Słuchając dyskusji o projektowaniu, można odnieść wrażenie, że design wkrótce rozwiąże większość problemów współczesnego świata. Gdyby tylko świat zechciał wdrożyć metodologię design thinking, zarządzać wg zasad design managementu, projektować usługi, a wcześniej potrzeby użytkownika, a potem zająć się jego doświadczeniami i komunikować przy pomocy infografiki. Gdyby tylko świat zechciał... Czy design może zbawić świat? – odpowiada dr Agnieszka Jacobson-Cielecka, dyrektor artystyczna School of Form Uniwersytetu SWPS.
Redakcja: Do czego potrzebny nam design?
dr Agnieszka Jacobson-Cielecka: Nie ulega wątpliwości, że w wielu dziedzinach odrobina projektowania mogłaby znacznie poprawić jakość naszego życia. Warto pamiętać, że design to nie tylko przedmioty, publikacje, moda czy architektura, lecz także usługi, interakcje, cały świat mobilnych mediów. Projektowanie często jest angażowane do szukania rozwiązań dla problemów społecznych czy klimatycznych. Jeżeli się zastanowimy, właściwie wszystko wokół nas jest zaprojektowane. Tylko, że nie zawsze dobrze.
Boleśnie i niemal na każdym kroku odczuwamy brak dobrego projektowania.
Ostatnio sporo jeżdżę pociągami. Luksusowo: InterCity. Jeżeli wystarczająco wcześnie wstanę, kupuję bilet na dworcu: na pociąg dalekobieżny, objęty całkowitą rezerwacją miejsc. Niedawno ktoś zoptymalizował koszty i zamiast dwóch pasków zadrukowanego papieru dostaję teraz jeden, na którym są wszystkie potrzebne informacje: o celu podróży, godzinie dojazdu i miejscówce. Cóż z tego, skoro niełatwo je znaleźć, nawet jeżeli korzysta się z usług kolei dość często. Bilety są drukowane na igłowych drukarkach, na szaro, bez pogrubień i podkreśleń. Zmiana layoutu byłaby bardzo pożądana, ale oprócz kosztów projektu pociągnęłaby prawdopodobnie za sobą konieczność zmiany drukarek i oprogramowania we wszystkich kasach, na wszystkich dworcach. Oprócz poprawy w komunikowaniu treści zawartych na bilecie mogłoby to przyspieszyć proces kupowania biletu, igłowe drukarki drukują wolno i zgrzytliwie. Kto wie, może zniknęłyby wówczas ogonki przed kasami. Jednak taka decyzja projektowa i sprzętowa wiąże się z gigantyczną inwestycją.
Na przeciwnej szali można położyć zysk: szybsza obsługa, mniejsze zatrudnienie. Lepsza obsługa – więcej klientów. Więcej klientów – zwrot inwestycji. Ale do szali kosztów należałoby dołożyć: spadek zatrudnienia wzrost bezrobocia. Może dałoby się zaoszczędzić na papierze? Kiedy byłam dzieckiem bilety kolejowe były wielkości dzisiejszych dwóch autobusowych. Drukował je ryczący automat na grubym kartonie z makulatury. Mieściły wszystkie informacje. Dziś dwa paski papieru zredukowano do jednego, ale i tak bilet kupowany przez internet drukujemy na kartce A4. I musimy to zrobić, o ile podróżujemy służbowo, a bilet jest kosztem wykonywanej przez nas pracy. Można by zaprojektować go w mniejszym formacie, np. A6, bez straty czytelności, ale jeśli nie jedziemy we czwórkę, reszta papieru i tak się zmarnuje. A na koniec księgowa mały bilet przyklei na dużą kartkę i schowa do segregatora.
Czyli Dieter Rams miał rację, twierdząc, że „żyjemy w świecie nadmiaru produktów, a niedostatku logicznego myślenia”?
