Sprawność w posługiwaniu się słowami jest w designie ważna. Prawie tak ważna, jak rysowanie, szkicowanie, robienie modeli. O roli języka w projektowaniu z Marcinem Wichą, autorem książek „Jak przestałem kochać dizajn” i „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”, laureatem Paszportu „Polityki”, rozmawia Mateusz Halawa, kierownik zespołu humanistyki i nauk społecznych School of Form Uniwersytetu SWPS.
Mateusz Halawa: Skończyliśmy właśnie prowadzić drugi cykl warsztatów pisarskich dla pierwszego roku studentów wzornictwa School of Form. Zaprosiłem Cię do nich, bo jesteś rzadkim przypadkiem fachowca, który zawodowo i projektuje, i pisze. Od razu zaproponowałeś dla naszego ćwiczenia tytuł „Język jako narzędzie projektanta”. Co przez to rozumiesz?
Marcin Wicha: Pomyślałem o tym, czego nikt nas nie uczył w szkole, a co odkryłem dopiero po studiach. Że w pracy projektanta jest mnóstwo pisaniny i mnóstwo gadania. To jak robienie przekładu obrazów na słowa i z powrotem. Najpierw próbujemy sformułować założenia, potem opisać gotowy projekt. Ciągle coś ustalamy, tłumaczymy, kogoś przekonujemy. Piszemy do klientów, do współpracowników, do kolegów. I rozumiemy, że sprawność w posługiwaniu się słowami jest ważna. Prawie tak ważna, jak rysowanie, szkicowanie, robienie modeli. Stąd określenie „narzędzie projektowe”.
Mateusz Halawa: Na początku studenci zareagowali zaskoczeniem: przychodzimy tu uczyć się projektować a nie gadać czy pisać. Szybko jednak im pokazałeś, jak słowa mogą uratować źle rokujący projekt lub zabić projekt, który się dobrze zapowiada.
Marcin Wicha: Kiedyś, prezentując projekt logo, użyłem określenia „nowe logo jest zuchwałe”. Klient się zaniepokoił, bo w jego branży zuchwałość jest źle widziana. Kojarzy się z tupetem, brakiem rozsądku. Pewnie, gdybym powiedział „nowe logo jest zdecydowane” albo „odważne”, projekt bardziej by się spodobał. A tak trzeba go było przerobić. Ale często chodzi o coś więcej. Sposób, w jaki mówimy określa, jak myślimy o projekcie. Powiedz, czy coś cię zaskoczyło podczas tych zajęć?
Mateusz Halawa: Powiedzmy najpierw, o co poprosiliśmy studentów. Pójdź w teren na godzinę i obserwuj: ludzi na poczcie, jechanie tramwajem, spacer w parku. Potem znajdź jakiś problem, który mógłby rozwiązać projektant, opisz go i zaproponuj coś. Masz na to stronę maszynopisu. Potem czytaliśmy te teksty razem, na głos. Były świetne, świeże, zaskakujące i nawet jeśli czasem jeszcze nieporadne, to często odsłaniały przede mną coś, o czym nie pomyślałem wcześniej. Zaskoczyło mnie, że zadanie, o którym myślałem, że skupi naszą uwagę tylko na bardzo pragmatycznie pojętym działaniu językiem – na konkrecie, precyzji, logice, strukturze, elementach retoryki czy erystyki – okazało się prowokować pytania zdecydowanie bardziej złożone. O granice designu, o empatię projektantów, o to skąd się biorą złe projekty. Bo na przykład wchodzisz na pocztę i…
Marcin Wicha: …i jest tłok, kolejka, duszno, dwa stanowiska nieczynne, w trzecim ktoś się szarpie z paczką, paczka nie mieści się w okienku, obok ktoś wybiera książkę kucharską siostry Anastazji. Myślisz, jak stamtąd uciec albo zastanawiasz się, co można zmienić i w jaki sposób. Nagle okazuje się, że jedni studenci proponują, żeby zainstalować roboty i lasery. Inni, żeby zlikwidować szybę nad ladą. Zaczynamy rozmawiać. Kombinujemy nad sposobem funkcjonowania poczty, nad nawykami i ekonomią, kosztami zmian, technicznymi możliwościami. To już komplet problemów, z którymi projektant zmaga się potem całe życie. Co to ma wspólnego z warsztatami pisarskimi? Chyba to, że namawiamy uczestników, żeby zadawali najważniejsze pytanie, które brzmi…
Mateusz Halawa: … Czy ja tutaj jestem w ogóle potrzebny? Jeśli tak, to co mogę zrobić? I to otwiera kolejną serię pytań: Czy warto? Komu to pomoże? Czy komuś nie pogorszy życia jeszcze bardziej? W niektórych tekstach było widać, że projektowanie bywa fantazją o wszechmocy i wszechwiedzy. O zbawieniu przez design. Wszyscy ci głupi ludzie pomyśleli tę pocztę zupełnie źle, albo co gorsza w ogóle byli bezmyślni, i wtedy wchodzę JA i wszystko to jednym ruchem naprawiam. W tym miejscu zachęcałeś studentów, żeby więcej uwagi poświęcili przyczynom, dla których coś nie działa. To były w pewnym sensie zajęcia z prozy detektywistycznej.
