Wiem, że nie powinienem, bo przecież zawsze kończy się to wielkim wstydem, ale niestety, jestem tylko człowiekiem, dlatego znów wystąpiłem w telewizji. Żałuję, ale trochę też nie, dzięki kulisom produkcji TV uświadomiłem sobie, jak bardzo potrzebna jest School of Form, mnie i w ogóle.
Ale po kolei, wzięli mnie na wazelinę. Zadzwoniły dwie panie, kierowniczka produkcji i dyrektorka tejże. Pierwsza w ciągu minuty aż trzy razy nazwała mnie ekspertem, druga podkreśliła, że beze mnie ten program w ogóle nie powstanie i że przed kamerą będę mógł mówić, co chcę, czyli prawdę. No i jak tu powiedzieć „nie”?
Na planie wszyscy byli bardzo mili, słońce świeciło ostro, a termometr pokazywał 20 stopni poniżej zera, znaczy zima, nasza, polska. Rozgrzano mnie zapewnieniem, że wyglądam jak z reklamy. Old Spice’a co prawda, ale w moim wieku bierze się, co dają, bez marudzenia. Skoro kamera mnie kocha, no to do dzieła. Oj, nie tak, nie tak. Proszę nie spuszczać kamery z oczu, ani na chwilę, przecież to telewizja. Proszę mówić cały czas. Śmiało, swobodnie, naturalnie, jak Magda Mołek. Czy mógłbym się zdziwić bardziej, żeby wszyscy widzieli? – Tak może być? – spytałem obiektyw. – Nieźle (jak na amatora), tylko tak jakby przydługo. Czy nie zechciałbym się streścić? – Spróbujemy powiedzieć to samo, tylko w pigułce, mam na to plus minus pół minuty?
Zdjęcia: materiały własne | Kolekcja: Kamp w kulturze współczesnej | Projektantka: Artur Cincio
Spróbowaliśmy. 30 sekund nagrania zajęło pół godziny, nie licząc przerw na poprawki makijażu, bo od mrozu nos robił mi się po bolszewicku czerwony, a to na pewno niemodne. W drodze z lokalizacji A do B produkcja doprecyzowała scenariusz. To jest program o modzie, a ja za mało o niej mówię. – Naprawdę? Mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie – zaprotestowałem, ale niezbyt stanowczo, gdy zbyt długo trzyma się mnie na mrozie i do tego przed kamerą, asertywność wyparowuje ze mnie w trymiga. – No, trochę się nie zgodzę – producentka przygryzła dolną wargę. – W każdym wejściu przynajmniej raz powinno paść słowo moda lub modny, żeby nie było wątpliwości, o co nam chodzi. A potem, żeby się nie powtarzać, mogę przejść do konkretów: takie dżinsy, takie skarpetki, takie majtki...
Zdjęcia: materiały własne | Kolekcja „Kopciuszek” | Projektant: Andrzej Wójcik
Ja: – Ale moda to przecież nie tylko ubrania, architektura na przykład też… Producentka: – O tym robimy inny program. Ja: – OK, a modne miejsca? Słowa? Modni artyści? W ogóle jakaś kultura? Producentka: – Skupmy się na tym, jak rozumieją modę wszyscy, inaczej nam nie wyjdzie. Powietrze zeszło ze mnie zupełnie, poddałem się, mówiłem do kamery o modzie dla wszystkich. Im mniej w coś wierzyłem, tym lepiej wyglądało na monitorze.
Gdy po ośmiu godzinach podziękowaliśmy sobie wszyscy za współpracę, lubiłem siebie o wiele mniej, ale szybko przestawiłem się na pozytywne myślenie. Jutro zresetuję pamięć, wsiądę w pociąg i pojadę do Poznania. Tam rozmowy o modzie przebiegają zupełnie inaczej, mają sens. Studenci School of Form Uniwersytetu SWPS wiedzą, że modne może być nie tylko ubranie. Mało tego, żeby w ogóle coś stało się modne, musi wczuć się w czas, wpasować w kontekst, a jest nim kultura.
Można oczywiście projektować w izolacji od niej, większości lokalnych „dyktatorów mody” od lat jakoś się to udaje, ale prawdopodobieństwo, że jakiś projekt będzie się chciało kupić i na siebie założyć, rośnie, gdy ciągle się czyta, ogląda, podróżuje, próbuje poznać świat od więcej niż jednej strony. Ponieważ nasi studenci myślą, modę rozumieją inaczej niż wszyscy i mają do niej krytyczny stosunek. Czym to skutkuje? Ano na przykład taką pracą dyplomową jak „Prymitywy” Jagody Frycy z pierwszego rocznika absolwentów School of Form. Jagoda zachowała się jak komunistka i za darmo rozdała swój pomysł na fajne, proste buty. Przy okazji wyeliminowała z machiny mody dystrybutorów, co tylko wzmacnia wrażenie rewolucji.
Zdjęcia: materiały własne | Prymitywy | Projektantka: Jagoda Fryca
Żeby nie było, że promuję tylko swoich seminarzystów, do listy konstruktywnych krytyków mody z czystym sumieniem dopisuję w tym roku Andrzeja Wójcika, Martynę Kowalczyk czy Artura Cincio. Artur studiował communication, ale dyplom zrobił z fashion. Gdzie indziej byłby to pewnie ewenement albo anomalia, w School of Form to norma.
Autor
Piotr
Zachara
dziennikarz, redaktor z 20-letnim doświadczeniem, wykładowca na specjalności fashion design w School of Form Uniwersytetu SWPS. Był naczelnym magazynów „Twój Styl Trendy” oraz polskiej edycji „InStyle”, zastępcą naczelnej „Elle” oraz redaktorem mody w „Twoim Stylu”. Interesują go zagadnienia z pogranicza literatury, sztuki, filmu i mody, o tym pisze co miesiąc w magazynie „Harper’s Bazaar”. W marcu 2018 ukazała się jego książka „Zrobieni”.