Czy projektowanie dla zmysłów może podkopać dyktaturę oka? Jak współcześni projektanci próbują dowartościować zaniedbywane dotąd zmysły? I dlaczego odczuwanie komfortu i przyjemności nie jest możliwe bez uwzględnienia wielkiej piątki: wzroku, dotyku, smaku, węchu, słuchu? Odpowiedzi szukamy z Beatą Wilczek, artystką, kuratorką, psycholożką społeczną, wykładowczynią w School of Form Uniwersytetu SWPS.
Witaj w okulocentrycznym świecie
Wielka piątka: wzrok, dotyk, smak, węch, słuch. Grają w jednej drużynie. Chcą, by człowiek jak najlepiej poznał rzeczywistość i jak najgłębiej jej doświadczył. Tylko w kolektywie są skuteczne. Mimo to w kulturze zachodniej dominuje jeden ze zmysłów – wzrok. Marshall McLuhan, filozof i teoretyk komunikacji, w „Galaktyce Gutenberga” podkreśla, że wynalazek druku dał przewagę „oku”, które zdystansowało słuch jako główny dotąd kanał komunikacji. Konsekwencje są aż nazbyt dotkliwe: staliśmy się „zimną cywilizacją”, nastawioną wyłącznie na racjonalizm, ignorującą pozostałe zmysły. W podobnym tonie wypowiada się architekt Juhani Pallasmaa, który czytelnikom książki „Oczy skóry. Architektura i zmysły” uzmysławia (no właśnie), jak wiele tracą, żyjąc w kulturze okulocentrycznej. „Oko jest narządem dystansu i oddzielenia, podczas gdy dotyk jest zmysłem bliskości, intymności i czułości” – pisze. O słuchu: „(…) strukturyzuje i artykułuje doświadczenie i rozumienie przestrzeni. (…) tworzy poczucie łączności i solidarności”. Dotyk: „Skóra czyta fakturę, gęstość i temperaturę materiału. (…) Zmysł dotyku łączy nas z czasem i tradycją”. Wreszcie zapach: „Konkretny zapach powoduje, że nieświadomie wchodzimy w przestrzeń całkowicie już zapomnianą przez pamięć siatkówkową; nozdrza budzą zapomniany obraz i zaczynamy marzyć”.
Okulocentryzm to uboższe doświadczanie świata. Ale nie tylko: „Dominacja wzroku i stłumienie pozostałych zmysłów popycha nas w stronę wyłączenia, izolacji i powierzchowności” – podkreśla Pallasmaa.
Czy projektowanie dla zmysłów może podkopać dyktaturę oka? Jak współcześni projektanci próbują dowartościować zaniedbywane dotąd zmysły? I dlaczego jest to tak ważne?
Wielozmysłowe doświadczenie
Design, który nie tylko uwodzi formą, lecz także zapachem, dźwiękiem i fakturą. Angażujący różne zmysły użytkownika. Jak lampa zapachowa „O!”, zaprojektowana przez Magdalenę Czapiewską i Karola Murlaka, która poprzez swoją barwę i aromat zmienia nastrój w pomieszczeniu i mile łechce nozdrza nutkami mięty, kardamonu, drzewa sandałowego i talku. Albo kolekcja sensorycznych łyżeczek zaprojektowanych przez Jinhyun Jeon. Tu ważne są krzywizny, krągłości, wklęsłości i wybrzuszenia. Forma i materiał mają moc – angażowania wszystkich zmysłów. Wpływają też na sposób spożywania posiłku. Ale idźmy dalej. Kolektyw naukowy Be Another Lab stworzył program, którego użytkownik może poczuć się jak osoba innej płci. Symulacja jest możliwa dzięki wykorzystaniu technologii virtual reality (VR). Program oddziałuje przede wszystkim na zmysły wzroku i dotyku.
Takie wielowymiarowe doświadczenie zapewnia design dla pięciu zmysłów, którego wielkim orędownikiem jest projektant Jinsop Lee. „Teoria pięciu zmysłów to nie tylko przydatne narzędzie do oceny różnych doświadczeń. Pozwala zastosować najlepsze doświadczenia w projektach” – Lee podkreśla w wystąpieniu TED Talks.
A teoria pięciu zmysłów wespół z neuronauką potrafią zdziałać cuda. Jednym z nich jest kaplica Thorncrown, która znajduje się w Eureka Springs, w Arkansas (USA). Jej pomysłodawca, Jim Reed, chciał zbudować w lesie budynek, który wiecznie zagonionych mieszkańców metropolii będzie skłaniać do odpoczynku, zadumy, odświeżenia umysłu, refleksji nad sobą i światem. Miał być trwały, użyteczny i piękny – czyli zgodny z postulatami Witruwiusza sprzed dwóch tysięcy lat, w praktyce rzadko respektowanymi. I oczywiście oddziałujący na zmysły. Architekt Fay Jones stanął na wysokości zadania – w otoczeniu zieleni wzniósł drewnianą konstrukcję, do budowy której zużył 100 ton miejscowego kamienia i 6000 metrów kwadratowych szkła. Od 1981 roku leśne sanktuarium odwiedziło ponad 6 milionów osób. Skąd ten sukces? Bo przebywanie w kaplicy jest przede wszystkim jej doświadczaniem za pośrednictwem zmysłów. To komfort i przyjemność.
