W drugiej odsłonie rozmowy na temat przemocy w rodzinie z dr Joanną Stojer-Polańską, kryminalistyk, wykładowczynią na Uniwersytecie SWPS w Katowicach, będzie mowa przede wszystkim o granicach prawnych, czyli jak bardzo prawo i państwo w jaki sposób może zaingerować, by zaklęty krąg przemocy został przerwany. Zachęcamy do lektury.
Marta Nizio, Redakcja stron internetowych Uniwersytetu SWPS: Kontynuując naszą pierwszą rozmowę Przemoc w rodzinie, czyli (nie)przekraczalne granice czterech ścian, chciałam przede wszystkim skoncentrować się na kwestii, jak polskie prawo radzi sobie z przestępstwem znęcania się w rodzinie?
dr Joanna Stojer-Polańska, kryminalistyk: Dobre pytanie, czy prawo sobie radzi: czy to jest kwestia prawa stanowionego, czy też działań wymiaru sprawiedliwości. Zadaniem państwa jest również zwalczanie przestępczości. A przestępczość w rodzinie trudno zwalczać. Bo jedno to to, że ofiara musi się przełamać, stoczyć pewną walkę najpierw wewnątrz siebie, żeby o przestępstwie innym opowiedzieć, na przykład złożyć zawiadomienie na Policji. Drugie to to, jakie jej “wyjście z szafy” wzbudzi nastroje w bliskim otoczeniu, czyli jak wszyscy poza granicami czterech ścian na tę wiadomość o przemocy zareagują – czy dojdzie do wtórnej wiktymizacji (o której za chwilę więcej opowiem). I samo zgłoszenie przestępstwa Policji jeszcze nie oznacza, że dojdzie do skazania sprawcy.
Załóżmy, że dochodzi do pierwszej sytuacji, że ofiara chwyta za telefon, dzwoni na Policję i prosi o interwencję. Przełamuje się, nawet jeśli obawia się, co sobie o niej ludzie pomyślą. Często jednak potem wycofuje swoje zeznania. Żeby zaś skazać za przestępstwo znęcania się, to jest to taki rodzaj przestępstwa, które musi trwać przez jakiś czas. Nie da się tego zrobić jednorazowo, do tego stopnia się „znęcić”, żeby za jednym razem można było taką kwalifikację prawną przyjąć. Policjanci, którzy przyjeżdżają na interwencję, są świadkami jednego zdarzenia, więc wtedy ewentualnie można by sprawcę pociągnąć do odpowiedzialności za ten jeden skutek, który wyrządził ofierze, na przykład średni uszczerbek na zdrowiu. Ten problem pojawia się często, kiedy ofiara wycofuje zeznania.
Ludzie wchodzą dzisiaj w różne związki i oczywiście nie można postrzegać przemocy tylko w takim kontekście, że będzie to zawsze przestępstwo mężczyzny wobec kobiety. Przygotowaliśmy publikację „Przypadki kryminalne. Ciemna liczba przestępstw wobec kobiet” dotyczącą przemocy kobiet wobec innych kobiet.Przemoc może także powstać w relacji mężczyzny wobec mężczyzny.Przemoc nie zna granicy płci, wieku, wykształcenia czy statusu społecznego.
A sytuacje, kiedy dochodziło do przełamania się, ale potem ofiara się wycofywała, zdarzają się często?
Niezwykle często. Z jednej strony są osoby, które chciałyby coś zrobić, żeby pomóc ofierze. Są osoby, które chciałyby przerwać proces przemocy, a tak naprawdę nie mają możliwości, żeby to zrobić. Bo jeśli jest wszczynane postępowanie karne poprzez zawiadomienie ze strony osób, których ta przemoc bezpośrednio nie dotyka, ale ofiara tego procesu nie chce, te postępowania często zostają umorzone. To jest porażka wymiaru sprawiedliwości. Kiedy rozmawiam z funkcjonariuszami i o danej „przemocowej rodzinie” mówią, że w tej sprawie podejmowali wielokrotnie interwencje, wszczynaliśmy już parę razy postępowanie karne i za każdym razem ofiara później wycofywała się z zeznań i nie chciała doprowadzać do skazania sprawcy, to jaki sens ma moja praca? Po co to wszystko robić? Przecież funkcjonariusze chcą pomóc, a na siłę się nie da. A taka frustracja i bezsilność u funkcjonariuszy też nie sprawi, że organy ścigania będą działały skutecznie i z zaangażowaniem. Są takie paradoksalne sytuacje, kiedy Policja wyprowadza agresywnego sprawcę przemocy z mieszkania i jeszcze nie zdąży doprowadzić do radiowozu, a ofiara już biegnie po to, żeby jednak prosić o rozkucie go; mówi, że to wcale tak nie było, że wcale nie bił i nic się nie stało. Są to bardzo absurdalne sytuacje. Coraz częściej mówi się o tym, że czasem trzeba pomóc „na siłę” – wbrew woli ofiary – bo ona do takiej decyzji musi dojrzeć, a sprawcę trzeba odizolować natychmiast.
Czy wobec tego wymiar sprawiedliwości nie powinien inaczej do tego podejść?
