Poszukiwanie przez Inspekcję Weterynaryjną azylu dla przewożonych zwierząt wynikało z chęci udzielenia im pomocy, a nie wprost z przepisów. O sprawie tygrysów, która wywołała wiele emocji, opowie z prawniczego punktu widzenia dr Michał Rudy, radca prawny, wykładowca Szkoły Prawa Uniwersytetu SWPS.
Stosowanie prawa polega na określeniu przez upoważniony organ konsekwencji prawnych pewnego stanu faktycznego. Wynikiem stosowania prawa jest sformułowanie konkretnych i indywidualnych norm, które mogą być wykorzystane w sprawie indywidualnej (czyli mogą być podstawą wydania aktu administracyjnego), opartych na generalnych i abstrakcyjnych normach wchodzących w skład danego systemu prawnego (np. na podstawie ustawy o ochronie zwierząt z 1997 r.).
Postprawda to sytuacja, w której fakty są mniej istotne w kształtowaniu opinii publicznej niż odwołania do emocji i osobistych przekonań. Z kolei post-prawda to mniej więcej to samo co postprawda, tylko czyniona za pomocą postów umieszczanych w mediach społecznościowych.
Sprawa, w świetle której będziemy rozważali stosowanie prawa w świecie postprawdy, dotyczy transportu dziesięciu tygrysów z Włoch do Dagestanu (Federacja Rosyjska).
Opowieści medialne
28 października 2019 r. „Gazeta Wyborcza" opublikowała na swojej stronie internetowej artykuł „10 tygrysów uwięzionych w ciężarówce na granicy. Czekają na ratunek, jedno zwierzę już padło". W tekście podkreślano, że to Główny Inspektorat Weterynarii szukał miejsca dla zwierząt w ogrodach zoologicznych, „przekazując, że tygrysy są wyczerpane", jak również że w sprawie Inspekcja Weterynaryjna „poprosiła (...) o pomoc i przygarnięcie zwierząt, bo inne ogrody zoologiczne (...) odmówiły".
Mniej więcej od 29 października w mediach społecznościowych publikowana jest cała seria postów dotyczących sprawy tygrysów, m.in.: „Kolejny raz służby weterynaryjne pokazują, że są całkowicie nieudolne, jeżeli chodzi o stosowanie przepisów ustawy o ochronie zwierząt. Przepisy stanowią, że organy są obowiązane zapewnić zwierzętom ochronę i opiekę – w praktyce wygląda to tak".
Z kolei w wypowiedzi dla Programu Pierwszego Polskiego Radia Krzysztof Czabański – przewodniczący Rady Mediów Narodowych – stwierdził m.in.: „Transport zwierząt dzikich był poza jakąkolwiek kontrolą warunków tego transportu", oraz przypomniał, że transport ten nie został zatrzymany przez nasze służby, ale przez białoruskie. Zdaniem Czabańskiego „to nie wystawia naszym służbom najlepszego świadectwa".
Niestety, najczęściej w sprawach medialnych umyka nam, iż organ administracji publicznej nie występuje w prowadzonych postępowaniach jako Kowalski, który może przemycać w procesie stosowania prawa swoje prywatne opinie, odczucia, emocje czy poglądy, lecz pełni funkcję publiczną, musi zatem stosować przepisy prawa takie, jakie są. I kropka.
Zaczynając od kwestii podstawowych i kluczowych dla sprawy, należy zwrócić uwagę, iż środek transportu do przewozu tygrysów nie został zatwierdzony przez polską Inspekcję Weterynaryjną, lecz przez władze Republiki Włoskiej, i to one zezwoliły na załadunek zwierząt oraz ich transport. To również włoski urzędowy lekarz weterynarii stwierdził, że zwierzęta są w stanie kwalifikującym je do planowanego przewozu, a w wydanym dokumencie urzędowym potwierdził, że przewóz odbywa się zgodnie z przepisami rozporządzenia nr 1/2005.
Jednocześnie w Unii Europejskiej (wcześniej w EWG) od dziesięcioleci obowiązuje zasada wzajemnego uznawania wyników kontroli dokonanej przez kraj członkowski miejsca wysyłki zwierząt. W pewnym uproszczeniu stosowanie takiej zasady oznacza, że jeżeli tygrysy i środek transportu do ich przewozu zostały poddane inspekcji we Włoszech, to, zgodnie z obowiązującym prawem unijnym, transport zwierząt może być bez dodatkowej kontroli dokonywany w każdym innym państwie UE.
Kolejną ważną kwestią jest to, że graniczny lekarz weterynarii na granicy z Białorusią wykonuje kontrole graniczne zwierząt i towarów wprowadzanych do UE, a nie ją opuszczających. Po prostu prawo UE nie przewiduje takich kontroli. UE chroni swoje granice zewnętrzne, a nie granice białoruską czy Federacji Rosyjskiej. I UE wychodzi z założenia, że Białoruś i inne państwa będą prowadzić swoje kontrole samodzielnie. Tak samo jak samodzielnie prowadzone są kontrole przez unijnych granicznych lekarzy weterynarii.
Z tego powodu argumenty w stylu: „transport ten nie został zatrzymany przez nasze służby..." oraz „polskie służby weterynaryjne wyraźnie nie zdały egzaminu, a one też na punktach granicznych być powinny" – w ogóle nie mają sensu. Bo Białorusini nic nie zatrzymali, a jedynie nie wpuścili transportu na swój obszar celny. Uspokajając Krzysztofa Czabańskiego: unijni urzędowi lekarze weterynarii są na granicach zewnętrznych Unii, lecz nie kontrolują transportów wyjeżdżających z UE, lecz tylko te, które do niej wyjeżdżają. I można zapewnić, że dziesiątki, jeżeli nie setki, transportów są przez nich odrzucane (niewpuszczane na teren UE), chociaż bez problemów przekroczyły białoruską granicę celną.
