Czy wypowiadanie negatywnych epitetów o innych ludziach jest karalne? Jakie są konsekwencje prawne sprowadzanie drugiej istoty ludzkiej do „bydła”? O (nie)pieszczotliwych rzeczownikach oznaczających zwierzęta i przymiotnikach „odzwierzęcych” w stosunku do drugiego człowieka opowie w barwny sposób dr Michał Rudy, radca prawny, wykładowca Szkoły Prawa Uniwersytetu SWPS.
Do szkoły średniej uczęszczałem w Opolu, dokładnie to do II Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Konopnickiej, a tak jeszcze dokładniej to do klasy o profilu humanistyczno-autorskim z rozszerzonym programem nauki języka francuskiego. Wybór tego profilu był dla mnie prosty. Po pierwsze egzaminy do klasy o takim – „nowotworzonym” profilu, odbywały się wcześniej niż egzaminy do innych klas. Dawało to ten komfort, że w razie powinięcia się nogi można jeszcze zawsze było zdawać gdzie indziej. Nie, nie – noga się nie powinęła. Po drugie na egzaminie wstępnym zdawało się przedmioty humanistyczne, takie jak język polski i historia. Czego zatem się nie zadawało ? Tak, tak – matematyki się nie zadawało.
Nie to, żebym w szkole podstawowej (jeszcze ośmioklasowej – czyli w sumie takiej jak po ostatniej reformie), był jakąś straszną „nogą” z matmy. Z matmy miłem w szkole podstawowej mocną piątkę. A przy tym, tylko trochę, zawdzięczam ją Wojtkowi, koledze z bloku na opolskim ZWM-ie (w czasach PRLu – osiedle imienia Związku Walki Młodych), przemianowanym następnie po roku 1989 na opolski ZWZ (osiedle imienia Związku Walki Zbrojnej – która to zmiana nazwy, jako prawie niezauważalna, a zatem i nie budząca niczyich sprzeciwów, jak również nieburząca przyzwyczajeń mieszkańców – musiała być przejawem prawie, że geniuszu jakiegoś urzędnika/urbanisty średniego szczebla). Wojtek miał z matematyki mocną szóstkę (w klasie ósmej szkoły podstawowej, a jeżeli dobrze pamiętam, już nawet w klasie siódmej, byliśmy szczęśliwymi beneficjentami sześciostopniowego systemu ocen).
Jak już wspomniałem klasa w liceum była o profilu humanistyczno-autorskim z rozszerzonym programem języka francuskiego. Szybko okazało się, że termin „humanistyczno” znaczy więcej zajęć z języka polskiego, więcej zajęć z historii, więcej zajęć z wiedzy o społeczeństwie, a w późniejszych latach nauki nawet zajęcia z kultury francuskiej (na zajęciach nie dowiedziałem się, że to my Polacy nauczyliśmy jeść Francuzów widelcem). Rozszerzony program języka francuskiego – to rozszerzony program języka francuskiego – sześć godzin w tygodniu – „brrrrr” (przepraszam Panią Profesor).
Pomimo całej mojej oporności na wiedzę w zakresie słówek i gramatyki francuskiej (jeszcze raz przepraszam Pani Profesor a pozdrawiam Bartka kolegę z liceum dzięki, któremu, jakoś udało mi się przecierpieć lekcje z francuskiego) w głowie pozostało mi kilka zwrotów i przysłów francuskich ze zwierzętami. Na przykład takie jak avoir bouffé du lion – co jak dobrze pamiętam dosłownie znaczy wcinać lwa, a mniej dosłownie „stać się agresywnym, dać się ponieść złym emocjom” czy il n’y a pas de quoi fouetter un chat, co znów dosłownie znaczy – nie ma co batożyć kota, a mniej dosłownie nie ma (o) co robić hałasu. Dlaczego przytaczam akurat ta dwa powiedzenia? Mam nadzieję, że to da się wywnioskować z dalszej części rozprawki.
Co znaczył termin „autorski” w nazwie profilu mojej klasy – w sumie nie dowiedziałem się przez 4 lata nauki – ale po głowie chodzi mi słowo „teatr”. Tak naprawdę jednak i w ostatecznym rozrachunku okazało się jednak, że termin „autorski” – to tak bardziej „dla chętnych” i może dlatego do dziś nie jestem pewien co oznaczał. To jednak w całej tej rozprawce nie jest, aż tak ważne.
