Dlaczego u jednych złość objawia się głębokim smutkiem, a u innych agresją? Czy kiedy jesteśmy ciągle poirytowani, naburmuszeni czy krytyczni wobec innych, tak naprawdę przeżywamy swoją złość z przeszłości? Jak niewyrażona złość daje o sobie znać różnymi bólami? O emocjach wypowiedzianych językiem złości mówi dr Agnieszka Mościcka-Teske – psycholożka i psychoterapeutka z Uniwersytetu SWPS.
Marta Januszkiewicz: Czym jest złość z punktu widzenia naszej fizjologii, a czym, jeśli chodzi o sferę psychologiczną?
dr Agnieszka Mościcka-Teske: Emocjonalność człowieka w ogóle ma jednocześnie podbudowę i fizjologiczną, i psychologiczną. Złość jest emocją podstawową i w jej przypadku fizjologia i psychologia są ze sobą szczególnie powiązane. Podbudową fizjologiczną złości jest aktywacja układów i organów naszego ciała do tego, żeby intensywniej działały, by pobudzić nas do aktywności na zewnątrz – do ekspansywności, ingerencji w otaczające nas środowisko, by przybliżyć nas i skonfrontować ze źródłem tego, co naszą złość wzbudziło. Złość aktywizuje różne partie mięśni – w złości mamy szczególnie ukrwione kończyny i twarz i w tych partiach ciała pojawia się największe napięcie mięśniowe. Przeciwne złości emocje, jak smutek czy strach, „cofają nas” do wewnątrz – zamykamy się z naszym smutkiem, aby się zająć sobą, a emocja strachu odsuwa nas od źródła strachu.
Złość jest jak stres?
Złość to niemal to samo co sytuacja stresowa – fizjologiczną podbudową złości jest uruchomienie się fizjologicznego mechanizmu stresu. Podnosi się poziom adrenaliny, noradrenaliny, kortyzolu.
Każdy z nas doświadcza złości i każdy ma możliwość odczuwania i doświadczania jej, ale różnimy się tym, co z naszą złością robimy. Nie zawsze pozwalamy sobie ją wyrażać i okazywać – wewnętrznie czy zewnętrznie.
O czym złość nas informuje?
Złość ma dla nas kilka komunikatów. Mówi, że coś ze świata zewnętrznego nam zagraża – naszej integralności psychicznej czy fizycznej, naszym zasadom, wartościom, przyzwyczajeniom. Pojawia się też wtedy, gdy zaczynamy dostrzegać, że ktoś naszych potrzeb nie zaspokaja, a powinien, lub narusza nasze granice psychologiczne lub fizyczne. Na przykład jeśli ktoś jest zbyt blisko nas, wykonuje gwałtowne ruchy, zaczynamy odczuwać zagrożenie.
Dlaczego niektórych złości najmniejsza błahostka, a niektórzy w ogóle się nie złoszczą?
Każdy z nas doświadcza złości i każdy ma możliwość odczuwania i doświadczania jej, ale różnimy się tym, co z naszą złością robimy. Nie zawsze pozwalamy sobie ją wyrażać i okazywać – wewnętrznie czy zewnętrznie.
To, że jedni ludzie będą się bardziej złościć, a inni mniej zależy od trzech kwestii. Po pierwsze – od naszych cech indywidualnych. Na przykład osoby bardziej ugodowe będą miały mniejszą tendencję do okazywania złości albo do bycia agresywnymi czy pokazywania własnej agresji. Po drugie, względnie stałe sposoby radzenia sobie ze złością wypracowujemy w procesie wychowania i obserwacji naszego środowiska – według tego, jak jesteśmy przyzwyczajeni i wzorów, jakie nabyliśmy w najwcześniejszym etapie życia; jak nasi rodzice nauczyli nas obsługiwać złość, czy pozwalali nam ją okazywać. Trzecią kwestią będzie to, co nasi rodzice sami robili ze swoją złością – czy pokazywali ją w sposób adaptacyjny: że nie była ona dla dziecka raniąca, że ma ono równe relacje z innymi i mogło się nauczyć, że złość jest emocją akceptowalną, potrzebną i że ma dobre skutki.