Państwo nie ingeruje we wszystko, co dotyczy prywatności i intymności człowieka, to jest kolejna granica – możliwości działania państwa. Czy powinno być ono bardzo opiekuńcze i nawet wbrew osobie pokrzywdzonej prowadzić postępowanie i doprowadzić do ukarania sprawcy? Osoba pokrzywdzona może się później czuć pokrzywdzona podwójnie. To jest właśnie wspomniana wcześniej wiktymizacja wtórna. Raz, że ofiara doświadczyła przemocy, a dwa, że państwo potraktowało ofiarę w taki sposób, jaki nie jest to dla niej do zaakceptowania. Paradoksalnie, może to też dotyczyć sytuacji, kiedy wymiar sprawiedliwości osadza sprawcę przemocy w więzieniu, a ofiara doświadcza konsekwencji – np. zostaje sama, a nie sądziła, że może się to z tym wiązać. Często samo skazanie niczego nie zmienia w kwestii poczucia braku bezpieczeństwa czy zaopiekowania, albo braku opieki i wsparcia ze strony państwa. I pytanie, czy ta granica opiekuńczości powinna być wyznaczona? Zdarzają się sytuacje, kiedy widać, że przemoc eskaluje, że to, co się dzieje, może być bardzo niebezpieczne dla rodziny. Że sprawca posunie się do zabójstwa albo w akcie desperacji zabije go sama ofiara.
Kolejna kwestia, kiedy odbierać dzieci w rodzinach przemocowych? Wczoraj rozmawiałam z panią, która jest bardzo zaangażowana w sprawy krzywdzonych zwierząt i opowiadała o sytuacji, kiedy z rodziny, w której występuje przemoc, odebrała dwa psy. Mówi, że nie było łatwo, ale te psy znalazły nowy dom. W tej rodzinie jednak są dzieci, a te dzieci nie zostały odebrane do dziś. Zwierzęta mają nowy dom, bo ustawa o ochronie zwierząt dała takie możliwości, ale co z dziećmi? One dalej tam pozostały, dalej doświadczają przemocy, dalej widzą alkohol, który płynie w tym domu strumieniami. Pytanie, kiedy dać człowiekowi szansę? Czy rodzic rzeczywiście może się zmienić? A jeśli nie może? Być może z dziecka, które teraz jest ofiarą, wyrośnie kolejny sprawca?
A jak wymiar sprawiedliwości każe sprawców przemocy?
Kary za przestępstwo znęcania się nie są wysokie. Bywa, że przy pierwszym skazaniu są to kary w zawieszeniu i sprawca nie trafia do więzienia, co oznacza, że tak naprawdę sytuacja faktyczna się w ogóle nie zmienia. Dalej sprawca i ofiara mieszkają ze sobą, bo często jest tak, że jest to mieszkanie średniej wielkości i po sprzedaży nie starczyłoby na dwa małe. Na marginesie dodam, że uregulowanie kwestii finansowych wymaga wiele wysiłku. Dla ofiary może to być trudne, a sprawca wcale nie będzie tym zainteresowany, bo dla niego lepsza jest ta pierwsza wersja – wszystko wspólne. Jeśli nie kara w zawieszeniu, to kara więzienia. Czy pobyt w zakładzie karnym sprawi, że człowiek wyjdzie z niego lepszy? Mówi się o resocjalizacji, o programach, które mają zredukować agresję i nauczyć innego rozwiązywania problemów. Tylko czy rzeczywiście da się to zrobić w warunkach więziennych? Czy ktoś będzie chciał się zmienić, nawet jeśli dostanie taką szansę? Bo jeśli nie kara więzienia, to co? Jak ukarać człowieka, który stosował przemoc w rodzinie? Czy przydałaby się jakaś inna kara? Czy zmusić człowieka do uczestnictwa w zajęciach, warsztatach, terapii? Czy można zmusić człowieka, żeby stał się dobry? Żeby był odpowiedzialnym partnerem, rodzicem, małżonkiem, opiekunem dla swojego rodzica? Tutaj wymiar sprawiedliwości może mieć jak najlepsze intencje, ale żadnych realnych możliwości...
Dużo tych pytań dotyczących wymiaru sprawiedliwości…
Tak, dużo. A jednocześnie warto się zastanowić, czy jest dziś więcej przemocy niż kiedyś, czy mamy więcej przestępstw w rodzinie, czy jednak jesteśmy coraz bardziej wrażliwi na krzywdę drugiego człowieka i tych przestępstw jest mniej? Są tacy, którzy mówią, że żyjemy w najlepszych czasach, jakie były, że przestępczość spada i to spada realnie, że ludzie są coraz bardziej wrażliwi na prawa dzieci czy zwierząt. Jeden przykład – kiedyś przestępstwo zgwałcenia było przestępstwem przeciwko mężczyźnie, bo przecież kobieta była własnością tego mężczyzny i to on był pokrzywdzonym, a nie ona. Dzisiaj zupełnie jest to nie do pomyślenia, nasze poglądy się zmieniają. Mówi się więcej o różnych problemach społecznych, również o tych, które dotykają rodzinie, podejmuje się interwencje i próbuje działać wielotorowo. To daje nadzieję, że może rzeczywiście będzie lepiej. Ale samo to się nie zrobi. Na pewno nie tylko Policja czy wymiar sprawiedliwości może zwalczać przestępczość. Działać muszą również ludzie.,Żeby nam wszystkim żyło się bezpieczniej.
O autorce
dr Joanna Stojer-Polańska – kryminalistyk. Bada ciemną liczbę przestępstw – wykroczeń, które nie są objęte przez statystyki kryminalne wskutek nieujawnienia ich przez organy ścigania. Zajmuje się analizą przypadków zgonów, przy których możliwe są różne wersje śledcze: zabójstwo, samobójstwo lub nieszczęśliwy wypadek. W ramach konkursu eNgage Fundacji na rzecz Nauki Polskiej realizowała projekt „Kryminalistyka, czyli rzecz o szukaniu śladów oraz zwierzętach na służbie”. Jest współautorką interdyscyplinarnej publikacji „Samobójstwa. Stare problemy. Nowe rozwiązania” (2013). Na katowickim wydziale Uniwersytetu SWPS prowadzi zajęcia poświęcone aspektom kryminologicznym i kryminalistcznym ciemnej liczby przestępstw.