W listopadzie Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska, w piśmie urzędowym do myśliwych, pisze „proszę o dalsze intensywne prowadzenie odstrzału dzików w skali całego kraju, co przyczynić się ma do maksymalnego obniżenia liczebności populacji". W związku z tak sformułowanym pismem, wpierw w mediach społecznościowych, a później w prasie pojawiły się coraz bardziej „alarmistyczne” informacje. O sprawie dzików, która wywołała wiele emocji opowie z prawniczego punktu widzenia dr Michał Rudy, radca prawny, wykładowca Szkoły Prawa Uniwersytetu SWPS.
W pierwszej ich odsłonie mowa jest, że skoro w piśmie pani minister mowa jest o „maksymalnym obniżeniu liczebności populacji", to „brak jest jakichkolwiek granic tego odstrzału" czy, że skoro „nie ma określonej żadnej granicy liczby zwierząt, która ma zostać przy życiu", to prowadzić już musi „do prostego wniosku, że planowany jest odstrzał mający charakter w zasadzie dowolny, nieograniczony żadnymi zasadami, jeśli chodzi o liczbę zwierząt, prowadzony na terenie całej Polski".
Skoro nie ma takiej granicy, skoro nie ma żadnych zasad, to już niedaleko jest do „gruchnięcia" informacji - MŚ działając w porozumieniu z MRiRW oraz GLW chce przeprowadzić eksterminację całej lub prawie całej populacji dzików w Polsce. Skoro cała populacja to szybko pojawia się magiczna liczba około 210 tys. dzików do odstrzału. Podparta niefortunnym sformułowaniem Polskiego Związku Łowieckiego, który podał, że cel to 210 tys. dzików, na tym etapie nic więcej nie uściślając.
Tak narodził się „dzik dziennikarski". W bój ruszają bardziej i mniej znani ekolodzy (wielu z nich darzę naprawdę dużym szacunkiem, więc piszę o nich bez żadnej ironii, żeby „nie było"). Duża część z nich pisze list otwarty do Mateusza Morawieckiego - Prezes Rady Ministrów, w którym wskazują „jako naukowcy oraz eksperci zajmujący się profesjonalnie ochroną i zarządzaniem zasobami środowiska przyrodniczego, w tym także leśnictwem i gospodarką łowiecką, czujemy się zobowiązani do zaapelowania do pana premiera o uchronienie kraju od fatalnych konsekwencji gospodarczych i środowiskowych w związku z decyzją Ministerstwa Środowiska o tzw. depopulacji (skoordynowanym odstrzale redukcyjnym, zmierzającym do maksymalnego obniżenia liczebności populacji) dzika w skali całego obszaru Polski, jako elementu walki z ASF". Dalej w piśmie pada magiczna liczba 210 tys. dzików do odstrzału. Następnie sygnatariusze powołują się na wytyczne Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), oraz: raport NIK z 2017 r. odnoszący się do programu bioasekuracji gospodarstw utrzymujących świnie.
W szranki ruszają politycy i quasi politycy. Tym chyba wydaje się, że im bardziej abstrakcyjnego, kuriozalnego czy niezgodnego z wiedzą lekarsko-weterynaryjną porównania użyją, tym bardziej zabłysną w „dziczym" kryzysie. „Pragnienie zabijania (nadmiar testosteronu? jakiś rodzaj upośledzenia płatów czołowych?) mąci im mózgi więc zabierają się za katowanie dzików", „Kiedyś takie pomysły miał Mao względem ptaków i much, cały naród je wybijał, teraz będą to robili wszyscy myśliwi (ach jaka to przy tym radocha tak od rana do nocy uśmiercać!!! Ile będzie opowieści, ile anegdot!! ile zdjęć przy truchłach! a ile wypitej wódki!!!)" „Czy Pan wie, że ta choroba ma takie same przyczyny jak choroba wściekłych krów? Dziki były dokarmiane paszą, która je zaraziła", „Poza tym nie bardzo wiem dlaczego zabijać raczej dziki niż myśliwych" (Magdalena Środa na Fb). „Faszystowska etyka eksterminacji" (Andrzej Elżanowski w Polsat News). „Strzelanie do prośnych loch to "bandytka"; to jest tak jak kiedyś Stepan Bandera i UPA robili z Polakami" (Paweł Kukiz w Polsat News).