Artykuł był publikowany w Dzienniku Rzeczpospolita z dnia 27.11.2019 r.
Warunki przewozu
Warunki dobrostanu zwierząt podczas transportu dookreślone zostały na poziomie unijnym, mianowicie w rozporządzeniu UE nr 1/2005. Przepisy te nie zabraniają transportu zwierząt, w tym egzotycznych, tylko ze względu na to, iż transport ten jest na znaczne odległości. I jak bardzo może się to kłócić z naszymi poglądami, pretensje raczej należy mieć do prawodawcy unijnego, a nie do IW.
Co więcej, brak też w rozporządzeniu szczegółowych wymagań dla sposobu transportu zwierząt egzotycznych, w tym dzikich kotowatych. Ogólnie sformułowane przepisy dotyczące dobrostanu zwierząt należy stosować do wszelkich kategorii zwierząt, co już intuicyjnie pozwala na stwierdzenie, iż nie jest to łatwy ani jednoznaczny proces. I tutaj pojawia się kolejny problem, gdyż kontrola dobrostanu zwierząt nie oznacza tego samego co zapewnienie im ochrony i opieki, a zatem tak naprawdę wszelkie czynności Inspekcji Weterynaryjnej podejmowane celem znalezienia azylu dla tygrysów wynikały tak naprawdę z chęci udzielenia im pomocy, a nie wprost z z przepisów prawa.
Na mocy ustawy o ochronie zwierząt IW sprawuje nadzór nad przestrzeganiem jej postanowień. Nie ma przyznanych kompetencji polegających np. na prawie do odebrania zwierząt właścicielowi, a zatem ingerencji w prawo własności (działanie to należy do wójta, burmistrza, prezydenta miasta).
W sprawie zapomina się przy tym, iż to graniczny lekarz weterynarii złożył do organów ścigania zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami, a komendant policji w Terespolu wnioskował o odebranie zwierząt aktualnemu właścicielowi w trybie art. 7 ustawy o ochronie zwierząt w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami. Tak bardzo zatem krzywdzące są wszelkie opinie, zgodnie z którymi Inspekcja Weterynaryjna miała obowiązek działania, gdyż należy zadać sobie pytanie, o jakim obowiązku mówimy.
Formalnie graniczny lekarz weterynarii swoje czynności kontrolne w momencie opuszczania przez transport tygrysów terenu UE mógł oprzeć jedynie na art. 21 rozporządzenia nr 1/2005. W toku kontroli ustalono, że środek transportu został zatwierdzony przez właściwe władze we Włoszech, w tym do przewozu zwierząt w klatkach. Zatwierdzono też organizatora transportu. Na granicy polsko-białoruskiej unijny graniczny lekarz weterynarii po otwarciu środka przewozu dokonał oględzin zwierząt. W tym zakresie rozporządzenie nr 1/2005 wymaga jedynie sprawdzenia, czy zwierzęta „są zdolne do dalszej podróży".
W odpowiedzi na pytanie skierowane do Głównego Inspektoratu Weterynarii w trybie dostępu do informacji publicznej otrzymałem odpowiedź: „W momencie przeprowadzania kontroli dobrostanu w transporcie stan zwierząt nie budził zastrzeżeń i były one zdolne do dalszej podróży. (...) Według informacji uzyskanych od organizatorów transportu odpoczynek zwierząt miał odbyć się w miejscowości Briańsk, zaraz po przekroczeniu granicy Białorusi z Rosją".
Trudno zatem winą za podejmowane działania obarczać IW, nie ma to również nic wspólnego z nadmierną biurokracją, niechęcią wyjścia z szablonowego sposobu myślenia, nieumiejętnością czy niechęcią działania w trudnych sytuacjach, gdyż po drugiej stronie mamy osoby związane przepisami, a „nieudolność" ustawy o ochronie zwierząt, wielokrotnie już podkreślana, jest coraz bardziej widoczna.
O autorze
dr Michał Rudy – radca prawny z dużym doświadczeniem zawodowym, wspólnik w Kancelarii Prawnej Result Witkowski Woźniak Mazur i Wspólnicy Spółka Komandytowa. Specjalizuje się w opiniowaniu projektów aktów administracyjnych i regulacji wewnętrznych. Posiada wieloletnie doświadczenie zarówno we współpracy z administracją publiczną, jak i przedsiębiorstwami, w tym sektora spożywczego. Był dyrektorem Biura Organizacyjno-Prawnego, a następnie dyrektorem Biura Prawnego Głównego Inspektoratu Weterynarii. Kierował również kilkoma międzynarodowymi projektami z zakresu administracji weterynaryjnej i prawa weterynaryjnego. Pełnił także obowiązki zastępcy dyrektora Departamentu Emisyjno-Skarbcowego w Narodowym Banku Polskim, w którym był odpowiedzialny między innymi za emisję znaków pieniężnych Rzeczypospolitej Polskiej oraz gospodarowanie ich zapasem. Opublikował wiele prac dotyczących krajowego i wspólnotowego prawa administracyjnego, w tym z zakresu prawa weterynaryjnego i sanitarnego. Za współautorstwo podręcznika akademickiego dla studentów medycyny weterynaryjnej otrzymał nagrodę Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Został wyrózniony odznaką Zasłużony dla rolnictwa nadawaną przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.