Niektórym łatwiej odczuwać złość i ją pokazywać, niż odczuwać smutek, żal, tęsknotę czy strach. Te osoby będą się często złościć, bo każda emocja, którą odczuwają, wewnętrznie będzie wyrażona w języku złości, przykryta nią.
Przeczytaj także: Złość jest zła? To mit
W jaki sposób złoszczą się – nadmiernie albo przykrywają złość – osoby o różnych cechach osobowych?
Na przykład osoby mające tendencję do psychopatii łatwiej ją odczuwają. Wprawiają się w stan nawet agresji i swoją złość wykorzystują z naruszeniem granic innych ludzi, gdy krzyczą, atakują, trzaskają drzwiami, w ten sposób wywołując u innych strach. Łatwiej im sięgnąć do złości, a dużo trudniej do smutku. W bolesnych sytuacjach życiowych – kiedy np. taka osoba dowiaduje się o chorobie, że ktoś ją opuszcza lub że ktoś zmarł – trudno jej odczuwać smutek. W zamian doznaje wtedy albo czegoś w rodzaju zamrożenia, albo złości się na cały świat.
Osobom o depresyjnym rysie osobowości łatwiej odczuwać smutek, żal czy tęsknotę, a dużo trudniej złość. Jeśli ją czują, to w postaci poczucia winy – w formie złości do samego siebie. Często ludzie wchodzą w nasze granice, chcą od nas zbyt wiele, nie zauważają naszych potrzeb – a my nie potrafimy odczuwać złości bezpośrednio do nich. A ta złość nie znika, nie odparowuje i dlatego ta osoba bierze na siebie odpowiedzialność za całą sytuację, która ją spotkała. „On na pewno jest dla mnie taki wymagający, bo ja się ciągle z czymś się nie wyrabiam. Zasłużyłam na to”.
Często ze złością miesza się strach. Dlatego że sytuacje, w których ktoś narusza nasze granice, mogą wywoływać w nas obie te emocje.
Czy trudno nam odróżniać swoją złość od innych emocji?
Często ze złością miesza się strach. Dlatego że sytuacje, w których ktoś narusza nasze granice, mogą wywoływać w nas obie te emocje. Na przykład szef informuje nas o ryzyku zwolnienia. Ta wiadomość może budzić w nas równocześnie strach (bo boimy się o swoją pozycję i status życiowy) i złość (zastanawiamy się „Dlaczego ja? To niesprawiedliwe, on jest taki wredny”). Kiedy strach albo smutek będą się mieszać ze złością, to tak naprawdę nie będziemy mogli do końca wyrazić i przeżyć żadnej z tych emocji. I dlatego złość ma dla nas tak fatalne skutki wewnętrzne. Strach i smutek nakazują nam się wycofać, odizolować od ludzi i sytuacji, a złość jest emocją skierowaną w przeciwnym kierunku – by z nimi się skonfrontować. Złość mówi: „Powalcz, pokrzycz, powiedz, co ci nie pasuje”, a smutek przeciwnie: „Nie, nie mów, zajmij się sobą, pomyśl jaki jesteś bezradny i bezsilny, jak tęsknisz za jakąś pomocą od innych”. Wtedy człowiek jest w potrzasku.
Jak sobie pomóc?
Należy porozdzielać te emocje. Pozwolić sobie w pełni przeżyć smutek związany z daną sytuacją, strach i wreszcie złość. Kolejność zajmowania się tymi emocjami u każdego będzie trochę inna. Żeby można było je przeżyć, trzeba dać im akceptację i uświadomić sobie: 1) „Mogę sobie pozwolić wypłakać się, aż się będę trząść i szlochać i całkowicie obejmie mnie smutek”, 2) „Uświadomię sobie, że się boję, nazwę, czego się boję, posiedzę 2 lub 3 dni w oddaleniu, trochę się poddam swojemu strachowi, powiem komuś, że się boję, albo zrobię coś dla siebie, co będzie mnie zabezpieczało, żeby strach zmalał”, 3) „Zajmę się złością – ponarzekam na osobę, która mnie zraniła, powściekam się”.
Przeczytaj także: Złoszczę się, więc działam? Złość a motywacja
Czy złość trzeba wyrazić słownie czy warto na przykład odreagować ją fizycznie, na siłowni, boksując worek treningowy itp.?