Zaczynają się spontaniczne akcje i manifestacje w obronie dzików. Na Fb zamiast zdjęcia profilowego ludzie wstawiają zdjęcie sympatycznego dziczka. Przy czym oczywiście zdaję sobie sprawę, że dziki i ich odstrzał traktowane są w sposób polityczny także przez stronę rządową. A walka z afrykańskim pomorem świń stała się w roku wyborczym priorytetem. Tak rodzi się dzik polityczny, który powoduje, że wszyscy powoli zaczynają tracić głowę. Chcą zaistnieć za wszelką cenę. Powiedzieć coś, żeby coś powiedzieć bo inaczej wypadną z dziczej „wielkiej" polityki.
10 stycznia 2018 r. prezydent Andrzej Duda, w Pałacu Prezydenckim, spotyka się z ministrem do spraw środowiska Henrykiem Kowalczykiem, szefem resortu rolnictwa Janem Krzysztofem Ardanowskim, a także Głównym Lekarzem Weterynarii Pawłem Niemczukiem, w sprawie „skoordynowanych polowań na dziki, które mają się odbyć w ciągu najbliższych trzech weekendów". W sprawie dzików, na 15 stycznia br., zostało zwołane specjalne posiedzenie sejmowej Komisji Ochrony Środowiska. Tak narodził się dzik rangi państwowej.
Artykuł był publikowany w Dzienniku Rzeczpospolita z dnia 14.01.2019 r.
A jak wygląda casus dzika, ze stricte prawnego punktu widzenia? Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt z 1997 r., prawo dopuszcza uśmiercanie zwierząt w ramach działań niezbędnych do usunięcia poważnego zagrożenia sanitarnego zwierząt, jak również polowań, odstrzałów i ograniczania populacji zwierząt łownych. Ustawa o ochronie zwierząt zakazuje uśmiercania zwierząt w okresie stanowiącym 10 proc. czasu trwania ciąży dla danego gatunku, bezpośrednio poprzedzającym planowany termin porodu.
Zgodnie z Prawem łowieckim, gospodarka łowiecka jest prowadzona na zasadach określonych w tej ustawie, w oparciu o roczne plany łowieckie i wieloletnie łowieckie plany hodowlane. Zgodnie z Prawem łowieckim, istnieje możliwość zmiany planów rocznych i wieloletnich w przypadku podejrzenia wystąpienia albo wystąpienia choroby zakaźnej zwierząt podlegającej obowiązkowi zwalczania na podstawie przepisów ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt. Zgodnie z informacją NIK, „o wynikach kontroli skuteczności przyjętych procedur i podejmowanych działań w celu ograniczenia prawdopodobieństwa wystąpienia w Polsce afrykańskiego pomoru świń" z 2015 r.: „należy (...) doprowadzić do zmniejszenia pogłowia dzików, bowiem badania wskazują, że ASF u tych zwierząt wygasa przy średniej koncentracji poniżej 1 dzika na km2, natomiast przy koncentracji około 2 dzików na km2 ryzyko rozprzestrzeniania się ASF wzrasta w sposób istotny. Ponadto utrzymywanie dużej koncentracji dzików utrudnia likwidację ASF u świń domowych".
W „analizie epidemiologicznej afrykańskiego pomoru świń w Krajach Nadbałtyckich i Polsce", przyjętej dnia 27 października 2017 r., przez EFSA: „drastyczne zmniejszenie populacji, ukierunkowane polowania na lochy i usunięcie zwłok zwierzęcych wdrożone jako wyłącznie jako środek kontroli ASF w populacji dzików należy wdrożyć w wysoce skuteczny sposób".
Od czerwca 2017 r. obowiązuje międzyresortowy dokument roboczy dotyczący zwalczania ASF u dzików. Poprawiono go ostatnio we wrześniu 2018 r. i pomimo, że zawiera on zasady corocznego obniżania populacji dzików, zwłaszcza w terenach występowania zagrożenia wirusem ASF, nie wywołał on żadnej paniki. Może dlatego, że zawiera raczej techniczne a nie publicystyczne (jak wielkoobszarowe polowania) sformułowania.
