Współczesny facet wciąż jest męski, a jego ego ma się dobrze. Bo dziś nie trzeba hołdować patriarchalnym wartościom i nosić gęstej brody, żeby być prawdziwym mężczyzną. Wrażliwość, partnerstwo, a nawet nieporadność i porażki to nie upadek, ale rozkwit męskości, przekonuje Michał Pozdał wykładowca na wydziale Psychologii Uniwersytetu SWPS.
Artykuł pochodzi z magazynu „Newsweek Psychologia 2/16”.
Podobno żyjemy w czasach głębokiego kryzysu męskości. Tak przynajmniej myśli wiele kobiet, które nie kryją zawodu bierną postawą partnerów. O katastroficznej wizji świata rodem z „Seksmisji" w reżyserii Juliusza Machulskiego wieszczą media i przestrzegają przed nią wybitni specjaliści. Po publikacji głośnej książki amerykańskich psychologów Nikity Coulombe i prof. Philipa Zimbardo „Gdzie ci mężczyźni?" wszystko stało się jasne: jest źle! Naukowcy dochodzą bowiem do wniosku, że panowie nie potrafią odnaleźć się we współczesnym świecie. Ogłupieni pornografią i grami komputerowymi, wy chowani bez ojców i innych adekwatnych męskich wzorców, za to w objęciach nader troskliwych matek, przypominają ślimaki poruszające się w zwolnionym tempie bez konkretnego celu.
Prawdziwy twardziel
Z rozmaitych ankiet, w których pada pytanie – jaki powinien być prawdziwy mężczyzna? – wynika, że gdyby uszyć go według szablonu oczekiwań, to przede wszystkim byłby twardzielem. Nie bałby się niczego i nie okazywałby słabości. Za to emanowałby pewnością siebie i zdecydowaniem. Jeśli będzie zbytnio odbiegał od schematu, zostanie nazwany zwykłą ciotą, lalusiem lub babą. A że baba to płeć gorsza, trzeba zrobić wszystko, żeby nią nie zostać. Z drugiej strony jednak mężczyzna ma być czuły, wrażliwy, troskliwy. Ponieważ męskość jest dziś sterowana z zewnątrz – i o tym, jaki mężczyzna ma być, nie decyduje on sam, ale jego otoczenie, media i kobiety – formułuje się pod jego adresem wiele sprzecznych, wręcz wykluczających się oczekiwań.
Już przedszkolaki słyszą, że płakać chłopcom nie wolno, bo płaczą tylko dziewczynki. Nie wolno się też bawić niektórymi zabawkami, bo lalki, kwiatki i zabawa w dom to babskie sprawy, które uwłaczają ich męskiej godności. Co gorsza, określenia te często padają z ust matek, przedszkolanek, nauczycielek, czyli samych kobiet. Czy należy się zatem dziwić, że stereotypowo niemęscy chłopcy najczęściej padają ofiarą przemocy rówieśniczej? Dzieje się tak, bo wychodzą poza sztywno obowiązującą ramę, a na to nie ma przyzwolenia. W sztywnym podziale ról utwierdza się młodych chłopców również w okresie dorastania, kiedy przychodzi czas na pierwsze kontakty intymne. Edukacja seksualna chłopców sprowadza się do tego, że dostają od ojców prezerwatywę. Chłopak rzadko może liczyć na szczerą rozmowę o lękach i emocjach związanych z pierwszym razem. W końcu każdy mężczyzna wie, co ma robić. Dziewczyny często słyszą, że powinny poczekać na prawdziwą miłość, godnego zaufania chłopaka, który zadba o ich komfort i bezpieczeństwo. O jego komforcie i bezpieczeństwie nikt nie myśli. Za to wpaja mu się poczucie odpowiedzialności – tylko uważaj, żeby nie spłodzić dziecka.
Koleżanki mogą obawiać się bólu i krwawienia związanego z pierwszym razem, czuć lęk przed niechcianą ciążą, a chłopcy niczym roboty mają dokonać penetracji. Dla nich uczucia i zaufanie nie muszą mieć znaczenia, bo są przecież prawdziwymi facetami. Ale czy rzeczywiście znaczenia nie mają? Emocje są naturalnymi procesami psychicznymi wszystkich zdrowych ludzi, także mężczyzn.