Marcin Wicha: W tym sensie, że szukaliśmy motywów. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Nawet jeśli te przyczyny bywają zaskakujące, dziwaczne, głupie, to musimy je odnaleźć, żeby zaproponować zmianę. Czyli – w jakimś stopniu – zrozumieć innych ludzi. Język, dobór słów, może w tym pomóc. Jeśli mówimy „w tramwaju kłębi się tłum”, to widzimy tylko tłum. Jeśli mówimy „obok mnie stoi starszy mężczyzna, chyba emeryt, dwie studentki, turystka z Finlandii” – to robimy pierwszy krok, żeby zrozumieć ich oczekiwania, potrzeby i postępowanie. Myślisz, że można to uznać za rodzaj wstępu do późniejszych, poważniejszych już, zajęć humanistycznych w School of Form?
Mateusz Halawa: Tak. Bo zaczynamy projektować dla potrzeb. Dla mnie odkrywcze było to, że niechcący zrobiliśmy też zajęcia z filozofii i etyki projektowania. Mówi się, że design to rozwiązywanie problemów, ale okazało się, że w zależności od tego, jak te problemy zostały postawione, projektowe odpowiedzi na nie były bardzo odmienne. O ile rozwiązania problemów były już spoza sfery języka – uformujmy, usuńmy, dostawmy, przekształćmy, przemalujmy – to problemy były definiowane językowo. Wyświechtana fraza o granicach języka, które są granicami świata, bardzo tu pasuje. Przeredagowaliśmy tekst i nagle okazywało się, że widzimy inny problem i inne możliwe odpowiedzi. To filozofia. A jest jeszcze etyka. Czyje problemy opisujemy? Na kim skupiamy interwencję projektową? Czyje sprawy nie pojawiają się w tekście, więc nie doczekają się uwagi? W jaki sposób pozornie neutralne, techniczne opisy wcielają moralne wizje rzeczywistości? To były momenty, kiedy warsztaty pisarskie stawały się praktykowaniem empatii i odpowiedzialności projektantów za światy, które chcą budować.
Marcin Wicha: Też byłem zaskoczony, ile rzeczy wyniknęło z tego prostego zadania. Myślę, żę wszystko zaczyna się wtedy, kiedy przestajemy traktować tekst, jak wypracowanie, które ma sie spodobać nauczycielowi albo nauczycielce. Zamiast tego zaczynamy w pisaniu widzieć sposób na poznanie kawałka świata. Czyli – żeby wrócić do początku naszej rozmowy – tekst staje się jednym z narzędzi projektowania.
Gość
Marcin
Wicha
grafik i wspólnik w firmie projektowej Frycz i Wicha. Wydał książkę „Jak przestałem kochać dizajn” i kilka książek dla dzieci. Wykładowca School of Form Uniwersytetu SWPS, gdzie prowadzi zajęcia z technik pisarskich.
Rozmawiał
Mateusz
Halawa
kierownik zespołu humanistyki i nauk społecznych School of Form Uniwersytetu SWPS. Skończył socjologię na Uniwersytecie Warszawskim. Jest doktorantem na Wydziale Antropologii The New School for Social Research w Nowym Jorku, gdzie pracował ze studentami Parsons School of Design oraz z zespołem Graduate Institute for Design, Ethnography & Social Thought. Asystent w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, gdzie zajmuje się etnograficznymi badaniami i kulturową analizą życia gospodarczego. Wcześniej był badaczem jakościowym i doradcą strategicznym w Millward Brown. Stypendysta Fulbrighta, Wenner-Gren Foundation i Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.