najlepszym predyktorem, na podstawie którego możemy określić, że komuś uda się lub nie osiągnąć postawiony cel. W przypadku wytrwałości lub samokontroli sprawa ma się zgoła inaczej. Profesor Duckworth za pomocą stworzonej przez siebie skali wytrwałości przebadała setki osób w różnym wieku, co pozwoliło jej podzielić uczestników ze względu na to, ile wytrwałości i samokontroli posiadają. Okazało się, że to poziom wytrwałości uczestników badań, a nie wyniki ich testów inteligencji pomogły przewidzieć, czy skończą oni trening w akademii West Point, dotrą do rundy finałowej narodowego konkursu ortograficznego, ukończą dobre liceum lub jak szybko odejdą z sił specjalnych armii amerykańskiej albo zrezygnują ze stanowiska sprzedawcy. W każdym z tych badań to uporczywość w działaniu oraz włożony wysiłek, a nie posiadane talenty decydowały o sukcesie lub porażce, co bez wątpienia koresponduje z odkryciami prof. Dweck na temat nastawienia do natury naszego charakteru. Faktycznie z badań wynika, że wytrwałość powiązana jest z wyznawaniem teorii wzrostu oraz optymistycznym stylem wyjaśniania przeżywanych zdarzeń. Badania psychologów jednoznacznie pokazują, że w porażce nie ma nic złego, jednak musimy nauczyć się ją akceptować i traktować jako zachętę do cięższej pracy. Pomagają nam w tym wytrwałość, samokontrola i nastawienie do własnej osobowości jako konstruktu, który ciągle się rozwija, ponieważ nikt, nawet my sami nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co kryje nasz potencjał.
Artykuł był publikowany w kwietniowym wydaniu "Newsweek Psychologia Extra 2/16”.
Czasopismo dostępne na stronie »
O autorze
dr Konrad Bocian - psycholog społeczny z sopockiego wyziłu UniwersytetuSWPS. Naukowiec, wykładowca, dziennikarz naukowy oraz student Interdyscyplinarnych Studiów Doktoranckich Uniwersytetu SWPS. W pracy badawczej próbuje zrozumieć, jak egoizm zniekształca sposób wydawania sądów moralnych o świecie i ludziach.