Profil humanistyczny oznaczała również inne, w domyśle trudniejsze, pytania na maturze z języka polskiego, wśród których pytanie „podział zdania na części mowy” – to bułka z masłem. „Bułkę” tę udało mi się zresztą wylosować na maturalnym egzaminie ustnym z tego przedmiotu. I tak rzeczownik to część mowy obejmująca wyrazy oznaczające osobę, zwierzę, przedmioty, zjawiska, pojęcia. Z kolei rzeczownik nieżywotny to rzeczownik oznaczający przedmiot lub pojęcie, a rzeczownik osobowy to rzeczownik będący nazwą człowieka, zawodu itp. I tak dla przykładu, w języku polskim, pierwsze znaczenie słowa 'bydło', to rogate zwierzęta domowe. Z kolei rzeczownik 'świnia' to zwierzę hodowlane o skórze pokrytej szczeciną, dużej głowie i pysku tworzącym ryj.
Jakież był więc moje zdziwienie, gdy na Twitterze wrzuciłem do wyszukiwania rzeczownik 'bydło' lub rzeczownik 'świnie'. W tym momencie człowiek dowiaduje się mnóstwa rzeczy... o ludziach, nic o zwierzętach. Na przykład pan R., uprawiając swój teatr polityczny „dla chętnych” (może lepszym terminem byłoby słowo 'szopka'?), wręcz nałogowo i notorycznie „odrywa świnie od koryta”. Nazwał też protestujących nauczycieli „bydłem” – które to stwierdzenia są typową dla niego „mową” w mediach społecznościowych.
Oczywiście, po ponownym sięgnięciu do słownika języka polskiego i stwierdzeniu, że termin 'bydło', może być obraźliwie używany, także na określenie grupy agresywnych lub prymitywnych osób, a „świnią” można nazwać pogardliwie człowieka, który wyrządził komuś krzywdę. Można się uspokajać i mówić, że przecież pan R. po obejrzeniu programu w telewizji (być może nawet ze swoim udziałem) – „tylko” – „stał się agresywny” i niepotrzebnie „dał się ponieść złym emocjom”.
Można sobie wtedy zadawać pytanie, dlaczego ludzie z taką łatwością dzielą się na wrogie grupy, z których każda jest przekonana o swojej prawości (każda z grup jest ślepa na inne światy moralne, etyczne itp., czy też inaczej – „słyszalność” słów kierowanych z jednej grupy do drugiej „jest chybiona”), ale tak poza tym i w ogóle, być może nie ma „co batożyć kota”, czy nie ma „o co robić hałasu”.
Ale czy na pewno?
Chyba jednak nie do końca, bo jeżeli używa się takich (nie)pieszczotliwych rzeczowników oznaczających zwierzęta i przymiotników „odzwierzęcych”, w stosunku do ludzi i robi się to także w tym celu, żeby poniżyć innych przez nadanie im cech zwierzęcych, a sobie i sobie podobnym przez to wynieść wyżej, to jest to już raczej „mowa nienawiści” – zniewaga ścigana karnie, chociaż z oskarżenia prywatnoskargowego. Mając na względzie regulacje zawarte w obowiązującym Kodeksie karnym, można zatem stwierdzić, że problemem nie zawsze jest brak przepisów prawnych penalizujących pewne ekscesy, a bardziej kwestia trudności w przypisaniu, przez właściwe organy, określonym zachowaniom – motywacji polegającej na niechęci lub nienawiści do członków jakiejś odrębnej grupy.
Szczególnie Polska powinna zwracać większą uwagę na używanie tego typu (nie)pieszczotliwych rzeczowników oznaczających zwierzęta i przymiotników „odzwierzęcych”. Już kilka lat temu raport roczny Amnesty International w kontekście naszego kraju mówi „o klimacie nietolerancji i dyskryminujących wypowiedziach podsycanych przez urzędników państwowych”. Chociaż mi osobiście wydaje się, że akurat w sprawie, o której traktuje raport chodziło nie o urzędników, lecz niektórych polityków. W tym kontekście raczej starałbym się mówić nie tyle o faktycznym podsycaniu klimatu nietolerancji i dyskryminacji przez urzędników państwowych, ile o przejęciu przez nich od ogółu społeczeństwa pewnego zobojętnienia, czy po prostu lęków społecznych.