Okazuje się, że pomęczenie się na siłowni czy poboksowanie, jako wyrzucenie z siebie agresji, niestety nie działa. Pokazują to badania przeprowadzone na zawodnikach rugby. Sprawdzano, czy ci z wyższym poziom agresji przed meczem będą mogli się w czasie jego trwania „wyżyć” i zmniejszyć jej poziom. Okazało się, że nic takiego nie następuje. Wysiłek, walka – nawet w bliskim kontakcie fizycznym z drugą osobą – niestety nie pomaga zmniejszyć poziomu agresji, a czasami go wręcz zwiększa. Co najwyżej można zmęczyć się fizycznie, a wtedy siła mięśni będzie słabsza i w związku z tym człowiek nie będzie miał siły czy możliwości dalej walczyć, złościć się.
Nie można jednak jednoznacznie powiedzieć, że aktywność fizyczna będzie nieskuteczna. Będą takie osoby, które ze względu na swoją strukturę psychiczną i strukturę osobowości, nie będą miały możliwości dostępu do swojej agresji czy złości. A zaznaczmy, że złość to emocja, a agresja to stan i zachowanie. U tych ludzi ruch będzie tym czynnikiem, który uprawdopodobni to, że uda im się „dokopać” do swojej złości, dotknąć jej, odczuć ten stan, co pozwoli im wreszcie doświadczyć tej emocji i okazać ją na zewnątrz.
W psychosomatyce ze złością często wiążą się dolegliwości bólowe – szczególnie głowy, karku i brzucha. Złość jest bardzo intensywną i aktywizującą emocją i jeśli nie pozwalamy sobie na jej realizację, to będzie „w nas siedzieć”, objawiając się na przykład bólem głowy.
Czy racjonalne i polubowne rozwiązywanie sporów, gdzie nie okazujemy naszej złości i poirytowania działaniem drugiej osoby, może być dla nas nie do końca dobre?
Można złościć się racjonalnie i dopuszczać swoją złość – a można też w drugą stronę. Już sama konfrontacja polubowna czy asertywna, np. „Musimy tę sprawę dogadać do końca, bo nie mam jasności”, a nawet inicjatywa rozmowy, wymaga napędu złości. Pójście w kierunku otwartego wyjaśnienia sytuacji jest skanalizowaniem naszej złości i wtedy zaczyna się ona wyrażać. I ta rozmowa nie musi się przerodzić w ostrą dyskusję lub kłótnię, intensywność nie jest istotna. Chyba że osoba podczas takiej konfrontacji ulegnie i powie: „Dobrze, rzeczywiście masz rację, nie ma problemu, zapomnijmy o sprawie”, wypierając swoją złość i unieważniając ją. Wtedy pozostajemy z jakąś formą złości, bo ta emocja została zaprzeczona. I wtedy – jak dobrze podaje mądrość ludowa – „złość wychodzi bokiem”.
Będzie się objawiać psychosomatycznie – różnymi dolegliwościami?
W psychosomatyce ze złością często wiążą się dolegliwości bólowe – szczególnie głowy, karku i brzucha. Złość jest bardzo intensywną i aktywizującą emocją i jeśli nie pozwalamy sobie na jej realizację, to będzie „w nas siedzieć”, objawiając się na przykład bólem głowy. Zahamowanie aktywności związanej ze złością to tak jakbyśmy biegli kilometr bardzo szybkim tempem i nagle się zatrzymali i dalej już nie ruszali. Wtedy ból głowy gwarantowany. Zatrzymanie działania może ujawnić się również w sytuacjach społecznych – w formie: złośliwości, złośliwych żartów, sarkazmu skierowanych do innych ludzi.
Przekierowujemy swoją złość na inne, bogu ducha winne osoby, bo tak naprawdę nie przeżyliśmy swojej złości związanej z jakąś sytuacją z przeszłości?
Tak. Wtedy łatwiej nam się złościć. Na przykład, kiedy naszej złości nie możemy zrealizować, bo wywołana jest w relacji społecznej – źródłem złości jest szef, a my zależymy od niego w pracy, wiemy, że nie możemy mu się w żaden sposób przeciwstawić – to odreagowujemy na inne sposoby. Bywa tak, że wracamy do domu i wyładowujemy złość na bliskie osoby – partnerkę/partnera, a istnieje też ryzyko, że na dzieci albo zwierzęta domowe. Bo one są najbardziej bezbronnymi obiektami. Wtedy złość jest niszcząca.