Większość z nich boi się, że sobie nie poradzi, nie osiągnie erekcji, zbyt wcześnie ejakuluje lub nie będzie wiedzieć, co dokładnie zrobić. To, że nie potrafią o tym mówić, nie oznacza, że nie przeżywają. Wychowywani na twardzieli, nie zdobyli umiejętności wyrażania swoich stanów emocjonalnych i nadawania im znaczenia. Poprzednie pokolenia mężczyzn w imię sztywno pojmowanej męskości odrzucały swoją emocjonalność. Stała się ona tym, co nieżyjący już amerykański psychoanalityk Stephen A. Mitchell opisywał jako „wyparty aspekt siebie". Żaden chłopiec nie przestał się bać czy smucić, ponieważ tak mu rozkazano. Wyparł swoje uczucia, aby zasłużyć na miłość i akceptację rodziców. W ten sposób zubożono ich słynną inteligencję emocjonalną.
Męskość jest dziś sterowana z zewnątrz - o tym, jaki mężczyzna ma być, nie decyduje on sam, ale jego otoczenie, media i kobiety. Formułuje się pod jego adresem wiek sprzecznych, wręcz wykluczających się oczekiwań. Ma być pewnym siebie twardzielem i czułym wrażliwcem jednocześnie.
Maskę można już zdjąć
Zniesławiona w Polsce nauka dotycząca gender, czyli kształtowania się płci społecznej, ale także wzrost wiedzy na temat psychologii i rozwoju człowieka powoli pozwalają mężczyznom zdjąć maskę supersamca. Dzisiaj wiemy, że pewne zachowania i cechy, jak np. płacz i odwaga, nie są kobiece lub męskie, ale po prostu ludzkie. Sztywna rama obyczajów pęka. Tworzy się nowa jakość – i tak można rozumieć kryzys dotyczący męskości. Niejako upadek, impas czy zanik, ale – idąc za myślą wybitnego psychologa Erika Ericksona - jako rozwój i ewolucję.
Dziś dróg jest wiele i każda może być męska. Nawet jeśli nie powieli sztywnego stereotypu. Przykład z życia: w Katowicach nadal panuje etos ubrudzonego węglem górnika, silnego i odważnego przodownika pracy, żywiciela rodziny. Tymczasem do słynnego Cyrulika Śląskiego, salonu pielęgnacji brody i fryzur, mężczyźni zapisują się nawet z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. W salonie nie tylko trymują, lecz także farbują, stylizują, odżywiają i pielęgnują zarost specjalnymi olejkami. Fakt, że mężczyźni są zadbani, stylowo ubrani, nie ujmuje im męskości. Przeciwnie - moda i usługi sektora zdrowie i uroda stały się już naturalną częścią męskiego świata. I czy będzie to lumberseksualny drwal w koszuli w kratę, czy metroseksualny książę z wyregulowanymi brwiami i finezyjnie wystylizowaną fryzurą - nie ma znaczenia. Bo dziś także mężczyzna ma prawo ulegać trendom i zmieniać swój wizerunek.
Tata jak kangur
Dzisiejszy mężczyzna zaktywizował się także w rodzicielstwie, co było nie do pomyślenia jeszcze ćwierć wieku temu. Teraz tatusiowie z dumą przechadzają się po parkach, pchając wózek, spotykają się w kawiarniach, trzymając niemowlę na brzuchu jak kangur albo zawinięte w modnej chuście.
Wojciech Eichelberger w książce „Zdradzony przez ojca" postawił tezę, że starsi mężczyźni zostawili młodych chłopców, swoich snów, w objęciach matek i nie dali im szansy zostać mężczyznami. I tak rosły całe pokolenia mężczyzn, którym ojcowie nie przekazali siły i nie pomogli czerpać z potencjału, jakim jest męskość. Ojcowie obecnych trzydziestolatków nie umieli być aktywni w swoim rodzicielstwie, co wcale nie znaczy, że nie chcieliby, gdyby dano im ku temu dostatecznie komfortowe warunki i kilka wskazówek. Badania przeprowadzone kilkanaście lat temu wśród licealistów [badania własne autora - przyp. red.] dały jednoznaczny dowód na to, że w większości mieli oni tzw. ojców wycofanych - wprawdzie łożyli na dom, ale nie interesowali się szkołą, wychowaniem i towarzystwem dziecka. Dzisiaj wielu mężczyzn chce być ojcami. Aktywnymi, zaangażowanymi, dla których żaden aspekt rodzicielstwa nie stanowi tabu. Ten trend dostrzegł także rynek usług. Dziś pierwszy raz w historii możemy oglądać reklamy, w których tata zaplata swoim córkom warkocze, zmienia dzieciom pieluchy i przygotowuje śniadanie do szkoły.
Konar musi płonąć
No i w końcu, choć w tej kwestii zmiany zachodzą powoli, mężczyźni zaczynają dbać o swoje zdrowie. Również seksualne. Odwiedzają terapeutów, psychologów, seksuologów i mniej lub bardziej otwarcie rozmawiają o swoich problemach. Choć w tej sferze mężczyźni muszą się jeszcze odważyć, otworzyć i nauczyć rozmawiać.