Język polski i porównanie grupy zawodowej do zwierząt (tym razem ryb) znów mnie zaatakowały w 2018 r., jak byłem w Warszawie. Widziałem wtedy plakaty, na których głowa sędziego (toga sędziowska i łańcuch sędziowski – jako najbardziej rozpoznawalne symbole i atrybuty władzy sądowniczej, nie pozostawiają w tym względzie żadnych wątpliwości) – została zastąpiona głową wędzonej ryby. Na górze napis III RP śmierdzi od łba, na dole słowa z „Ody do Młodości” Adama Mickiewicza: „Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze/ Ten młody zdusi Centaury/ Piekłu ofiarę wydrze/ Do nieba pójdzie po laury.” (sic!)
Adam Mickiewicz i szkoła podstawowa zresztą „zaatakowały” mnie ponownie także uwagą nauczyciela języka polskiego wpisaną do zeszytu syna: „M. używa na lekcji słów, które są nie na miejscu oraz obrazą dla potomnych. Użył słów o A. Mickiewiczu cyt. : „Jest wieprzem Polski." Bardzo proszę o rozmowę z synem na ten temat.” Porozmawiałem. Syn tłumaczył, że chodziło mu o 'wieszcza' Polski ('wieszcz' – „genialny, natchniony poeta, zwłaszcza romantyczny ewentualnie człowiek przepowiadający przyszłość państw lub narodów”), a nie o wieprza Polski ('wieprz' – „wytrzebiony samiec świni domowej lub obraźliwie o mężczyźnie tęgim lub zachowującym się nieprzyzwoicie”), i że każdy przecież może się przejęzyczyć .Chciałem napisać, w odpowiedzi na uwagę, iż porozmawiałem, wytłumaczyłem znaczenie słów 'wieszcz', a 'wieprz' i że trochę trudno się dziwić dziecku, skoro słyszy, że protestujących nauczycieli, niektórzy „publicyści” nazywają – „bydłem” i nie jest to przejęzyczenie. Po przemyśleniu sprawy i stwierdzeniu, że nie wiadomo, czy nauczyciel od języka polskiego należał do części „protestującej”, czy też do części „nie protestującej”, napisałem: „Porozmawiałem. Trochę trudno się dziwić, skoro tylu publicystów i polityków notorycznie używa słów „bydło” i „świnie”. Pani od polskiego, po przeczytaniu mojej odpowiedzi, ponoć powiedziała, że mam poczucie humoru.
O autorze
dr Michał Rudy – radca prawny z dużym doświadczeniem zawodowym, wspólnik w Kancelarii Prawnej Result Witkowski Woźniak Mazur i Wspólnicy Spółka Komandytowa. Specjalizuje się w opiniowaniu projektów aktów administracyjnych i regulacji wewnętrznych. Posiada wieloletnie doświadczenie zarówno we współpracy z administracją publiczną, jak i przedsiębiorstwami, w tym sektora spożywczego. Był dyrektorem Biura Organizacyjno-Prawnego, a następnie dyrektorem Biura Prawnego Głównego Inspektoratu Weterynarii. Kierował również kilkoma międzynarodowymi projektami z zakresu administracji weterynaryjnej i prawa weterynaryjnego. Pełnił także obowiązki zastępcy dyrektora Departamentu Emisyjno-Skarbcowego w Narodowym Banku Polskim, w którym był odpowiedzialny między innymi za emisję znaków pieniężnych Rzeczypospolitej Polskiej oraz gospodarowanie ich zapasem. Opublikował wiele prac dotyczących krajowego i wspólnotowego prawa administracyjnego, w tym z zakresu prawa weterynaryjnego i sanitarnego. Za współautorstwo podręcznika akademickiego dla studentów medycyny weterynaryjnej otrzymał nagrodę Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Został wyrózniony odznaką Zasłużony dla rolnictwa nadawaną przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.