W dniu 10 stycznia 2019 r. Zarząd Główny Polskiego Związku Łowieckiego oświadczył, że w całym sezonie łowieckim 2018/2019 plan łowiecki obejmuje do odstrzału, łącznie na obszarze całej Polski, 185 tys. dzików. Każde państwo "walczy" z afrykańskim pomorem świń, między innymi, przez depopulację dzików. Dobrym przykładem są Niemcy. A w nich nie stwierdzono jeszcze nawet ani jednego przypadku, tej choroby.
Zmierzając ku końcowi oraz mając na względzie powyższą wiedzę prawną, jeszcze raz przyjrzyjmy się całej sprawie. Zaczniemy od ww. pisma urzędowego, które było sprawcą całego zamieszania. W piśmie tym pani minister nic nie nakazuje lecz jedynie „prosi". Skąd zatem wzięła się „decyzja" MŚ z listu otwartego do Prezesa Rady Ministrów? Nie wiem.
Limity odstrzałów określone są w planach łowieckich zgodnie z ustawą Prawo łowieckie, stąd pani minister, w piśmie do myśliwych, w ogóle nie musiała o nich wspominać. A interpretacja, że „brak jest jakichkolwiek granic tego odstrzału", czy „że planowane jest odstrzał mający charakter w zasadzie dowolny, nieograniczony żadnymi zasadami" jest sporym nadużyciem. Organy Inspekcji Weterynaryjnej w związku z występowaniem przypadków afrykańskiego pomoru świń, mają prawo wnioskować o zmianę planów łowieckich.
Jeżeli termin „locha", w języku polskim oznacza: „samica świni domowej lub dzika", a termin „rozród" definiowany jest szeroko, jako: „zespół czynności organizmów żywych prowadzący do wytworzenia potomstwa", a jeszcze pani minister w swoim piśmie wskazała: „przed przystąpieniem do rozrodu", to nikt raczej nie udowodni jej, że nawołuje do uśmiercania „prośnych loch", a nawet jeżeli, to ustawa o ochronie zwierząt zakazuje tego dopiero w ostatniej 1/10 okresu ciąży (tak jest z prawnego punktu widzenia i nic na to nie poradzę). Obniżenie liczebności dzików w Polsce raczej jest zgodne z zalecaniami NIK i EFSA.
Dzik jest nagi? Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie posądzam nikogo o złą wolę w interpretacji pisma pani minister. Raczej, parafrazując autora „Prawego umysłu. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka" – J. Haidta, niektórzy ludzie przyjmując określoną narrację stają się ślepi na inne światy.
O autorze
dr Michał Rudy – radca prawny z dużym doświadczeniem zawodowym, wspólnik w Kancelarii Prawnej Result Witkowski Woźniak Mazur i Wspólnicy Spółka Komandytowa. Specjalizuje się w opiniowaniu projektów aktów administracyjnych i regulacji wewnętrznych. Posiada wieloletnie doświadczenie zarówno we współpracy z administracją publiczną, jak i przedsiębiorstwami, w tym sektora spożywczego. Był dyrektorem Biura Organizacyjno-Prawnego, a następnie dyrektorem Biura Prawnego Głównego Inspektoratu Weterynarii. Kierował również kilkoma międzynarodowymi projektami z zakresu administracji weterynaryjnej i prawa weterynaryjnego. Pełnił także obowiązki zastępcy dyrektora Departamentu Emisyjno-Skarbcowego w Narodowym Banku Polskim, w którym był odpowiedzialny między innymi za emisję znaków pieniężnych Rzeczypospolitej Polskiej oraz gospodarowanie ich zapasem. Opublikował wiele prac dotyczących krajowego i wspólnotowego prawa administracyjnego, w tym z zakresu prawa weterynaryjnego i sanitarnego. Za współautorstwo podręcznika akademickiego dla studentów medycyny weterynaryjnej otrzymał nagrodę Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Został wyrózniony odznaką Zasłużony dla rolnictwa nadawaną przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.