Tak, Rams jest świetnym przykładem racjonalnego projektowania. Przedmioty przez niego stworzone wcale się nie starzeją, w wielu wypadkach nie wymyślono nic lepszego, jeżeli chodzi o funkcjonalność. Oczywiście technologicznie są dość nieaktualne. Ale jak widać, choć design jest ważny, ekonomia jest jeszcze ważniejsza, a cóż dopiero siła przyzwyczajenia. Choć projekt stanowi wartość dodaną, to nawet jeżeli ktoś zaprojektowałby pieniądze, którymi można za to zapłacić, niewiele to pomoże.
Na szczęście gdzieniegdzie uruchomił się zgoła analogowy zmysł praktyczny. Na wielu dworcach kasjerki odblaskowym markerem podświetlają najważniejsze informacje na bilecie: numer wagonu i miejsce, godzinę odjazdu. Cóż z tego, skoro potem już w wagonie, nowoczesnym i migającym ledami, informującym o zawrotnych prędkościach rozwijanych przez porządnie zaprojektowany i wyprodukowany w polskiej fabryce skład, znalezienie wskazanego przez usłużną kasjerkę miejsca jest kolejną pułapką, bo logika numeracji miejsc, która różni się w poszczególnych składach, jest zrozumiała jedynie dla tych, którzy ją projektowali. A i to nie jest w 100 proc. pewne…
Jakiego designu potrzebujemy?
Brakuje nam standardów. Dobrze zaprojektowanych druków na poczcie i na kolei. Przejrzystych systemów komunikacji wizualnej w miastach i instytucjach. Brakuje nam designu na co dzień. Służebnego i tak użytecznego, by mógł stać się niewidzialny.
Bo kiedy go zauważamy, to często znaczy, że coś jest nie tak. By projektowo rozwiązać takie problemy, projektant musi wejść w sytuację użytkownika. Zrozumieć jego ograniczenia i potrzeby. Musi też wejść w sytuację zleceniodawcy. On także ma swoje ograniczenia i potrzeby, a interesy usługodawcy i usługobiorcy są bardzo często sprzeczne. Projektant musi patrzeć z perspektywy interesu użytkownika i być równocześnie partnerem biznesowym swojego klienta, czyli dzielić z nim odpowiedzialność za rezultat swoich działań. Użytkowy i ekonomiczny.
Brakuje nam designu na co dzień. Służebnego i tak użytecznego, by mógł stać się niewidzialny. Bo kiedy go zauważamy, to często znaczy, że coś jest nie tak.
Wbrew oczekiwaniom design nie zbawi świata?
Niepokojące są oczekiwania, które pokładamy w projektantach i designie. Samo słowo design jest nadużywane. Oczywiście, że do rozwiązywania problemów potrzebna jest kreatywność. To cecha projektantów, ale też naukowców, badaczy i odkrywców.
To co może nas uratować to humanizm. Na co dzień to kasjerka uzbrojona we flamaster, pasażer, który przemierza tę trasę co tydzień i zna na pamięć oznaczenia wagonów, miejsc i menu w Warsie w każdym ze składów kursujących na danej trasie. Na poziomie bardziej uniwersalnym: współpraca. Eksperci z różnych dziedzin muszą ze sobą współpracować. Nie zamykać się w swoich specjalnościach, lecz przekraczać granice dyscyplin. Każda ma swoją unikalną wiedzę podobnie jak każdy z nas swoje własne niepowtarzalne doświadczenie. Musimy rozmawiać, słuchać się nawzajem i współpracować. Design sam nie zbawi świata. Tylko my możemy to zrobić.
Autorka
Agnieszka
Jacobson-Cielecka
dyrektor artystyczna i współautorka programu nauczania School of Form Uniwersytetu SWPS. Kuratorka licznych wystaw polskiego designu, m.in. Unpolished, Polished Up, Moderna (razem z Pawłem Grobelnym), Polska Folk, Materia Prima, prezentowanych na najważniejszych festiwalach designu w Europie, a także w muzeach designu.
Krytyk designu, dziennikarka i publicystka.