Coulombe i Zimbardo twierdzą, że pornografia w dużym stopniu zubaża męskie przeżywanie seksualności. W opracowaniach czy artykułach dotyczących pornografii i promowanych w niej wzorców zwykle kładzie się nacisk na to, jak prezentowane i uprzedmiotawiane są w niej kobiety. Kiedy jednak przyjrzeć się mężczyznom w filmach porno, możemy wysnuć interesujące wnioski. Okazuje się, że o każdej porze dnia i nocy chcą seksu. Ich penisy są wielkie, sprawne, twarde przez całą dobę. Poza tym nie mają gustu ani preferencji, bo wszystko jest w stanie go podniecić. Uwielbiają seks grupowy, są predatorami, potencjalnymi gwałcicielami. Tak mężczyzn przedstawia pornografia i niestety ma to ogromny wpływ na sposób, w jaki mężczyźni postrzegają samych siebie. Sytuację pogarsza fakt, że bardzo wielu mężczyzn warunkuje swoją męskość aktualną sprawnością seksualną. Problemy z erekcją czy wytryskiem powodują, że przestają postrzegać siebie jako pełnowartościowych kochanków, w czym nierzadko utwierdzają ich żony i partnerki. Wynika to z fałszywego przekonania, że seks jest tożsamy z penetracją. Zaistniała dysfunkcja uniemożliwia penetrację, więc para nie uprawia seksu. Po jakimś czasie narasta frustracja i partnerzy zaczynają przechodzić poważny kryzys. Reklamy donoszą, , że „konar" musi płonąć, a kobiety mają oczekiwania, l które już dawno temu nauczyły się werbalizować. To | tworzy presję, która jest największym wrogiem erekcji. Podczas kontaktu seksualnego mężczyzna próbuje l ją osiągnąć siłą woli, rezygnując z przeżywania rozkoszy poprzez dotyk, pieszczoty czy pocałunki. Powstaje g błędne koło, w mężczyźnie narasta ogromne poczucie porażki, a często także winy. Sięga po nieskuteczne preparaty, zamawia przez internet leki niewiadomego pochodzenia, aż w końcu trafia do specjalisty.
Gdyby w okresie dorastania młody chłopak usłyszał, że jego penis jest integralną częścią jego osoby, ma prawo do spoczynku z powodu zmęczenia, stresu, chorób, alkoholu czy nieudanej relacji, że seks to znacznie więcej niż tylko penetracja, a petting może nawet dojrzałym ludziom dostarczać zmysłowej rozkoszy, wiedziałby, że epizodyczne problemy ze wzwodem zdarzają się każdemu mężczyźnie i być może uniknąłby wielu nieprzyjemności. Zrozumienie reakcji swojego ciała w różnych sytuacjach i z powodu rozmaitych okoliczności pozwala uniknąć poczucia porażki i pomaga zachować poczucie męskości.
Czas wyzwolenia
Poczucie bycia mężczyzną, przeżywanie swojej tożsamości płciowej definiuje mężczyzn jako mężczyzn. Niestety, zbyt często pozwalają, aby decydowali o tym inni na podstawie kroju spodni, sprawności seksualnej czy umięśnienia ciała. Bez wątpienia męskość ulega transformacji. Dawny sposób jej definiowania powoli przestaje obowiązywać, ale nowy dopiero się wykształca. Współczesne kobiety same, bez pomocy bajkowych rycerzy, uwolniły się z więzienia na wysokiej wieży. Podobnie mężczyźni zaczynają rozumieć, że nie muszą być wyłącznie pogromcami smoków, aby ich ceniono i zauważano. I to bynajmniej nie oznacza, że stali się mięczakami. Bo nareszcie żyjemy w świecie, w którym mężczyźni mają wybór co do tego, jacy chcą być i jak realizować swoje życie. Kryzys brzmi w tej sytuacji zbyt złowrogo. Znacznie lepiej - rozkwit męskości.
Artykuł pochodzi z magazynu „Newsweek Psychologia 2/16”.
Czasopismo dostępne na stronie »
O autorze
Michał Pozdał – psychoterapeuta. Zajmuje się pracą z osobami oraz parami doświadczającymi trudności w swoim życiu seksualnym. Od kilku lat prowadzi spotkania psychologiczne w ramach projektu Strefa Młodzieży Uniwersytetu SWPS. Miesięcznie spotyka się z około tysiącem licealistów z całej Polski, ich nauczycielami i rodzicami.