Złość można skutecznie wyrazić szukając wsparcia społecznego, np. w przypadku trudnej sytuacji z szefem złość „wychodzi bokiem” w formie obgadywania go w środowisku, które nas rozumie. I to pozwala nam zmniejszyć nasz poziom niepożądanej emocji.
Człowiek patrzy na świat przez swój świat psychiczny i jeśli czuje złość, to zakłada okulary z filtrem, przez które widzi, że ludzie są złośliwi i że robią wiele niewłaściwych rzeczy.
Są też osoby, które są wiecznie poirytowane, marudzą albo ciągle są na coś lub na kogoś złe lub poprawiają innych. Za przykład podajmy pokrzykujących na siebie w niecenzuralnych słowach kierowców.
To rodzaj złości, która jest rozłożona na wiele mniejszych kawałeczków i jest chroniczna. Irytacja jest zwykle bardziej rozłożona w czasie, niż samo złoszczenie się, bo złość jest emocją gwałtowną, która pojawia się, wybucha i zmniejsza nasilenie. Taka przedłużająca się irytacja może wynikać z tego, że złość nie została wyrażona.
Możemy projektować naszą złość na innych. Człowiek patrzy na świat przez swój świat psychiczny i jeśli czuje złość, to zakłada okulary z filtrem, przez które widzi, że ludzie są złośliwi i że robią wiele niewłaściwych rzeczy.
Co zrobić, by lepiej „zarządzać” swoją złością?
Bardzo ważne jest, żeby dopuszczać ją do głosu. Jako społeczeństwo nie mamy wyrobionej tej umiejętności, bo nasze normy kulturowe mówią, że „człowiek musi się spokojnie zachowywać” i że nie można dawać się ponosić emocjom. A emocją, która może nas ponieść najbardziej ze wszystkich, i będzie widoczna społecznie, jest właśnie złość. Dlatego już od najmłodszych lat uczymy się, by złości nie pokazywać i w związku z tym – żeby jej nie czuć.
Uświadamiajmy sobie swoją złość, pozwalajmy się jej ujawniać, ale nie bądźmy agresywni. Pilnujmy, by złość wyrażała nas i nasz wewnętrzny stan w sposób bezpieczny dla nas samych i dla innych. Emocja złości jest bardzo ważna w relacjach – jeśli tylko nie pozwolimy jej przerodzić się w niekontrolowaną agresję, pozwala – paradoksalnie – budować bliską relację, bo przez złość uświadamiamy sobie swoje granice, pokazujemy, na co się zgadzamy, a na co nie. Jeśli jesteśmy dla siebie cały czas mili i kulturalni, rozmawiamy ze sobą tylko z zasadami savoir-vivre’u – wtedy nie wiadomo co się dzieje z naszymi trudnymi emocjami. Kiedy złość pokazujemy, ukazujemy cały wachlarz naszego człowieczeństwa i nasza relacja jest bardziej prawdziwa.
dr Agnieszka Mościcka-Teske – psycholożka, psychoterapeutka Gestalt, interwentka kryzysowa w sprawach o mobbing i molestowanie, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS w Poznaniu. Zajmuje się problematyką stresu i sposobów radzenia sobie z nim, z uwzględnieniem czynników indywidualnych i środowiskowych, które chronią przed jego negatywnymi skutkami. Jest autorką szeregu artykułów naukowych na temat stresu zawodowego i mobbingu.
Obejrzyj webinar „Złość – ważna i potrzebna emocja”
Pojawia się, kiedy ktoś nas zawiedzie, okłamie, wykorzysta, obrazi, stawi opór, wywrze presję. Złość jest emocją, która pozwala nam stawiać granice, wyrażać nasze potrzeby, mówić czego chcemy, a czego nie. Jak jej używać z korzyścią dla siebie? Jakie oblicza przybiera? Czym się różni złość od agresji? Przygotowaliśmy dla Was spotkanie online, na którym psycholog Joanna Gutral gości psycholog dr Elżbietę Zdankiewicz-Ścigałę.