PRZECZYTAJ TAKŻE: CZŁOWIEK MIARĄ DESIGNU? O PROJEKTOWANIU ZORIENTOWANYM NA CZŁOWIEKA
Thorncrown to sztandarowy przykład przestrzeni neuroarchitektonicznej, zaprojektowanej tak, by usprawnić psychiczne i fizyczne funkcjonowanie człowieka. Takiej, która pobudza zmysły, wpływa na odbiór bodźców, a nawet emocje i empatię. – Neuroarchitektura zajmuje się badaniem związków między procesami zachodzącymi w mózgu a środowiskiem. Dzięki niej dowiadujemy się, w jakich przestrzeniach czujemy się i funkcjonujemy lepiej. To architektura dla ludzi. Ważne jest jej doświadczanie, a nie tylko spektakularna forma – podkreśla Beata Wilczek. – Proszę sobie wyobrazić budynek, który zrobił na pani duże wrażenie. Taki, w którym całe ciało coś komunikowało, czuło się inaczej. Można to nazwać silnym doświadczeniem estetycznym albo somatycznym. Dla mnie takim miejscem jest japoński pawilon w muzeum LACMA w Los Angeles. Jest on niesamowicie zmysłowy i sensualny. Podobne odczucia wywołuje we mnie czasem architektura Tadao Ando i Álvaro Sizy Vieiry.
Czy Pallasmaa odwiedził Thorncrown? – nie wiadomo. Niewykluczone, że byłby zachwycony „doświadczeniem” kaplicy, którego echa można znaleźć w jego „Oczach skóry”: „Każde wzruszające doświadczenie architektury jest wielozmysłowe; jakości przestrzeni, materiału, skali są mierzone w równym stopniu przez oko, nos, skórę, język, szkielet i mięśnie. Architektura wzmacnia doświadczenie egzystencjalne, jednostkowe poczucie bycia w świecie, to zaś stanowi w sposób istotny wzmocnione doświadczenia podmiotowości”.
Choć architektura bezsprzecznie wpływa na ciało, jest dziedzina projektowania znacznie mu bliższa. Moda. Czy ona również zapewnia wielowymiarowe doświadczenie?
Dotknięcie mody
– Zawsze wyobrażam sobie ubranie jako pomieszczenie. Tak jak wchodzimy do budynku, tak samo możemy wejść w przestrzeń z tkaniny – mówi Wilczek. – Dla mnie istotne są symboliczne wartości, jakie przekazuje dany projekt. Ostatnie badania nad poznaniem ucieleśnionym (embodied cognition) pokazują, że ubiór wpływa na psychikę, samopoczucie i zachowanie.
I rzeczywiście, w raporcie P&G Future Fabrics 70 proc. badanych zadeklarowało, że komfortowe ubranie daje im więcej energii do działania, a odzież, która nie krępuje ruchów u 62 proc. respondentów wyzwala większą pewność siebie.
Istotne są symboliczne wartości, jakie przekazuje dany projekt. Ostatnie badania nad poznaniem ucieleśnionym (embodied cognition) pokazują, że ubiór wpływa na psychikę, samopoczucie i zachowanie.
Z kolei w badaniu przeprowadzonym przez Adama Galinsky’ego i Hajo Adama studenci w lekarskich kitlach byli bardziej uważni i skupieni na zadaniach oraz szybciej podejmowali decyzje niż studenci w strojach artysty malarza, którzy okazali się bardziej roztargnieni i mniej staranni. Badacze uważają, że zmiany w zachowaniu są bardziej wyraziste pod dwoma warunkami. Ubiór musi mieć znaczenie symbolicznie, czyli kojarzyć się z konkretną osobą lub profesją, oraz należy go na siebie włoży (znowu, istotny jest zmysł dotyku). Wówczas wczuwamy się w role osób, które noszą go na co dzień. Na podstawie wyników badań Galinsky i Adam sformułowali pojęcie „ubrane poznanie” (ang. enclothed cognition). Kluczową rolę odgrywają w nim oczywiście zmysły – nie zawsze dowartościowywane przez projektantów. – Gdy poprosiłam studentów o zaprojektowanie przedmiotów, które dotykają różnych części ciała, np. szyi lub łydki, byli kompletnie zaskoczeni. Przyznali, że nigdy nie myślą o tym, jak odczuwane są przedmioty czy obiekty, które tworzą. Dotykają materiałów opuszkami palców i na tym kończy się ich myślenie o dotyku. Byli też zdziwieni, gdy zaczęłam omawiać z nimi budowę skóry. A to przecież część ciała, która jako pierwsza wchodzi w kontakt z ich projektami – dodaje Wilczek.
W projektowaniu zmysły często traktuje się jako kłopotliwy balast. Tymczasem zwrot ku nim może oznaczać powrót do doświadczenia pełni rzeczywistości. Miłym skutkiem ubocznym będą komfort i przyjemność odczuwane w trakcie użytkowania rzeczy, które stymulują wszystkie zmysły, a nie tylko wzrok. Pallasmaa byłby zachwycony, że ludzkości udało się jednak zerwać z „patologią zmysłów”.
Gość
Beata
Wilczek
artystka, edukatorka, absolwentka Central Saint Martins w Londynie i Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. Mieszka w Berlinie i gościnnie wykłada na Universität der Künste i Akademie Mode & Design. Od czterech lat związana ze School of Form Uniwersytetu SWPS. Zajmuje się modą, dizajnem, zrównoważonym rozwojem i związkami między modą i sztuką.
Autor
Ewa
Pluta
Tekst: Ewa Pluta. Zdjęcie: Unsplash.com